Zapewne wiele jest zagrań, których nienawidzą bramkarze na całym świecie, ale gdybyśmy mieli teraz na szybko wymienić jakieś z nich, to wskazalibyśmy chyba na “dziury” zakładane im przez napastników, a także loby. Umówmy się – to bywa wyraz lekceważenia, a raczej nikt nie przepada za tym uczuciem. Dziś przypominamy gagatka, który lobem posługiwał się dość chętnie – genialnego skrzydłowego, Paulo Futre, który technikę i drybling miał na najwyższym poziome.
W Portugalii był uznawany za tamtejszego Maradonę i cóż – gdy patrzy się na styl jego gry, stosunkowo łatwo znaleźć punkty wspólne. Futre potrafił minąć niemal każdego, a nawet potem wrócić w to samo miejsce i okiwać biedaka jeszcze raz – to musiało dawać mu szczególną satysfakcję. Największą karierę zrobił w Atletico Madryt – już po przejściu do hiszpańskiego zespołu z FC Porto zajął drugie miejsce w plebiscycie France Football (Złotą Piłkę zgarnął Ruud Gullit). Z Los Colchoneros dwa razy wygrał Puchar Króla. A wracając do lobów – łapcie przykład tego, jak w taki sposób potrafił zaskoczyć bramkarza. A w zasadzie trzy przykłady, z których dwa są naprawdę niebrzydkie [od 2:13].