Zmianę widać bez lornetki ani szkła powiększającego. Wystarczy zerknąć choćby na odkrycie rundy, Jana Bednarka, by w oczy rzuciła się korekta polityki Lecha Poznań w kwestii rozwoju piłkarzy kończących wiek juniora. Zaczęło się jakoś za Macieja Skorży, jak widać w tym okienku transferowym – trwa nadal. Już nie ogrywanie w trzecioligowych rezerwach, treningi z seniorami i incydentalne występy w dorosłej drużynie. Zamiast tego nastolatkom proponuje się wypożyczenia do klubów albo występujących poziom niżej (Miedź Legnica, GKS Katowice), albo chociaż z ambicjami poziom niższymi (Arka Gdynia, Górnik Łęczna).
Przypadek Jana Bednarka jest najbardziej jaskrawy i tak naprawdę wzorcowy. Piłkarz, który jest jeszcze odrobinę za słaby na pierwszy zespół wędruje do drużyny grającej zdecydowanie gorzej, ale przez to z niższym progiem wejścia do wyjściowej jedenastki. Bednarek nie gra od deski do deski, w dodatku często nie na swojej pozycji, ale łapie minuty, łokcie od doświadczonych ekstraklasowych napastników i uszczypnięcia od starych wyg z pomocy. Wraca zdecydowanie silniejszy – nie tylko fizycznie, po rocznym otrzaskaniu z najwyższą ligą i o wiele starszymi rywalami, ale i psychicznie – po bojach z Jurijem Szatałowem, o których sam obrońca mówił tak:
Był taki moment, gdy przegraliśmy cztery mecze z rzędu, kompletnie nam nie szło, traciliśmy bramki, a cały czas grała ta sama jedenastka. Wtedy przyszła przerwa na kadrę i w głębi duszy pomyślałem, że teraz trener musi coś zmienić. Musi. Pojechałem na U-20, zagrałem dobre spotkanie, przyjechałem do Łęcznej nastawiony na to, że muszę w końcu wyjść w następnej kolejce. Dostałem nawet telefon od trenera, mówił że na mnie czeka, że jestem potrzebny. Moje nastawienie było bardzo pozytywne, wróciłem do klubu i okazało się, że nie jestem nawet w osiemnastce na mecz. Trener nawet mnie nie zabrał z drużyną. Wtedy nastąpiło apogeum, czułem że coś jest bardzo nie w porządku. Coś we mnie pękło, zacząłem się zastanawiać, o co w tym wszystkim chodzi. Nie wiem, trener Szatałow chyba chciał mnie złamać, ale to mu się nie udało. Wytrzymałem i teraz lekcja wyciągnięta z pobytu w Łęcznej procentuje.
(…)
Grałem głównie jako defensywny pomocnik. Dużo odbiorów, dużo szybkiej gry, mało czasu. Myślę, że to teraz wychodzi na plus.
Po powrocie Bednarek szybko stał się podstawowym zawodnikiem, nie tylko zapewnił ciągłość na pozycji: “utalentowany wychowanek, pewniak na środku obrony” po odejściu Kamińskiego, ale po prostu – bardzo dobrze grał. Wydawało się zresztą, że podobnie może być z Dariuszem Formellą, który przeszedł podobną drogę – zamiast katować się podczas 5-minutowych występów w Ekstraklasie rozegrał bardzo udaną rundę w Arce Gdynia strzelając sześć goli w 13 meczach. On jednak – jak widać po powtórnym wypożyczeniu do Arki – oczekiwań nie spełnił.
W tym momencie zastanawiamy się więc – jak to z tymi wypożyczeniami Lecha właściwie wychodzi? Cofnęliśmy się o dwa lata, do zimy sezonu 2014/15. Od tej pory z Lecha wypłynęli następujący wychowankowie (nie braliśmy pod uwagę różnych Thomalli i Keitów, których traktuje się mimo wszystko w inny sposób):
– Dariusz Formella do Arki Gdynia
– Jakub Serafin do Bytovii Bytów
– Jan Bednarek do Górnika Łęczna
– Szymon Drewniak do Chrobrego Głogów
– Jakub Serafin do GKS-u Bełchatów
– Mateusz Lis do Miedzi Legnica
– Adam Makuchowski do ROW Rybnik
– Krystian Sanocki do MKS-u Kluczbork
– Piotr Kurbiel do Pogoni Siedlce
– Mateusz Lis do Podbeskidzia
– Tomasz Dejewski do Warty Poznań
– Szymon Drewniak do Górnika Łęczna
Jak widać, było tego sporo, przy czym w niektórych przypadkach idziemy już z drugim okrążaniem – Jakub Serafin, Szymon Drewniak i Matuesz Lis mają za sobą po dwa wypożyczenia, teraz dołączy do nich Formella. Jak wyglądały te okresy poza “rodzinnym” Poznaniem? Można je rozpatrywać na dwa sposoby. Sposób pierwszy, indywidualny rozwój zawodnika.
W takim ujęciu trzeba uznać, że Jakub Serafin radzi sobie coraz lepiej – od końcówek w spadającym z ligi w Bełchatowie przez pierwszy skład Bytovii aż po kluczowe ogniwo tego klubu. Jesienią zagrał 1541 z 1710 możliwych minut – 90 opuszczając w wyniku pauzy za cztery żółte kartki. Drużyna zajmuje dziesiąte miejsce z punktem straty choćby do Podbeskidzia, w czym wreszcie da się wyczuć namacalny wpływ zawodnika Lecha – dorzucił bowiem do regularnej gry trzy gole (wreszcie, pierwsze w seniorskiej karierze). Grą w Bytowie zasłużył na przedłużenie kontraktu z Lechem – klub przedłużył umowę do 2020 roku, doceniając postępy.
Jakkolwiek spojrzeć – rozwinął się również Szymon Drewniak, który z pewniaka do gry w Chrobrym Głogów stał się pewniakiem do gry w Górniku Łęczna. W tej rundzie dorzucił do swojego dorobku kolejne 19 występów w najwyższej lidze, ale szczerze – chyba nikt nie wyobraża sobie jego gry dla Lecha Poznań. Po prostu, nie ten rozmiar kapelusza, a 23 wiosny na karku coraz mocniej przypominają, że Drewniak to już nie junior pląsający na korytarzu akademika, ale w pełni ukształtowany piłkarz.
Dariusz Formella w sezonie, w którym Arka wracała do Ekstraklasy grał wyśmienicie i wydawało się, że będzie podobnie jak z Bednarkiem. Niestety dla niego i dla Lecha – z grubsza otrzymaliśmy to samo, co młody zawodnik oferował przed wypożyczeniem – nieco szarpania w końcówkach, bez potencjału na walkę o skład w bardzo silnych formacjach ofensywnych Lecha Poznań. Czy i jeśli tak, to w jakim stopniu rozwinął się Formella będziemy mogli ocenić prawdopodobnie dopiero po meczach Arki w Ekstraklasie.
Mateusz Lis nie pobronił ani w Miedzi, ani w Podbeskidziu, więc zszedł jeszcze poziom niżej i wiosnę 2017 spędzi w Rakowie. Piotr Kurbiel w Pogoni Siedlce grał głównie końcówki i strzelił tylko jednego gola. 21-letni Tomasz Dejewski regularnie gra w Warcie Poznań, czyli w II lidze, Adam Makuchowski kompletnie zaginął. U wszystkich czterech bardzo ciężko oceniać jakikolwiek rozwój, głównie z uwagi na niewiele minut w poważnych meczach a przez to brak poważnych, miarodajnych sprawdzianów.
Jest jednak i drugi sposób oceny tych wypożyczeń – przydatność dla klubu. I tutaj pojawiają się wątpliwości. Na dziś bowiem nie widać, by Serafin, Drewniak, Formella czy pozostała czwórka w jakikolwiek sposób przydała się przy drużynie Nenada Bjelicy. Pod tym względem jedyną korzyścią jest może jedynie podbicie ceny za niektórych z nich. Z całej armii wypożyczonych po powrocie do składu na pewniaka wkroczył tylko Jan Bednarek, albo… aż Jan Bednarek.
Biorąc pod uwagę jego grę, biorąc pod uwagę w jaki sposób może się rozwinąć jego kariera i w jaki sposób wpływ na to mogło mieć wypożyczenie do Górnika – ten jeden Bednarek wart jest nie ośmiu, ale osiemnastu wypożyczanych po całej Polsce juniorów.
W Poznaniu najwyraźniej myślą tak samo – już dziś wiadomo, że wiosną w I lidze zagrają Robert Gumny i Kamil Jóźwiak (Podbeskidzie i GKS Katowice), a do Gdyni wróci Formella. Jeśli choć jeden z nich wróci do Lecha tak silny jak Bednarek – zapobiegawczo na miejscu Lecha już w tym roku zaczęlibyśmy wypożyczać chłopaków z roczników 1999 i 2000. – Fajnie jest być w Lechu Poznań. Ale jeszcze fajniej jest grać w Lechu Poznań – mówił nam Jan Bednarek.
Pozostaje liczyć, że podobnie powiedzą Gumny i Jóźwiak. Tym bardziej, że z tą dwójką nadzieje wiążą nie tylko w Poznaniu, ale i w reprezentacji U-19 chociażby.
Fot.FotoPyK