Dusan Kuciak, pamiętacie go jeszcze? Jasne że pamiętacie, bo przecież rok temu uchodził za jednego z najlepszych – o ile nie najlepszego – golkipera w ekstraklasie. Później jednak zdecydował się na podbój drugiej ligi angielskiej i transfer do Hull. I, jak się okazało, był to manewr w stu procentach w stylu – a jakże – Wojciecha Pawłowskiego.
Bo tak naprawdę Kuciak toczył w ostatnim czasie zażartą walkę o to, by w ogóle mieć możliwość zasiadania na ławce rezerwowych swojej drużyny. Wszystkie 18 spotkań ligowych, jakie Hull rozegrało jeszcze w Championship, Słowak śledził z perspektywy trybun lub domowej kanapy. Do kadry meczowej załapał się tylko na dwa mecze FA Cup (który zazwyczaj stanowi szansę dla rezerwowych bramkarzy) oraz trzy mecze play-off’ów o awans do Premier League. Innymi słowy, największym sukcesem Kuciaka w poprzednim sezonie było oglądanie z bliska, jak drużyna wchodzi do najwyższej klasy rozgrywkowej.
W tym sezonie sytuacja byłego bramkarza Legii wcale nie uległa zmianie. Co prawda udało mu się w końcu zaliczyć występ w pierwszej drużynie – w drugiej rundzie EFL Cup z czwartoligowym Exeter City, gdzie niestety nie udało mu się zachować czystego konta. Do tego “sukcesu” należałoby dodać kolejnych pięć meczów na ławce rezerwowych, bo na pozostałe 19 gier nie był już powołany. Jakkolwiek spojrzeć, pełny rok Kuciaka w Anglii można właściwie sprowadzić do wspomnianych 90 minut z Exeter City.
Można powiedzieć, że mamy tu małą powtórkę z rozrywki – ceniony słowacki bramkarz przechodzi za bezcen z Legii do Anglii i przepada na amen. W 2010 roku na zasadzie wolnego transferu Jan Mucha przeszedł do Evertonu, w którym przez trzy lata rozegrał dwa mecze w lidze, a teraz Kuciak – po transferze wartym jakieś 300 tysięcy euro – przez rok w ogóle nie powąchał ligowych boisk w barwach Hull. Być może jest to czysty zbieg okoliczności lub obaj wybrali kluby zdecydowanie powyżej swoich możliwości. Być może też jakąś odpowiedzią jest tu także teoria, że w przebiciu się zagranicą pomaga wysoka kwota odstępnego, bo sprowadzonych za grosze piłkarzy mniej się szanuje i zdecydowanie łatwiej jest ich odstawić.
Różnica jest jednak taka, że Kuciak nie zamierza czekać trzech lat, bo już pogodził się ze swoim losem. Obecnie jest trzecim bramkarzem Hull bez jakichkolwiek szans na grę i właśnie dostał wolną rękę w poszukiwaniu sobie nowego pracodawcy. W słowackich mediach puścił nawet oko w stronę klubów z naszej ekstraklasy i wyraził chęć powrotu na polskie boiska. Pytanie tylko, czy znajdą się jacyś chętni?
Jasnym jest bowiem, że Dusan nie należy do najtańszych zawodników, a także nie jest typem osoby, która – delikatnie mówiąc – cementuje piłkarską szatnię. W Legii, gdzie jeszcze w 2015 roku przez ponad siedem miesięcy ani razu nie pozwolił podnieść się z ławki Malarzowi, dziś nie miałby wielkich szans na grę, i to właśnie z powodu Malarza. Podobnie w pozostałych klubach z czołówki, które raczej nie narzekają na problemy między słupkami. Rzecz jasna przez rok Kuciak z pewnością nie zapomniał, jak się broni i mógłby być wzmocnieniem dla wielu drużyn, pytanie tylko, jak jego ego zniosłoby przenosiny do ekipy, w której za główny cel postrzega się utrzymanie. Niezależnie od kolejnych ruchów Słowaka, poprzedni rok w jego wykonaniu może być świetną przestrogą dla innych, bo idealnie ukazuje, jak na przestrzeni dwunastu miesięcy można zupełnie zatrzymać własną karierę.
Fot. FotoPyK