Co prawda mężczyzn poznaje się po tym jak kończą, a nie zaczynają, ale jeśli zaczynać, to najlepiej jak Real. Rok 2017 na Santiago Bernabeu uznany za otwarty i aż szkoda, że mecz był tak krótki. Bo mimo że druga połowa była biedna, jeśli chodzi o bramki, to Królewscy rozegrali fantastyczne 90 minut, a Sevilla, która miała sprawić problemy, odjechała ze skulonym ogonem.
Gdy Real wylosował Sevillę jako rywala w 1/8 finału, złośliwi mówili, że znów szybko pożegna się z Copa del Rey. Rok temu skopiowali manewr Berga z Bereszyńskim wchodzącym na Celtic, dając szansę w pucharze Denisowi Czeryszewowi, który był zawieszony. Tym razem pech chciał, że już na tym etapie wylosowali – cytując klasyk – zawsze groźną Sevillę.
Pierwsza połowa to majstersztyk. Tempo, dokładność, efektowność i skuteczność. Real w najlepszym wydaniu, choć w okrojonym składzie. Zizou nie mógł wystawić Bale’a, Ramosa, Lucasa czy Kovacicia, a wolne dał Ronaldo i Benzemy. A ich brak pozostał niezauważalny. Wydawało się nawet, że Królewskim gra się najzwyczajnie łatwiej, bo nie są uzależnieni od spoglądania, gdzie stoi Cristiano Ronaldo i dostarczania mu kolejnych piłek. Duży luz połączony z jakością. Jednak Zidane spytany po meczu, czy Cristiano będzie odpoczywać częściej, odpowiedział, że absolutnie nie. Zresztą takie zdanie trenera Realu nie dziwi.
Przy jego – i całego trio BBC – nieobecności znakomicie wypadł dziś James Rozdriguez. Kolumbijczyk został oblany w ostatnim czasie wiadrem, a właściwie wiadrami pomyj. Ale z Sevillą, jak gdyby nigdy nic, wyszedł, na początku trochę poklepał, a po dziesięciu minutach zdobył piękną bramkę. Po błędzie N’Zonziego piłkę wyłuskał i jednocześnie zagrał do kolegi Casemiro, a James perfekcyjnie ją podkręcił, jak Rafa Nadal przy serwisach żółtą, nieco mniejszą piłeczką. Potem dołożył gola z karnego. Po dwóch trafieniach i takim występie z pewnością uciszy krytyków i wielce prawdopodobne, że na tę chwilę zdystansuje Isco.
Do wyróżnienia także Marcelo, który w polu karnym Sevilli był dziś chyba częściej, niż we własnym. Gdyby jego bomba z woleja trafiła do siatki, moglibyśmy mówić, że Roberto Carlos wrócił. I to w pełnym wydaniu. Zresztą jak już przy lewych obrońcach, w końcówce znakomicie strzelił także Escudero. Piłka leciała z taką prędkością, że Casilla prawdopodobnie nawet jej nie widział, szkoda tylko, że poleciała ona te 20 centymetrów za wysoko. Była to zdecydowanie najlepsza możliwość Sevilli do pozostawienia sobie cienia nadziei na rewanż. A tak na Pizjuan obejrzymy za tydzień mecz o pietruszkę. Będzie to dobra okazja dla Realu na pogłębianie swoich postanowień noworocznych, który dziś zdawały się być spełniane. Królewscy pokazali, że:
– Można postawić na Varane’a i nie mieć z tyłu głowy, że jednak sobie nie poradzi
– W spotkaniu pucharowym nie był potrzebny Ramos
– Real z meczu na mecz bez Cristiano się od niego uniezależnia
– Możliwe jest „odzyskanie” Jamesa – dziś zrobiono ku temu pierwszy krok
https://youtu.be/XWcmJQnUweI