Reklama

Nerwus, który osiąga niezwykłe wyniki

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

02 stycznia 2017, 14:29 • 7 min czytania 17 komentarzy

Najlepszy krok? Wypierdoliłem Jureckiego, przepraszam – zmieniłem, i wtedy poszliśmy w górę! Tałant Dujszebajew wypowiada te słowa w szatni Vive, wiedząc, że jest nagrywany przez telewizyjną kamerę. Nic sobie z tego nie robi, kielczanie wygrali przed chwilą po raz pierwszy w historii Ligę Mistrzów, więc Kirgiz jest w wybornym nastroju. Jego tekst na temat decydującego momentu finału zdumiewa siedzących obok zawodników, ale tylko na sekundę lub dwie. Po chwili wszyscy zanoszą się śmiechem – przecież ten trener słynie z szalonych zachowań. Działacze, dziennikarze i kibice potrafią mu je wybaczyć, bo mimo jesiennych wpadek z reprezentacją, w 2016 roku Dujszebajew miał to co w sporcie najważniejsze, czyli wyniki.

Nerwus, który osiąga niezwykłe wyniki

Trener Vive jest strasznie ekspresyjny. Podczas spotkań często skacze, krzyczy, prowokuje rywali. Zdarza mu się też… dobiec do nich z łapami. W trakcie prestiżowego meczu z Orlen Wisłą w Płocku podbiegł do szkoleniowca rywali Manolo Cadenasa, który jest jego dobrym kumplem (!) i odepchnął Hiszpana. A na konferencji po meczu z Rhein-Neckar Loewen krewki Duszebajew pokazywał dziennikarzom obsceniczne gesty, jakie niby w trakcie spotkania kierował pod jego adresem szkoleniowiec „Lwów” Gudmundur Gudmundsson. Cała sytuacja odbiła się szerokim echem w niemieckich mediach, co Kirgiz skomentował dosyć oryginalnie w wywiadzie dla „Super Expressu”:

„ – Niemcy oskarżają pana o napaść na trenera Gudmunssona, żądają od europejskich władz piłki ręcznej pańskiej dyskwalifikacji.

– To skrajna bezczelność. Teraz chcą dyskwalifikacji, a może potem mojej śmierci? Ale mojej głowy nigdy nie dostaną. Niech od razu wystąpią o to, żeby rewanż zaczął się od stanu 10:0 dla nich. Jak żądać, to na całego! „

Trenerowi Vive trzeba jednak oddać jedno: mimo że czasem przegina i zachowuje się jak furiat, to potem potrafi się pokajać. Opowiada Piotr Karpiński, komentator NC+:

Reklama

– Zawsze, kiedy podczas meczu Ligi Mistrzów jest brany czas, to podchodzimy z kamerą i mikrofonem, i podsłuchujemy zawodników Vive. Kiedyś Dujszebajew był na nich tak wściekły, że nie dopuścił do zespołu naszej ekipy. Po spotkaniu czekał na mnie, podszedł i powiedział, że przeprasza. Mówił, że zachował się tak, bo padły wtedy słowa, których ludzie nie powinni słyszeć. Doceniłem jego zachowanie.

Mówi Jerzy Noszczak, szef szkolenia Związku Piłki Ręcznej w Polsce:

– Normalnie nie podoba mi się nadmierna ekspresja u trenerów. U Tałanta jest ona jednak atutem, ponieważ jest autentyczny. Zawodnicy to czują, dlatego go kupują. Dujszebajew jest trochę podobny w tym aspekcie do Bogdana Wenty. Patrząc na Bogusia miałem czasem wrażenie, że zaraz z emocji wbiegnie na boisko, obserwując Kirgiza miewam podobne myśli.

WARSZAWA 03.10.2016 GALA PGE EKSTRALIGI --- SPEEDWAY EKSTRALIGA GALA IN WARSAW TALANT DUJSZEBAJEW FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Szczypiorniści lubią Dujszebajewa nie tylko za olbrzymią wiedzę na temat taktyki, o której jeszcze napiszę, ale właśnie również za to, że mówi to co myśli. Jeśli ktoś coś spieprzył, od razu zwróci uwagę. Jeśli zagrał dobrze – nie ma problemów z tym, żeby pochwalić.

–  Tałant ostro egzekwuje swoje pomysły, ale traktuje wszystkich fair, nie faworyzuje poszczególnych graczy, to jest jego mocna strona – uważa Karpiński.

Reklama

Możecie w to nie uwierzyć, ale poza parkietem to… spokojny facet.

– Cały czas żartuje, w ogóle się nie spina – tłumaczy w rozmowie z „Weszło” asystent Dujszebajewa w kadrze Robert Lis. I zdradza nam co jest konikiem selekcjonera: – Wina! Zna się na nich doskonale, wie jakie dobrać do każdego posiłku.

Trener Vive to nie tylko sommelier-amator, ale jeszcze poliglota. Płynnie mówi po rosyjsku, angielsku, hiszpańsku i niemiecku, po polsku oczywiście też. Pierwszego wywiadu w naszym języku udzielił już po kilku miesiącach pobytu w Kielcach. Nie ukrywał, że by osiągnąć satysfakcjonujący poziom, musiał spędzić setki godzin na żmudnym wkuwaniu słówek i gramatyki. Zdobył tym serce kibiców, działaczy, zawodników i – przede wszystkim – dziennikarzy. Właśnie – Dujszebajew mimo trudnego charakteru jest ich ulubieńcem: często odbiera telefony w środku podróży na drugi koniec Europy i gada, gada, gada, godzinami. Odkąd pracuje w naszym kraju, tylko raz odmówił wywiadu: żurnaliście TVP po meczu na igrzyskach z Niemcami, który przegraliśmy, co naturalnie doprowadziło Kirgiza do szału.

Co ciekawe, istnieje język, którego Dujszebajew nie opanował – węgierski. Tałant prowadził reprezentację tego kraju od października 2014 do stycznia 2016 roku. Funkcję tę łączył ze szkoleniem Vive.

– Nad Dunajem bywałem mniej więcej co trzy miesiące na tydzień. To jednak za mało, by poznać węgierski, który jak wiecie nie jest łatwy – mówił w jednym z wywiadów.

Takie „porażki” zdarzają mu się jednak bardzo rzadko, wyniki pokazują jedno: Dujszebajew to urodzony zwycięzca. Jako zawodnik wygrywał mistrzostwo świata, olimpijskie i Ligę Mistrzów, jako trener triumfował w Champions League aż trzy razy.

– Był wspaniałym rozgrywającym, jednym z najlepszych w historii obok Ivano Balicia – uważa Jerzy Noszczak. Dujszebajew grał na wysokim poziomie mimo niskiego jak na środkowego wzrostu – mierzy zaledwie 183 cm.

– Zupełnie mu to nie przeszkadzało. Brak centymetrów nadrabiał sprytem, wspaniałą techniką i doskonałym czytaniem gry. No i jeszcze ten rzut, był niesamowity! Tałant strzelał z wyskoku, „łamiąc się” w powietrzu. Dla bramkarzy był to koszmar – wspomina Marek Witkowski, były reprezentant Polski.

Setki meczów o stawkę ukształtowały Dujszebajewa trenera. O jego atutach na ławce opowiada Robert Lis:

– Działam w szczypiorniaku od lat, a Tałantowi i tak udało się znacznie wzbogacić moją wiedzę. Pokazał mi kilka szczegółów taktyczno-technicznych, które kompletnie zmieniają poruszanie się danego zawodnika po parkiecie w obronie i ataku. Nie znałem tych systemów, są świetne!

Noszczak:

– Atuty Dujszebajewa jako szkoleniowca? Każdy zawodnik dokładnie wie co ma robić. Nie ma podziału na podstawowych i rezerwowych, dużo rotuje, więc nie jest tak, że siedmiu chłopów gra, a reszta siedzi na ławie i dłubie z nudów w nosie. Poza tym Tałant lubi improwizację. Jeśli ma w zespole tak kreatywnego zawodnika, jak chociażby rozgrywający Uros Zorman, to daje mu dużą dawkę swobody, która przeważnie przekłada się na określoną korzyść dla drużyny. Dodałbym jeszcze, że w zespołach Kirgiza każdy musi coś wnieść do ataku, nie ma tak, że np. skrzydłowi czy kołowi stoją i się patrzą na to co zrobi reszta. Nie, oni też mają być pomysłowi.

LEGIONOWO 08.03.2014 MECZ 19. KOLEJKA PGNIG SUPERLIGA MEZCZYZN PILKA RECZNA SEZON 2013/14 --- MEN'S HANDBALL TOP LEAGUE MATCH: KPR LEGIONOWO - ISKRA VIVE TARGI KIELCE 24:33 TALANT DUJSZEBAJEW FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Zanim Dujszebajew trafił do Kielc, pracował jako trener wyłącznie w Hiszpanii. Nie traktuje jej jako swojej ojczyzny gdyż uważa się za „obywatela świata”, ale też nie ukrywa, że ma do Półwyspu Iberyjskiego spory sentyment. Do Santander zawitał jako 24-latek, przesiąknięty siermiężną atmosferą ZSRR. Przyjechał, bo działacze Cantabrii zakochali się w jego wyjątkowym stylu gry, o którym opowiadał Witkowski.  To właśnie w tym mieście na świat przyszli synowie Tałanta: Alex i Daniel. Obaj oczywiście uprawiają piłkę ręczną, i to z dużym powodzeniem. Ten pierwszy uważany jest za jednego z najlepszych leworęcznych rozgrywających świata. Co ciekawe latem tego roku wzmocni Vive, a zatem będzie miał okazję popracować z ojcem! Z kolei Daniel – rocznik 97! – to jeden z najbardziej utalentowanych praworęcznych playmakerów na świecie. Od ojca odróżnia go jeden bardzo ważny czynnik – jest aż 10 cm wyższy.

– Może zrobić wielką karierę – powiedział w jednym z wywiadów senior i ciężko się z tym nie zgodzić.

Tałant opowiada chętnie o rodzinie, nie ukrywa, że daje mu ona siłę do działania. W wywiadzie dla „Dzień Dobry TVN” szczycił się, że jest „najlepszym przyjacielem swoich synów i żony”. Olga naturalnie też grała w handball, była bramkarką. Poznali się dawno temu, jeszcze w innej rzeczywistości, przed hiszpańską „erą”. Kirgiz wspomina o niej bez wielkiego sentymentu, ale i wstydu. „Przeglądowi Sportowemu” opowiadał o tym, że w jego dzieciństwie religia była zakazana. Dla żyjących w tamtym czasie w ZSRR dzieci był tylko jeden Bóg: Lenin.

„ – To wódz rewolucji doprowadził cię do wolności. Jemu zawdzięczasz wszelkie zdobycze i apanaże. Wszystko co masz, posiadasz dzięki Leninowi. I oczywiście partii. Święta? Były, 23 lutego hucznie obchodziliśmy dzień Armii Czerwonej. Ósmego marca biegało się z goździkami do kobiet. Pierwszego maja, przymusowo musiałeś wziąć udział w pochodzie. Nieść sztandar, flagę, portret jakiegoś rewolucjonisty. Nikt nikogo nie pytał, czy chce w czymś takim uczestniczyć. Miałeś iść. Koniec, kropka. Kolejne święto przypadało na dzień zwycięstwa. Tu było o tyle fajnie, że można było założyć prawdziwy hełm wojskowy, pobawić się w żołnierzy.”

Pozostając w tej terminologii: Dujszebajew jest obecnie generałem polskiego handballa. Z żołnierzami z Vive ma szanse, aby znowu zawojować Ligę Mistrzów, za to z gwardią z reprezentacji chyba nie wygra wielu ważnych bitew w najbliższych latach. Dobitnie pokazały to sromotnie przegrane spotkania eliminacji do Euro 2018, w których nasi nie sprostali przeciętnym w skali świata Serbom i Rumunom (a trener znów podpadł opinii publicznej atakiem szału, podczas którego szarpał Krzysztofa Łyżwę).

– Bez względu na to jak genialnym jest trenerem, w pewnym momencie może mu zabraknąć materiału ludzkiego w kadrze. Następcy medalowego pokolenia nie są aż tak zdolni, niestety – ocenia Piotr Karpiński.

A może jednak Dujszebajew wszystkich nas zaskoczy? Może – mimo odejścia z reprezentacji kilku kluczowych, dojrzałych zawodników, mimo kontuzji paru kolejnych szczypiornistów, natchnie resztę do gry, która pozwoli “biało-czerwonym” zabłysnąć na rozpoczynającym się 11 stycznia mundialu we Francji? Gdyby Tałant wrócił z tej imprezy z medalem, byłby to jego trenerski Mount Everest, takim wynikiem przebiłby nawet triumf w Lidze Mistrzów z kielczanami…

KAMIL GAPIŃSKI

Fot.: 400mm.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
0
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
14
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

17 komentarzy

Loading...