Reklama

Jak zacząć pływać?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

30 grudnia 2016, 11:14 • 4 min czytania 0 komentarzy

Na wstępie coś sobie wyjaśnijmy: basen nie uczyni z ciebie gladiatora pokroju Michaela Phelpsa. Dwie lub trzy wizyty na pływalni w tygodniu nie sprawią, że z brzucha znikną fałdy tłuszczu, a piersi przestaną smętnie zwisać. Nie, do tego potrzeba czegoś więcej, chociażby odpowiedniej diety i setek godzin w siłowni, które spędził w tym miejscu Amerykanin.

Jak zacząć pływać?

Basen nie pomoże ci też poznać przyszłej żony lub kochanki. Wierz lub nie, ale to z reguły nie jest miejsce, w którym dziewczyny prezentują się jak Pamela Anderson w Słonecznym Patrolu. Nie, zdecydowana większość spotkanych na pływackich torach kobiet wiekiem i sylwetką bardziej przypomina Magdę Gessler.

Skoro dotrwałeś do tego akapitu, oznacza to, że jesteś zdeterminowany, by uprawiać pływanie. W nagrodę podpowiem ci jak zacząć przygodę z tą dyscypliną. Przede wszystkim: spokojnie.

Naprawdę, na pierwszym treningu nie musisz udowodnić pozostałym ludziom w wodzie, że jesteś materiałem na krótkodystansowca światowej klasy. Zatem nie zaczynaj go od 100 m, które przepłyniesz sprintem kraulem. I tak nikt nie zwróci na to uwagi, a ty zmachasz się na tyle, że szybko poczujesz się zniechęcony i wrócisz do szatni.

Na pierwszych zajęciach nie powinna ci się też włączać opcja „bicia życiówki”. Innymi słowy: skoro za swoich złotych czasów w 2008 roku przepłynąłeś w basenie 2 km i do dziś jest to twój rekord, nie oznacza to, że teraz musisz zrobić 2100 m. Nawet jeśli jakimś cudem dokonasz tego wyczynu bez zachłyśnięcia się wodą, satysfakcja z wyniku będzie krótkotrwała: potrwa do następnego poranka. Gdy obudzisz się powyginany we wszystkie strony, gdy nie będziesz w stanie ruszyć prawą i lewą ręką, zrozumiesz, że cię poniosło.

Reklama

Powtarzam: zabawę z pływaniem zaczynamy spokojnie. Najlepiej od… wybrania slipek, które nie są o rozmiar za małe, jak te obecne, pamiętające czasy twej wodnej świetności, i okularów, które nie zaczną przeciekać po dziesięciu minutach. Gdy już zaopatrzysz się w DOBRY sprzęt, zrób tak, żeby w wodzie było… przyjemnie. Jeśli przepłyniesz 100 m kraulem, a potem poczujesz zmęczenie, przejdź na żabkę. Jeśli po kolejnych 200 m tym stylem uznasz, że jesteś zasapany, zrób minutową przerwę. Jeśli po niej nadal nie będzie ci się chciało pływać, proponuję… pójść do jacuzzi.

Obojętnie czy przygotowujesz się do triathlonu, czy też wizyty w wodzie mają służyć zrzuceniu wagi, ważne jest jedno: żeby w początkowej fazie zajęć się nie zrazić. Wiem, że piszę o tym bodaj trzeci raz, ale zaufaj – na forsowne treningi przyjdzie jeszcze czas, najpewniej za kilka miesięcy/pół roku. Na początku ma być po prostu miło. I stylowo. Nie oznacza to oczywiście, że masz wparować na pływalnię w wieczorowych ciuchach, w których zdarza ci się chadzać do klubu. Nie, mam tu na myśli co innego – na początku przygody z wodą warto wziąć kilka lekcji u profesjonalnego trenera. Pokaże ci jakie robisz błędy. Bo że je popełniasz – to pewne.

Ja poprosiłem swojego szkoleniowca od triathlonu o wspólne zajęcia po dwóch latach regularnych treningów. Jak bardzo żałuję, że zrobiłem to tak późno! W ciągu jednej głupiej godziny uświadomił mi, że w kraulu… właściwie wszystko robię źle. Dłoń wchodzi do wody za bardzo sflaczała, odepchnięcie jest niepełne, nogi pracują nie tak jak trzeba. Fajnie, że w końcu się o tym wszystkim dowiedziałem, ale gdybym poprosił go o radę 24 miesięcy temu, teraz osiągałbym dużo lepsze rezultaty…

Nie idź tą drogą, zainwestuj trochę kasy w kogoś, kto skoryguje ci postawę w basenie. Nie miej też oporów przed nagrywaniem pierwszych zajęć na telefon. Nie ma lepszego sposobu na wychwycenie własnych błędów, niż oglądanie swoich „popisów” na filmiku. Oczywiście patrząc na niego możesz dojść do wniosku, że jesteś obły i pokazywanie swojego sadła w miejscu publicznym to niezbyt trafiony pomysł. W sumie ta konkluzja może też przyjść przed pierwszym treningiem. Miałem podobnie, ale po dwóch-trzech zajęciach na pełnej ludzi Warszawiance zauważyłem, że każdy, ale to dosłownie każdy, ma w dupie moje krągłości. Oni naprawdę nie przychodzą na basen, żeby przyglądać się ciału innych, no chyba że akurat na torze pojawi się jakaś światowej sławy modelka. Ale że jak wspominałem zdarza się to rzadko, możesz z całą pewnością założyć, że współpływak koncentruje się na pracy, a nie na wszystkim wokół, czego i tobie życzę, amen.

KAMIL GAPIŃSKI (autor jest triathlonistą-amatorem)

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...