Reklama

Rewanż za lanie udany, Słowacy rozprawili się z Pogonią

redakcja

Autor:redakcja

16 grudnia 2016, 20:53 • 3 min czytania 0 komentarzy

Każde zwycięstwo jest cenne i to jasne jak czupryna Osyry, ale dzisiaj? Nie napiszemy, że mecze Bruk-Betu z Pogonią to niemal jak derby, ale jednak, przynajmniej dla Czesława Michniewicza powinny mieć szczególne znaczenie. Nie dość, że 3 punkty gwarantowały przezimowanie na wysokim piątym miejscu, a Bruk-Bet niżej w tym sezonie jeszcze nie był, to była też okazja do rewanżu za pamiętne 0:5 w Szczecinie.

Rewanż za lanie udany, Słowacy rozprawili się z Pogonią

Trener niecieczan mógł wręcz pomyśleć, że jego ekipa chce straty w tym dwumeczu odrobić, bo strzelanie zaczęło się wyjątkowo szybko, Słowik wyciągał piłkę z siatki już w trzeciej minucie. Słabo podał Rapa, piłkę padła łupem Kupczaka, ten oddał ją do Stefanika, który uruchomił Misaka, a on pewnym strzałem pokonał bramkarza. Fajnie, naprawdę fajnie się to oglądało, jak szybko błąd rywala potrafili wykorzystać gospodarze. Jakieś 15 sekund między przechwytem a golem? Zero przedłużania, czysty konkret, jak wyjście na randkę do restauracji już z gotowym śniadaniem dla partnerki. Samo uderzenie też dobre, po długim rogu, bez walenia siła razy ramię. Zresztą Misak próbował tak dziś dwukrotnie i naprawdę niewiele brakowało, by ustrzelił dublet.

Pogoń od początku wyglądała tak samo niemrawo jak kibice w tym mrozie i mgle. Wyglądało to po prostu smutno, a najsmutniej – Jarosław Fojut. To naprawdę solidny obrońca, a w tym spotkaniu jakby ktoś przestawił mu wajchę, kręcono nim widowiskowo, często i bezlitośnie. Maczał palce przy pierwszej bramce, później dwukrotnie w polu karnym dał się nabrać na szybki drybling Guby a słaby występ podpisał drugim golem, kiedy wyszedł do rywala, ale był wyraźnie spóźniony. Niby po grze na kole podbiegunowym w Norwegii w takich warunkach powinien rozkwitać – dziś było jednak zupełnie odwrotnie, wyglądał raczej jakby całe życie spędził w Kamerunie i przez 3/4 meczu starał się zrozumieć dlaczego grabieją mu ręce.

No dobra, wiemy, że Pogoń – nie tylko przez Fojuta – nie domagała w obronie, ale można to przecież nadgonić w ofensywie. Niestety, również tu bieda. Akcje gości były wolne, schematyczne i dobrze dysponowani gospodarze najczęściej je rozbijali, dość dosłownie, bo niemal po każdym przechwycie zbici goście lądowali na murawie. A jeśli jakimś cudem udawało im się uniknąć twardego odbioru, to sami Portowcy robili sobie pod górkę, podejmując złe i pochopne decyzje. Na przykład… Fojut. Dostał dobre dośrodkowanie, miał masę czasu na przyjęcie, ale postanowił walnąć bez tego dodatku. No i nie trafił nawet w bramkę. To samo Frączczak, miał futbolówkę na woleja, ale zaliczył podwyższenie rodem z Pucharu Sześciu Narodów.

Pogoń kombinowała jak koń pod górę, Bruk-Bet Termalica po prostu strzelała, stąd też trzy punkty trzeba zapisać po jej stronie. Portowcy długo byli w gazie, ale ostatnio wyhamowali i resztki paliwa wykorzystali chyba na podróż do Niecieczy, bo zabrakło go już do walki na murawie. Mamy nadzieję, że jakoś wrócicie do domów przed wigilią!

Reklama

pogon

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
7
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Komentarze

0 komentarzy

Loading...