Fernando Torres karierę ma słodko-gorzką. Najpierw wybicie się w Atletico, świetne lata w Liverpoolu, potem słabe w Chelsea okraszone pudłem stulecia, średnie w Milanie i odrodzenie w Atleti. Do tego oczywiście wielkie sukcesy z reprezentacją.
Jego firmówka? Dopadnięcie piłki po prostopadłym podaniu na wolne pole od kolegi, kiwnięcie obrońcy i wykończenie akcji a’la Thierry Henry. Dzisiaj będzie o tym, jak złamał prawa fizyki. Tym razem miał futbolówkę na lewym skrzydle, wszedł między dwóch obrońców i uderzył… tylko czy Hiszpan tak chciał uderzyć? Mamy co do tego
wątpliwości.
[od 2:48]