Reklama

Śmiali się, że byłem jedynym zawodnikiem będącym na zero z Górnikiem

redakcja

Autor:redakcja

11 grudnia 2016, 16:15 • 12 min czytania 0 komentarzy

Czy atakowanie obecnego pracodawcy to dobry sposób na tworzenie z nim relacji? Tego nie przesądzamy, ale… Dawid Plizga w rozmowie z nami szczerze mówi o niedociągnięciach ze strony Górnika Zabrze i otwarcie wyraża żal z tego powodu, że nie umożliwiono mu gry w Ekstraklasie. – Miałem trochę złudną nadzieję, że władze z Zabrza uznają, że skoro drużyna spadła beze mnie, to jednak nieprzyzwoite będzie ściągania mnie poziom niżej – mówi 31-letni piłkarz.

Śmiali się, że byłem jedynym zawodnikiem będącym na zero z Górnikiem

Pamiętasz pewien sparing z 29 czerwca?

Chodzi pewnie o mecz Górnika z Termaliką. Siedziałem wtedy na trybunach i bez większych emocji obserwowałem boiskowe wydarzenia.

Komu kibicowałeś?

Nikomu. Naprawdę. Nie czułem nic wielkiego. Byłem w trakcie przygotowań do sezonu, a decyzję, bym nie grał podjął trener Michniewicz po rozmowie ze mną. Uznaliśmy, że w ten sposób unikniemy konfliktu interesów.

Reklama

Ten mecz miał swoją symbolikę. Ty na trybunach rozdarty między jedną a drugą drużyną…

Wtedy pod każdym względem byłem jeszcze zawodnikiem Termaliki. Prawnie wypożyczenie miało skończyć się dopiero 30 czerwca, więc jeszcze jeden dzień mogłem nazywać się zawodnikiem tego klubu. Siedziałem wtedy na trybunach, nie brałem udziału w tym sparingu, ale mogę śmiało powiedzieć, że uczciwie wypełniłem umowę do końca. Potem czekał już na mnie Górnik.

Chciałeś zostać w Niecieczy?

Nie będę ukrywał, że chciałem. Dodatkowo byłem przekonany, że Górnik nie będzie robił żadnych problemów z tym, żeby sprzedać mnie do Bruk-Betu. Spadek to jednak spadek. Miałem może trochę złudną nadzieję, że władze z Zabrza uznają, że skoro drużyna spadła beze mnie, to jednak nieprzyzwoite będzie ściąganie mnie poziom niżej. Tak się nie stało. Nikt nie miał takiego podejścia. Ja swoje utrzymanie w Ekstraklasie wywalczyłem na boisku, straciłem poza nim.

Górnik cię chciał, Termalica też. Powstał dysonans.

Pierwszy raz mi się zdarzyła taka sytuacja, że dwa kluby się o mnie biły. Rozmawiałem z ludźmi z jednej strony i mówili, że zrobią wszystko, żebym został. Szedłem do drugich i mówili to samo. Ostatecznie chyba uświadomił mnie trener Brosz, który w pewnym momencie po prostu postawił sprawę jasno: „Pogódź się z tym, że będziesz grał w I lidze”. Wystarczyło. Ja nie jestem typem osoby, która długo rozpamiętuje.

Reklama

Sprawa nie była taka prosta. Rozmowy trwały długo.

Problem był taki, że niestety Górnik miał ważną umowę ze mną i nie podejmował nawet tematów jakiejkolwiek sprzedaży czy wypożyczenia mojej osoby do innego klubu.

Mówisz „niestety”, czyli masz żal?

Żałuje i to bardzo. Uważam, że zasłużyłem sobie na tę Ekstraklasę. Zrobiłem wszystko, żeby w niej pozostać. Inna sprawa, że umowa to umowa. Jest silna na mocy prawa i trzeba się do tego przystosować.

Wszystko to przebiegało wbrew twojej woli, mogłeś czuć bezsilność.

Nie miałem chwili zwątpienia czy bezsilności. Pomyślałem sobie, że miałem już Ekstraklasę w Niecieczy, to teraz trzeba mieć ją w Zabrzu. Trochę to pomogło, bo postawiłem sobie nowe wyzwanie. Każdy z nas pracuje na swój własny rachunek. Nie jest powiedziane, że awans z I ligi jest mniej wartościowy sportowo niż utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. Pogodziłem się szybko.

Mam wrażenie, że nie przebiegało, to tak spokojnie. Sprawa twojej przyszłości ciągnęła się przez miesiąc. Właściwie dopiero 28 lipca zostałeś zgłoszony do rozgrywek jako zawodnik Górnika.

Liga zaczynała się pod koniec lipca, zawodników można było zgłaszać chyba do ostatniego dnia roboczego przed jej rozpoczęciem, więc czasu było dużo. Intensywne rozmowy między Termaliką a Górnikiem trwały aż po prostu w pewnym momencie zabrzanie powiedzieli: „Koniec. Zostaje u nas”. Te kilka ostatnich dni, to tylko sprawy papierkowe, takie jak rozliczenie sprzętu itd. Później już tylko to zgłoszenie.

Według informacji „Dziennika Polskiego” jeszcze w czerwcu wystąpiłeś o uregulowanie zaległości wypłat z czasów pierwszej przygody z Górnikiem. Prawda?

Ogromna bzdura. W tamtym czasie nikt w Górniku nie zalegał mi z żadnymi wypłatami, więc nie mogłem wystosowywać żadnych pism. Przez półtora roku byłem na wypożyczeniu. Przez pierwsze pół koszty pokrywane były przez Górnik, a na kolejny rok ten obowiązek przejęła Termalica. Wszystko było klarowne, a ten tekst to był kaczor – bo nawet nie kaczka – dziennikarski. Rozmawiałem potem z dziennikarzem, który to napisał i oczywiście przyznał mi rację. Później ukazało się malutkie sprostowanie, którego już nikt nie zauważył.

Wcześniej były jednak problemy z wypłatami.

W pierwszym półroczu mojej gry dla zabrzan problemy finansowe naturalnie były. Przez dwa miesiące było wszystko normalnie, potem był poślizg, ale następnie wszystko zostało uregulowane. Tak przynajmniej było w moim wypadku, bo koledzy śmiali się, że byłem jednym zawodnikiem, który jest na zero z Górnikiem.

Była taka teoria, że za wszelką cenę chcesz zostać w Termalice, więc wystosowałeś to pismo o uregulowaniu zaległości, bo był zapis, że jeżeli w ciągu 14 dni od daty otrzymania pisma Górnik nie ureguluje zobowiązań, kontrakt straci ważność.

Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy. To by było naprawdę drobnomiasteczkowe zagranie, tym bardziej, że Górnik nie miał wobec mnie żadnych zaległości.

W Górniku musieli cię bardzo chcieć, skoro nie godzili się na żaden transfer.

Trener Brosz to zdrowo myślący człowiek i zaszczepia takie podejście również nam. W klubie chcieli, żebym został, to oni mieli wszystkie asy w rękawie, bo przecież mamy ważną umowę, więc kazano mi się po prostu przestawić na tryb gry w I lidze w Zabrzu. Miałem uporządkować sobie wszystkie sprawy i skupić się na treningu.

Ale ty dalej próbowałeś się wydostać z tego Zabrza. Powiedziałeś, że trudno jest dojść do porozumienia z władzami Górnika, bo unikają rozmowy.

W ogóle z prezesem tego klubu jest trudno się zdzwonić. To bardzo zajęty człowiek. Rzadko kiedy odbiera telefon. Pewnie ma mnóstwo połączeń dziennie…

Albo nie chciał rozmawiać…

Nie wnikam w to, ale było ciężko się z nim spotkać. Akurat dopiero jak ja postanowiłem przyjść do niego osobiście, to był obecny i poświęcił mi chwilkę. Powiedział, że wszystko zależy od trenera, a wiadomo, jakie nastawienie miał Marcin Brosz. Chciał mnie.

Porozmawiajmy o Termalice. Czułeś się tam dobrze?

W porządku było. Nie było na co narzekać. Znaczy piłkarz zawsze będzie narzekał, taka jego natura, ale tam większość rzeczy było poukładanych, więc nie czułem się źle.

A co nie było poukładane?

Nie było takiej bazy, jak jest teraz. Warunki do trenowania były gorsze. Dziś są nowe obiekty z oświetlenie, ładna baza treningowa i pełen profesjonalizm. Wtedy trochę tego brakowało.

Nie przeszkadzał prowincjonalny klimat i dojazdy z Tarnowa?

Teraz dojeżdżam z Katowic do Zabrza. Długość trasy podobna, także, jak widać nie przeszkadzają mi krótkie przejażdżki samochodowe.

Latem 2015 roku powiedziałeś, że trzeba się modlić o utrzymanie dla Bruk-Betu. To było dziwne. Kilka meczów, a ty już wygłosiłeś taką teorię.

Nie powiedziałem tych słów. Taki był tytuł artykułu, to nie był dosłowny cytaty z moich słów. Nie powiedziałbym tego, choć trzy pierwsze mecze nie napajały optymizmem na resztę sezonu. Rozmawiałem z tym dziennikarzem. Powiedział, że tytuł nadaje wydawca, a on tylko spisuje wywiad i od niego to nie zależy. Wyszedł z tego duży kłopot. Wielokrotnie się musiałem z tego tłumaczyć. Tak czy siak, nawet, jeśli musieliśmy się modlić, to nasze modły zostały wysłuchane i udało się utrzymać.

Masz żal do władz Górnika, że nie dały ci pełnej dowolności w wyborze klubu?

Ja takiego prawa nie mam. Mnie obowiązuje tylko prawna umowa z klubem.

Chodzi mi o umowę niepisaną, czyli coś na zasadzie, że z niewolnika nie ma pracownika.

Można tak to rozpatrywać, ale z drugiej strony klub na mnie liczył, chciał, żebym pomógł mu w walce o awans. Ja to doceniam. Każdy chce być chciany i rozchwytywany. Miałem szansę zostać ważnym ogniwem silnego klubu, który ma ciekawe cele i wyzwania przed sobą. Przecież awans do Ekstraklasy, to również wielka sprawa.

Generalnie można uznać cię za solidnego ligowca, a dwa z trzech ostatnich sezonów spędzasz w I lidze. Irytujące?

W tym pierwszym sezonie poszedłem do lidera I ligi, bo nie mogłem już więcej tracić czasu w Zabrzu, gdzie zupełnie na mnie nie stawiano. Opłaciło się. Rozegrałem dobrą rundę. Pomogłem w awansie do Ekstraklasy. W Ekstraklasie rozegrałem całkiem niezły sezon. Zaliczam to jako jedną całość. To był dobry wybór. Zapisałem się w kartach historii. Teraz jest inny problem. Ja nie miałem wpływu na to, że podpisałem kontrakt z ekstraklasową drużyną, która przypominam, wtedy była w wysoko w tabeli, a po jakimś czasie, bez mojego udziału, spadła do I ligi. Życie. Trudno.

Jest duże parcie na awans?

Wielkie. Czuć to. Zobacz, ilu ludzi przychodzi na stadiony. Tłumy. Więcej niż na większości stadionów w Ekstraklasie. Tu jest klimat najwyższej klasy rozgrywkowej.

Boisz się, co się stanie, jak nie uda wam się awansować?

Nic by się nie stało. Spróbowalibyśmy za rok.

Naprawdę? Myślę, że byłaby wściekłość kibiców, zmiana trenera i większości składu…

Zależy w jakim stylu to zrobimy. Zamierzamy wiosną się odkuć. Na razie jesteśmy na ósmym miejscu. Tracimy trochę do miejsc premiowanych awansem, ale nie tyle, że nie da się tego odrobić. Wolę nie przekonywać się, co się stanie, kiedy nie awansujemy, ale myślę, że nie byłoby aż tak nerwowo.

Nie no, oddawanie koszulek kibicom byłoby na pewno. Była w ogóle taka teoria przed sezonem, że kibice są tak wściekli, że teraz będziecie swoje trykoty oddawać po każdej przegranej kolejce.

Ciekawa teoria. Bycie zmuszonym do oddania koszulki to największe możliwe upokorzenie wobec kibiców. Bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie zazdroszczę kolegom, którzy byli do tego zmuszani pod koniec minionego sezonu. Ja jednak też chciałbym kiedyś oddać mój t-shirt jakiemuś kibicowi Górnika. Tylko, że w nieco innych okolicznościach. Po wygranej, świetnym meczu, golu lub ważnej asyście. W geście radości. To by było fajne. Może będzie okazja po meczu, w którym będziemy świętować awans do elity, na który Zabrze zasługuje.

Zasługuje według kryteriów historycznych.

Nie tylko przez historię. Nie wolno żyć tylko przeszłością. Tym, że nasi poprzednicy zdobyli 14 razy mistrzostwo Polski i jest to jeden z najwybitniejszych klubów w całym kraju. My mamy świetną infrastrukturę, piękny stadion, wspaniałych kibiców i naprawdę solidny skład, który stać na awans.

Będzie ciężko. Zajmujecie ósme miejsce, gracie w kratkę i generalnie raczej rozczarowujecie.

Liczymy, że lepiej zaczniemy wiosnę. Dobrym prognostykiem jest fakt, że ze wszystkimi klubami z czołówki gramy u siebie. Jesienią brakowało nam systematyczności. Fajnie, że mieliśmy passę siedmiu meczów bez porażki, ale to nie dało nam zbyt dużej przewagi nad rywalami, bo… wtedy właśnie graliśmy w kratkę. Raz zwycięstwo, raz remis i tak w kółko. Brakowało nam serii zdobywania trzech punktów kolejka po kolejce.

Jest w klubie atmosfera rozczarowania rundą jesienną?

Kibice na pewno są rozczarowani i nieco rozgoryczeni naszą dyspozycją. Tego jestem pewien, bo od początku liczyli, że będziemy w pierwszej dwójce. My też wiemy, że mogliśmy zrobić więcej. Każdy z nas zrobił sobie mały rachunek sumienia. Wiemy, co zrobiliśmy źle.

Jak oceniasz swoją formę?

Liczby mam przeciętne. Z asystami sytuacja jest ok. Goli dalej mam za mało. Możliwe, że idzie mi trochę gorzej niż w Termalice, ale wynika to z tego, że gramy innym systemem. Marcin Brosz wymaga czegoś innego niż Piotr Mandrysz. Dwa różne poziomy rozgrywkowe, dwie różne wizje, więc siłą rzeczy trochę mi zajęło, zanim się przyzwyczaiłem.

Zamykając temat. Będzie awans czy nie?

Będzie.

Płacą w Górniku?

Tragedii nie ma, ale delikatny poślizg jest.

Ile?

Niecałe dwa miesiące, ale to jest wkalkulowane w realia polskich warunków. W niektórych klubach jest gorzej.

Są większe poślizgi w klubie?

Mogą być. Raczej unikamy tego tematu w szatni, ale myślę, że zawodnicy z dłuższym stażem mają poślizg dużo większy i do tego niedoregulowane zaległości z dawnych lat, ale nie mam pełnej wiedzy, więc nie chcę stwierdzać czegoś, co może okazać się bujdą.

Ty mógłbyś być rzecznikiem albo adwokatem tych zawodników, bo potrafisz skutecznie walczyć o swoje pieniądze.

Eee… przesadzasz. Każdy powinien odpowiadać za siebie i mieć swoich doradców, którzy powiedzą w jaki sposób egzekwować swoją należność.

Władze klubu chyba patrzą na ciebie trochę nieprzyjaznym okiem, bo już kilka razy zdarzyło ci się otwarcie je skrytykować.

Rozmawiać trzeba zawsze. Czy jest dobrze czy źle trzeba głośno mówić prawdę. Przedstawiać swoje racje. Nie wolno niczego zamiatać pod dywan, bo to prowadzi w ślepą uliczkę. Ja miałem problem z prezesem, ale zadzwoniłem i doszliśmy do sensownego porozumienia. Nie mam z nikim konfliktów, dlatego, że po tym, jak o czymś głośno powiem, staram się sprawę załatwić. Nie robię niczego pod publiczkę. Zawsze chcę osiągnąć cel.

Paradoksalnie, masz łatkę nieco kłótliwego zawodnika. Nie doszedłeś do zgody z Warzechą w Zabrzu dwa lata temu, były jakieś nieporozumienia na linii ty-Lenczyk w Zagłębiu.

Nie miałem konfliktów z trenerem Lenczykiem. Długo pracowałem u niego na swoje zaufanie, on przyszedł nieco później, w trakcie trwania sezonu, więc nie wiele razem przepracowaliśmy. Początkowo niewiele u niego grałem. Później się to zmieniło. Sympatyczny człowiek. Nie był konfliktową osobą. Miał specyficzną osobowość, ale lubiłem z nim współpracować.

Lubiłeś przewroty i skoki przez „kozła”?

Nie mieliśmy z nim obozu przygotowawczego, więc nie mogliśmy poznać pełni jego zasobu ćwiczeń, ale zdarzyło nam się robić wślizgi i przewroty na materacach. Szło mi to dobrze. Nigdy nie oszukiwałem na zajęciach WF, więc dla mnie to był luz, ale wyobrażam sobie, że ktoś może mieć z tym problem, bo w Polsce są zaniedbania w systemie nauczania w tym zakresie i niektórym piłkarzom Ekstraklasy trzeba tłumaczyć jak prawidłowo wykonać przewrót do tyłu.

Któryś trener oskarżył cię też o sprzedanie meczu w Pucharze Polski.

Tak, tak, jakiegoś spotkania w Pucharze Polski. Żałosne, bo nigdy bym tego nie zrobił. Nie będę nawet mówił, jaki to był szkoleniowiec. Niepoważny człowiek. Dowiodłem mu oczywiście swego. On już nie pracuje w zawodowej piłce. Na szczęście, bo tacy ludzie tylko szkodą temu sportowi.

Z Broszem nie ma takich nieporozumień, ale nie mamy pewności, też graliście w PP…

Jak odpadaliśmy z Wigrami, to zszedłem w 22. minucie i 0:0, więc musiałby się dobrze nagimnastykować, żeby zarzucić mi sprzedanie meczu, ale na pewno by tego nie zrobił, bo to poważny człowiek.

Na koniec chciałbym spytać jeszcze o jednego trenera – Adama Nawałkę. To on powołał cię do reprezentacji kilka lat temu. Uwierzyłbyś wtedy, że ten szkoleniowiec jest w stanie osiągnąć taki sukces z kadrą?

To był początek trasy trenera z kadrą. Słyszałem wtedy głosy, że u niego liczy się ciężka praca. Pamiętam, że cały czas powtarzał: „Bez pracy nie ma kołaczy”. Tak mówi wielu trenerów, ale klasę szkoleniowca poznaję się po tym, że umie to wdrożyć. A on to zrobił. Czy mogłem przypuszczać, że jego kadra ma wielkie perspektywy do osiągnięcia sukcesu? Wtedy tego nie było tak widać, bo to było zgrupowanie reprezentacji złożonej z ekipy piłkarzy grających w Ekstraklasie. Nie miałem pełnego oglądu. Brakowało czołowych graczy i pewnie sztab szkoleniowy nie miał jeszcze wykrystalizowanego pomysłu na zbudowanie tej drużyny. W kadrze w ogóle zagrałem trzy mecze, strzeliłem jednego gola.

W ogóle były emocje przy tym golu? Bo mecz mało ekskluzywny.

Ja tam czułem. Gra z orzełkiem na piersi była podniecającą, jakby na to nie patrzeć. Strzeliłem gola Mołdawii, znacznie przyczyniłem się do wygranej, zaliczyłem epizodzik w kadrze, mogłem się tylko cieszyć. Niewielki procent wszystkich piłkarzy może powiedzieć to o sobie.

Rozmawiał JAN MAZUREK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...