Piłkarze Cracovii – dosłownie i w przenośni – podjęli wczoraj walkę z Wisłą. Nie dali się zlać, mimo że przed meczem mało kto na nich stawiał. Co więcej, oni mieli zostać rozszarpani przez rozpędzonego wyrwała, w dodatku grającego na własnym terenie. Rozwój boiskowych wydarzeń również nie był specjalnie sprzyjający, bo już w 3. minucie gry Brlek zapakował im fanatycznego gola. A mimo to piłkarze Jacka Zielińskiego potrafili zejść z boiska z jednym punktem i – przy uwzględnieniu dwumeczu z tego sezonu – to oni wciąż rządzą w Krakowie.
Derbowy remis z pewnością podbuduje morale drużyny Jacka Zielińskiego, ale już ich pozycję w tabeli niekoniecznie. Tuż przed rozpoczęciem wczorajszego starcia do szatni “Pasów” wpłynęła informacja, że za sprawą zwycięstwa Wisły Płock spadli na czternaste miejsce w tabeli. I na nim już pozostaną do następnej kolejki, bo punkt wyrwany przy Reymonta niewiele tu zmienia. Przewaga nad strefą spadkową jest już minimalna – Górnik Łęczna traci do nich ledwie dwa oczka, a Ruch Chorzów trzy.
Jakkolwiek spojrzeć, sytuacja Cracovii w lidze – mimo pozytywnego wyniku z Wisłą – robi się naprawdę nieciekawa. Sam fakt, że z matematycznego punktu widzenia drużyna wciąż może skończyć jesień w strefie spadkowej jest już bardzo wymowny. “Pasom” do rozegrania został już tylko jeden mecz, u siebie z Lechem Poznań. Drużyna Bjelicy w ostatnich tygodniach to jednak cholernie nieprzyjemny rywal i z pewnością nie inaczej będzie na stadionie przy Kałuży. I chyba nie trzeba być wybitnym czarnowidzem, by ocenić, że Cracovia może także i ten mecz przegrać. A wtedy zima w Krakowie na pewno nie będzie spokojna.
Obecnie podopieczni Jacka Zielińskiego mają 20 punktów po 19. kolejkach. Jeżeli i z Lechem powinie im się noga, zamkną rundę z porażającą średnią jednego punktu na mecz. Ale i bez tego dorobek “Pasów” wygląda nadzwyczaj marnie, zwłaszcza w odniesieniu do analogicznej fazy zeszłego sezonu. Wtedy po 19. kolejkach drużyna miała aż 35 punktów i nie zajmowała czternastego miejsca w lidze, ale trzecie.
Sama gra zespołu nie wygląda jeszcze tragicznie, ale w obecnych rozgrywkach w ogóle nie ma ona przełożenia na zdobyte punkty. Wiadomo, z Cracovii odszedł Kapustka, a wcześniej Rakels, ale w zamian dokonano naprawdę ciekawych wzmocnień, sprowadzając Malarczyka, Brzyskiego, Szczepaniaka, Piątka czy Vestenickiego. Wydaje się jednak, że dziś nie widać już tej chemii zarówno pomiędzy samymi zawodnikami, jak i na linii drużyna-trener. Potencjał piłkarski w Krakowie wciąż jest bardzo duży, więc uwikłanie w walkę o utrzymanie musi być tu postrzegane jako poważny sygnał ostrzegawczy.
Wymowne też, że honor drużyny wielokrotnie był ratowany przez defensywnego pomocnika, Miroslava Covilo. Bośniak zdobył już siedem goli w tej rundzie, przez co pobił wszystkie własne rekordy. I aż strach się bać, gdzie wylądowałaby Cracovia, gdyby Covilo prezentował swoją normalną dyspozycję i nie ładował seryjnie piłki do siatki. Ale i teraz kolorowo nie jest. Jeżeli podsumujemy wszystkie dokonania “Pasów” z obecnych rozgrywek, otrzymamy:
– odpadnięcie z I rundy eliminacji Ligi Europy z Shkendija Tetovo po dwóch porażkach, bilans bramkowy 1:4
– odpadnięcie z Pucharu Polski po pierwszym meczu
– ligową średnią na poziomie jednego punktu na mecz
Słowem, które najlepiej podsumowuje trwający sezon w wykonaniu Cracovii, wciąż jest więc kompromitacja.
Fot. FotoPyK