Doktor z kwalifikacji uzależniony od alkoholu i fajek. Przy tym wprost genialny piłkarz, któremu nawet najlepsi czyścili buty. Był wyjątkowo wysoki jak na Brazylijczyka: miał 192 cm wzrostu. Resztę miał już jednak typową dla całego swojego narodu – genialna technika, znakomity przegląd pola i naturalnie uzależnienie od drobnych przyjemności.
Pod tym względem był bardzo podobny nie tylko do swojego rodaka Garrinchy, ale też – chociażby – do Georga Besta. Wszyscy pili, wszyscy stanowili światowy top. George, gdy leżał na łożu śmierci, poprosił magazyn „News of the World” by zamieścili jego zdjęcie ze szpitala z dopiskiem „nie umierajcie tak jak ja”. Niestety, Brazylijczykowi się nie udało. W latach siedemdziesiątych palenie było rzeczą normalną, dlatego Socrates zbytnio się nie krył i wypalał po dwie paczki dziennie. – Nie byłem alkoholikiem. Kiedy grałem jeszcze w piłkę może rzeczywiście używałem go zbyt często, ale nie miałem kłopotów z tym, żeby odstawić picie na dłuższy czas. Bywały takie okresy, że nawet przez pięć miesięcy nie miałem alkoholu w ustach – tak przekonywał Brazylijczyk kilka tygodni przed śmiercią w wywiadzie dla jednej z telewizji z „kraju kawy”. Jednak, czy te zapewnienia można traktować poważnie, jeśli Socrates przed śmiercią kilka razy trafiał do szpitala po zatruciach układu pokarmowego?
„Magrao” nie miał zbyt dogodnych warunków fizycznych do grania w piłkę; z postury można wnioskować, że był lekko drewniany, ale nic bardziej mylnego. Jego prawdziwym znakiem firmowym było zagranie piętą; z czasem powiedział, że pięty używa częściej niż lewej nogi. – Alkohol nie ma wpływu na moją postawę na boisku, bo fizycznie w ogóle nigdy nie byłem przygotowany do bycia piłkarzem. Grą zająłem się na poważnie dopiero w wieku 24 lat, a wcześniej byłem na to zbyt za chudy i nie miałem czasu, żeby nabrać odpowiednich warunków – powiadał.
Mimo warunków, mimo wzrostu, mimo stylu życia – był jednym z najlepszych zawodników drugiej linii w historii. Brazylia, pod jego batutą, grała fantastycznie i to właśnie z występami w reprezentacji będzie się kojarzył doktor Socrates. Całą karierę grał zresztą w kraju, z wyjątkiem jednego epizodu we Florencji i krótkiego mariażu z Fiorentiną. Dociekliwi mogą dodać, że przecież był graczem angielskiego Garforth Town, ale tylko jako grający 50-letni trener.
– Był spektakularny. Jeśli chodzi o grę w piłkę, to nie trzeba tu nic mówić; był najlepszy, z którym przyszło mi grać w jednym zespole. Jego inteligencja była specjalna – fragment wypowiedzi Zico. – Socrates był zawodnikiem jakby z innej ery. Jego inteligencja boiskowa przewyższała innych – a to już Paolo Rossi, który strzelił hattricka w meczu z Brazylią.
Doktor nauk medycznych na największych murawach świata. Trudno nie dostrzec wyróżniającego się na tle kolegów intelektu, obycia, nawet tytułu naukowego. Szkoda, że to nie wystarczyło, by doktor zadbał o swoje zdrowie.
DOMINIK KLEKOWSKI