Reklama

Legioniści świętują Mikołajki i oddają Wiśle punkt w wygranym meczu

redakcja

Autor:redakcja

02 grudnia 2016, 23:26 • 3 min czytania 0 komentarzy

Cenimy naszych ligowców za to, że wiedzą jak godnie uczcić każdą okazję. Bliżej Halloween bywa zwykle straszno, bliżej pierwszego kwietnia śmieszno, gdy na boiskach pojawiają się czapki Mikołaja nie brakuje prezentów. Legia, która we wszystkich trzech ostatnich meczach strzelała równo po cztery bramki, miała podejmować Wisłę Płock, pamiętającą smak wygranego meczu mniej więcej tak mgliście, jak Jodłowiec swój dobry mecz (ostatnie trzy punkty podopieczni Kaczmarka zdobyli dokładnie 17 września). Nokaut? Lekcja futbolu? Pojedynek gołej dupy z batem? Nic z tych rzeczy, na początku grudnia nie można zapominać o tym, by sprawiać bliskim serdeczne upominki.

Legioniści świętują Mikołajki i oddają Wiśle punkt w wygranym meczu

Przyzwyczailiśmy się już, że gdzie w Ekstraklasie w teorii nie ma prawa dojść do niespodzianki – sprawy zwykle przybierają kompletnie nieprzewidznany obrót (tzw. logika Ekstraklasy). W Warszawie zaczęło się jednak bez większej sensacji – Wisła Płock wyszła na mecz z takim nastawieniem, jakby przyjechała do Warszawy nagrywać mannequin challange. Po oddaniu dwóch strzałów ostrzegawczych gospodarze stwierdzili, że nie ma sensu się dłużej pieprzyć w tańcu. Broź miał pół dnia na decyzję zanim wrzucił piłkę gorszą nogą (!) przy asyście dwóch obrońców (!) do Nikolicia mającego obok siebie także dwóch stoperów (!), których bez problemu przeskoczył (!). Takie to było krycie – niby blisko, a jednak bez odpowiedniej reakcji.

Goście grali tak sennie, tak bezradnie, że aż do tego poziomu nie wiedzieć czemu zaczęli dostosować się gospodarze. Przypadek czy chytra taktyka – nie przesądzamy, fakt faktem, że gdy Legia oklapła, pazury zaczęła wystawiać Wisła. Coraz śmielsze ataki zakończyły się jednak kolejnym gongiem – szybka akcja, rozrzucenie do Beresia, wrzutka po ziemi, gol. Do tamtego momentu zapowiadało się na może nie efektowne, ale pewne zwycięstwo. Odjidja-Ofoe znów grał tak, jakby udzielał wykładu z futbolu, Nikolić był aktywny, włączał się w grę, generalnie dobrze zareagował na ostrzeżenia od Prijovicia (Szwajcar z kolei po wejściu odpowiedział mu zmarnowanymi patelniami), obrona funkcjonowała bez większego zarzutu, nawalał w zasadzie tylko Jodłowiec. To jednak takie zaskoczenie jak to, że po naciśnięciu guzika podjeżdża na piętro winda. “Jodła” solidnie pracuje na to, by stać się pierwszą osobą, która będzie potrafiła wyprowadzić z równowagi Jacka Magierę. Dziś znów był skoncentrowany mniej więcej tak, jak Jakub Pyżalski na zajęciach z savoir-vivre.

Dowody? Choćby pierwsza bramka Wisły przy której do spółki z Moulinem pozostawili w środku pola takie przestrzenie, że helikopter lecący nad stadionem mógł śmiało przymierzać się do lądowania. To tyle jednak o błędach w tej akcji, każdy kolejny mógłby być potraktowany jako umniejszenie FANTASTYCZNEGO strzału Dominika Furmana. Dziś na naszych łamach Kibu Vicuna jako mankament lidera Wisły wskazywał to, że zbyt rzadko oddaje strzały z dystansu. Nie wiemy czy Dominik radę przeczytał, czy nie – wyszło znakomicie. Ciężko wyobrazić sobie lepszy powrót na stare śmieci.

Po tej akcji Wisła dostała skrzydeł, poczynała sobie jeszcze zuchwalej, ale z drugiej strony nie były to też jakieś spektakularne akcje. Przy wyrównującej bramce pięknym gestem pomocy musieli wykazać się legioniści – Malarz wypiąstkował przed siebie, Broź się spóźnił, Sylwestrzak z niespodzianki skorzystał i wbił piłkę z bliska. Było 2:2, a mogło się to skończyć jeszcze większą niespodzianką, bo w ostatniej akcji meczu setkę na nodze miał Kante. Na wszelki wypadek nie strzelał, lecz podawał, ale okazało się, że i to zadanie przerosło jego możliwości. Trochę drżymy o losy napastnika Wisły – Sylwestrzak wyglądał po meczu na gościa, który podczas spotkania sam na sam z kolegą z ataku byłby zdolny do najokrutniejszych rzeczy.

Reklama

Remis na własne życzenie? Oczywiście, że tak. Doceniamy jednak, że klub z Warszawy pokazał, jak powinno obchodzić się mikołajki. Wierzymy, że to nie pierwszy prezent wyciągnięty z wielkiego wora w tej kolejce.

EiPENf4

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...