W Górniku Zabrze, gdy wygasała jego umowa, mogli się nawet nie zorientować, że kogoś takiego mieli na liście płac. W Górniku Łęczna już po kilku dniach testów mu podziękowali. Kibice, widząc jego nazwisko, żartują w komentarzach: Intel czy AMD? Patryk Procek, który w poprzednim sezonie grywał w drugiej lidze polskiej, trafił latem na Cypr i regularnie występuje w tamtejszej ekstraklasie w Ethnikos Achnas.
Żeby zrozumieć, jaki zaliczył przeskok, wystarczy porównać dwa momenty. W czerwcu zaliczył z Gryfem Wejherowo dziesiąty występ na trzecim szczeblu rozgrywek, by w październiku zagrać z APOEL-em.
– Na Cypr leciałem z myślą, że będę drugim bramkarzem i dobrze byłoby w pierwszym sezonie zaliczyć przynajmniej pięć występów. Po dwunastu kolejkach mam już ich sześć – opowiada Procek. – Martin Bogatinov był „jedynką”, rozegrał w poprzednich rozgrywkach sporo spotkań, jest reprezentantem Macedonii. Wiedziałem więc, że muszę czekać na swoją szansę, a gdy ją dostanę – muszę być gotowy. W końcu uśmiechnęło się do mnie trochę szczęścia, do niego… nieszczęścia.
Oto w jednym z meczów podyktowano kontrowersyjny rzut karny przeciwko Ethnikosowi, Bogatinov go obronił i pokazał środkowy palec w stronę arbitra, gdy ten akurat odwrócił wzrok. Kamery sytuację zarejestrowały, sprawą zajęła się cypryjska federacja i Macedończyk został zawieszony na dwa mecze.
Procek wskoczył między słupki i miejsca na razie nie oddaje. Ma za sobą właśnie szósty występ: raz zachował czyste konto, dziewięciokrotnie wyjmował piłkę z siatki. Ale jak mówi, jest z siebie zadowolony – zaliczał interwencje, które miały pozytywny wpływ na wynik. Po pierwszym meczu trafił też do jedenastki kolejki.
Za moment, właściwie w każdej chwili, może jednak z jedenastki wypaść. Trzy żółte kartki uzbierał w zaledwie czterech spotkaniach. – Uważam, że tylko jedną obejrzałem słusznie – tłumaczy. – Problem jest szerszy. Na Cyprze sędziowie – w mojej, ale nie tylko mojej ocenie – nie radzą sobie z presją. Z Doxą chłopak od podawania piłek rzucił mi futbolówkę, która była zbyt miękka i nie nadawała się do gry. Kiedy chciałem, by ją wymienił, to zdążył się odwrócić, nie słyszał mnie, a sędzia był już w drodze do mnie, by ukarać mnie za opóźnianie. Druga sytuacja: ustawiłem piłkę przy rzucie wolnym, czekałem aż obrońcy się ustawią, ale sędzia – stojąc na środku boiska – uległ presji trybunom i wskazał na mnie palcem. Kolejna kartka.
Patryk Procek (Ethnikos Achnas) vs Nea Salamis
26.11.2016@GornikZabrzeSSA @Roosevelta81 pic.twitter.com/XcC2HlPu2Y— PolishFootballVideos (@PolishFootVideo) November 29, 2016
Ale tak właściwie co mecz to nowe przeżycie. Ethnikos z faworyzowanym Apollonem prowadził na wyjeździe różnicą dwóch goli, po przerwie dostał bramkę kontaktową i zaczęły się nerwy. W 90. minucie trafienie na 2:2, potem bezpośrednio z rzutu wolnego na 3:2 w szóstej minucie doliczonego czasu, mimo doliczonych pięciu.
– Nie chcę szukać winnych, zrzucać na sędziego, ale powinien już zakończyć mecz. Zresztą, doliczone minuty to efekt zachowania kibiców, którzy rzucali race. Gdyby między trybunami a murawą nie było bieżni, pewnie bym musiał uciekać – śmieje się. – Na trybunach jest duża dysproporcja, bo kluby stosunkowo nowe albo z mniejszych miejscowości nie mają wielu kibiców. Dlatego fani Anorthosisu, przyjeżdżając na nasz stadion, stanowili jakieś 70 proc. publiczności. Kiedy nie podobały im się decyzje sędziów – zaczynało być gorąco, latały plastikowe pojemniki, zapalniczki, aż przerwano mecz. Zaskakuje mnie jednak to, że o ile atmosfera na meczu jest gorąca, trybuny reagują żywiołowo i latają różne przedmioty, o tyle wszyscy ze stadionu wychodzą razem. Nie ma wielkich eskort policyjnych i wyczekiwania kibiców gości do możliwości opuszczenia obiektu, jak w Polsce.
To tylko Cypr, to tylko tamtejszy przeciętniak – powiedzą jedni. To dopiero szósty występ – dodadzą drudzy. Jasne, ale mówimy o 21-latku, który zalicza właśnie fajną przygodę i może mieć nadzieję na mniejszą lub większą karierę. Tym bardziej, że latem przez dwa miesiące szukał sobie klubu.
Do Górnika Łęczna, gdzie byli już w trakcie treningów, przyjechał prosto z urlopu i mu podziękowano. W MVV Maastricht, dziś wicelider drugiej ligi holenderskiej, testowany był przez 25 dni, mieszkał w hotelu, grywał w sparingach, chwalili go trenerzy, ale nie doszli do porozumienia w kwestii kontraktu.
– W Rybniku trener bramkarzy zmontował filmik z moimi interwencjami, a menedżer zaczął działać. Skończył mi się i pobyt w ROW-ie, i umowa w Zabrzu. Kiedyś mieliśmy wizję ze śp. prezesem Majem, że będę się ogrywał w niższych ligach i zbierał doświadczenie, a po powrocie porozmawiamy o nowym kontrakcie. Nie było nam to jednak dane. A Górnik, po zmianach personalnych, nie podjął już latem żadnej inicjatywy. Wydawało mi się, że nawet nie są świadomi, że moja umowa wygasa i istnieje taki zawodnik jak Patryk Procek – przyznaje.
W końcu poleciał na Cypr. Najpierw był w AEK-u Larnaca, wicemistrzu kraju, ale tam ostatecznie stwierdzili, że potrzebują kogoś bardziej doświadczonego. Wzięli 34-latka, a Procek zameldował się w Achnie, gdzie miał mieć większe szanse na grę. I dziś gra.