Kamilów dwóch, czyli Grosicki i Glik dobrze zaprezentowali się dzisiaj w lidze francuskiej. Jeden wypracował bramkę, drugi zaliczył sporo interwencji. Haczyk? Żaden z nich ostatecznie swojego meczu nie wygrał.
Zawiodło nas Rennes, bo miało gonić trzecie PSG, a wtopiło z Lorient. Lorient, które ostatni raz wygrało we wrześniu. Co cieszy – żadna w tym wina Grosickiego, wręcz przeciwnie. Gdyby nie on, z wynikiem byłoby gorzej. Nic więc dziwnego, że gdy tylko Polak jest zdrowy, Christian Gourcuff mocno na niego stawia, chociaż trzeba powiedzieć, że tylko dwa razy Kamil zaliczył u niego pełne 90 minut. Częstotliwość strzelania goli i zaliczania asyst jest jednak niemal identyczna, co w poprzedniej edycji, więc w tym aspekcie nie ma się o co martwić. Dziś wpadła kolejna cyfra, ale o tym za chwilę.
Grosicki większość meczu grał na prawej stronie, kilkakrotnie schodził jednak na lewą flankę. Był jednym z najlepszych na boisku, możemy z pełnym obiektywizmem ocenić, że wśród swoich był najjaśniejszy. Robił sporo szumu pod bramką Lorient, rożne należały do niego. Obrońcy – takie mieliśmy wrażenie – bali się jego kolejnych ruchów, a najgorzej wspominać Polaka będzie niewątpliwie Moreira, którym TurboGrosik parę razy bezlitośnie zakręcił.
Dziś Grosicki był granatem co i rusz wrzucanym w okolice pola karnego Lorient, nic więc dziwnego, że w końcu wybuchł. Bramka na 1:1 to 90 procent roboty Kamila. Obrońca wyprowadzał piłkę, a Grosicki powoli się cofając czaił się jednocześnie na piłkę i błąd rywala. Zargo Toure podawał piłkę wszerz do kolegi, Grosik przeciął lot piłki, rozpędził się z nią i wbiegł w pole karne, gdzie skupił na sobie uwagę dwóch rywali. Giovanni Sio, któremu Polak podał piłkę, musiał jedynie dobrze w nią trafić.
Nie pozwoliło mu to jednak pozostać na boisku do ostatniego gwizdka, bowiem w 73. minucie zmienił go Diakhaby.
Występ Grosickiego w statystykach macie tutaj:
Grosicki vs Lorient (A) – 73 mins
1 assist
38 touches
2 shots
14/24 passes – 54%
3 key passes
1 interception
1 dispossessed pic.twitter.com/ABOVcAtZ6D— PolandStat (@PolandStat) 29 listopada 2016
***
Jak poszło dziś Kamilowi Glikowi? Kolejny raz na plus, ale bez dopisania wygranej oraz czystego konta, które Monaco wypuściło z rąk w ostatnich minutach. Dijon zaskoczyło i odważnie stawiało się piłkarzom z księstwa. Zagrożenie tworzyli szczególnie na lewej stronie, gdzie obrońcy Monaco nie bardzo mieli pomysł, jak poradzić sobie z natarciami strzelca bramki Sammaritano i jednego z najlepszych – jeśli nie najlepszego na boisku – lewego defensora Dijon Bernarda. Polak był z kolei najlepszym z defensorów swojej drużyny, a pojedynki z Rivierem wydawały się być dla niego łatwiejsze, niż uczesanie włosów z rana czy ułożenie języka w rurkę. Pewny, nie popełniający błędów i nie dopuszczający rywali do groźnych sytuacji. Oprócz bramkowej, ale w niej trudno się doszukiwać jego winy.
Statystyki Glika?
Glik vs Dijon (A) – 90 mins
62 touches
1 shot
35/38 passes – 92%
2 aerials won
1 tackle
17 clearances
2 blocks pic.twitter.com/ezM1EwFcgs— PolandStat (@PolandStat) 29 listopada 2016
Monaco, mimo remisu, awansowało na pierwsze miejsce w Ligue 1.