Strać na rozgrzewce Arka Głowackiego, graj Adamem Mójtą, przegrywaj 0:3 do przerwy. A jednak w takich druzgocących okolicznościach Biała Gwiazda się nie załamała, cały czas walczyła, strzelała, goniła. Szacuneczek panowie, ta mentalność ma przyszłość. Jeszcze lepszą przyszłość ma chyba jednak Lech pod rządami trenera Bjelicy.
Oczywiście ten mecz mógł wyglądać zupełnie inaczej, gdyby arbiter Raczkowski na początku wyrzucił z boiska Buricia. Były ku temu powody? Tak. Brożek wychodził sam na sam, Burić nie trafił w piłkę, tylko zahaczył nogę wiślaka. Problem polega jednak na tym, że aby to ustalić, potrzebne były tak ze trzy powtórki w slow motion. Nawet gdyby wprowadzono w Pucharze Polski sędziego od video, to i tak ten miałby ładnych parę chwil zagwozdkę. Sędzia nie miał szans wyłapać takiego drobiazgu, dlatego choć można powiedzieć, że Wisła miała pecha, tak jechanie po Raczkowskim za tę decyzję będzie skrajną przesadą.
Oj ma Burić szczęścia jak cholera. #WISLPO @watch_esa pic.twitter.com/RBhNq1kfov
— Paweł Klama (@P_Klama) 30 listopada 2016
Tak czy inaczej wciąż było 0:0, wciąż po jedenastu, a wkrótce Lech zabrał się do roboty. Jović może nie połamał Majewskiego w polu karnym, raczej wątpimy, by lechita musiał przechodzić długą rehabilitację po tym faulu, ale tak – to był jednak faul. Słoweniec zrobił błąd, Majewski zachował się sprytnie i “zrobił” jedenastkę. A skoro karny dla Lecha, to wiadomo: Robak i gol.
Niebawem było 2:0, a potem już trójka. Nokaut nogami Darko Jevticia. Asysta do Makuszewskiego – palce lizać. Najwyższa klasa, wyszukał kolegę jakby na drugie miał Pirlo. Przy trzeciej bramce minimalny spalony.
Wydawało się, że jest po meczu, od teraz pokaz gry w człapanego, a Lech myślami już przy losowaniu. Ale do gospodarzy pomocną dłoń wyciągnął Bednarek, który świetnym podaniem obsłużył Brleka. 1:3. Za chwilę niby Mójta dostaje czerwoną, co powinno osłabić Wisłę, ale umówmy się: Mójta był w takiej formie, że w sumie nie zdziwiło nas jak Wisła nabrała tempa. Te minuty po czerwonej dla Mójty były najlepszymi dla Białej Gwiazdy, ukoronowanymi bramką Małeckiego, a także kolejnymi szarżami. Naprawdę pachniało remisem, emocje wciąż były. Wiślacy nie oszukali jednak przeznaczenia, zabił mecz Majewski po dobrym rajdzie młodego Jóźwiaka.
4:2, mimo wszystko pewna wygrana Lecha, który już w pierwszej połowie ugrał wymarzony rezultat. Czy Bjelica ma powody tylko do chwalenia podopiecznych? Naszym zdaniem niekoniecznie. Klasowa drużyna, do miana której aspirują, nie powinna tak zwolnić po zmianie stron, tylko dalej gonić – może nie szaleńczo, ale jednak. Jakiś minimalizm zdarza się wkradać w poczynania Lechitów, gdy mają dobry wynik – tu się nie zemściło, ale kiedyś jak najbardziej może.
PARY PÓŁFINAŁOWE:
Lech Poznań – Pogoń Szczecin
Wigry Suwałki – Arka Gdynia
MECZE 28 lutego-2 marca i 4-6 kwietnia
Fot. FotoPyK