Ile to razy zachwycaliśmy się metamorfozami Polek oglądając program “Sablewskiej sposób na modę”. Nie no, w życiu tego nie oglądaliśmy, niemniej jednak przy atakujących nas reklamach w najróżniejszych zakątkach internetu, kliknęliśmy czasem zobaczyć, jak Sablewska przemieniła zmęczone życiem, nieco zapuszczone panie w atrakcyjne kobiety. Taką Mają Sablewską został dla niektórych piłkarzy Legii Jacek Magiera.
Nie będziemy pisać kolejnego tekstu o tym, że Magiera nastawił piłkarzy do grania otwartego futbolu nawet w Lidze Mistrzów i wzniósł drużynę na wyższy poziom, powoli robiąc z niej ligowy walec przejeżdżający kolejnych rywali. Skupić chcemy się właśnie na tym, co napisaliśmy we wstępie. Ale nie, niekoniecznie bazując na urodzie Polek. Chodzi o indywidualne metamorfozy piłkarzy Legii. Magiera musiał się namęczyć, żeby usunąć wszystkie warstwy brzydkiej farby i beznadziejnego tynku, które nałożył na nich Besnik Hasi.
Pierwszy z brzegu – Radović. Przed przyjściem Magiery zagrał w czterech meczach, zaliczył jedną asystę. Po powrocie do Legii z piłkarza-zagadki powstawał raczej negatywny obraz formy Radovicia. W zespole było wielu gorszych od niego, ale sam pomocnik nie wyrastał poziomem ponad ligę, jak było to przed odejściem do Chin. Zdawało się, że zatracił walory. Że mógłby napędzać grę Śląska Wrocław czy Ruchu Chorzów, a nie Legii. I co wtedy? Przyszedł Magiera. Dziesięć meczów Radovicia dało pięć goli i pięć asyst. Niezależnie od tego, czy mierzył się z obrońcami Korony Kielce, czy Realu Madryt. Radović odkupił winy u wielu obrażonych na niego kibiców Legii i – mimo że dwa lata starszy – stał się takim, jakim był kiedyś.
Kolejny przykład – Aleksandar Prijović. 17 meczów za Hasiego (jeden, gdy trenerem był Vuković), jakie statystyki? Dwa gole i asysta. Wręcz koszmar, liczby niegodne jakiegokolwiek napastnika. U Magiery nie powąchał murawy przez pierwszy miesiąc. Dokładnie 35 dni minęło od występu z Wisłą Kraków, kiedy zagrał 90 minut do meczu z Koroną, w którym ponownie dostał szansę. Podobnie było zresztą za początków Czerczesowa. Prijović znów trafił do szarej celi. Był odstawiony, ale nie zmarnował tego czasu. Nie postanowił imprezować jak Steeven Langil czy stroić fochów i podchodzić lekceważąco jak Vako Kazaiszwili. Z Koroną mógł wykazać się przez pół godziny i to zrobił – strzelił gola. Magiera dawał mu kolejne minuty. W pięciu meczach uzbierał ich 182, czyli tak naprawdę sumując – dwa pełne spotkania. Efekt? Cztery gole i dwie asysty. A wśród rywali byli: Real, Borussia czy liderująca Jagiellonia. “Prijo” powiedział ostatnio, że Legia nie jest już małą dziewczynką. Rzeczywiście – dajemy jej status atrakcyjnej, pięknej kobiety.
Skorzystaj ze specjalnej oferty BETSSONA – postaw na zwycięstwo Legii, a jutro graj bez ryzyka
Odjidja-Ofoe na boisku wyglądał na gościa, który wyszedł na jogging nie będąc do końca świadomym, że wokół niego jest rozgrywany mecz. Drzemały w nim ogromne możliwości, ale były ukryte gdzieś bardzo, bardzo głęboko. Jak w przypadku Prijo – trzeba było się nakuć, aby spadł z niego tynk. Oczywiście nie zrobiła tego ekipa od remontów czy renowacji, a sam jeden Jacek Magiera. Vadis wyglądał u niego dobrze od pierwszego meczu. Ze Sportingiem pokazał, że umie dużo i będzie przynosił coraz więcej pożytku, a kolejny mecz z Lechią był już koncertem.
Rzeźniczak – w jego przypadku liczb przypominać nie będziemy, bo dobrze wiecie, że przed przyjściem Magiery były wręcz masakryczne. Wielbłąd za wielbłądem. A po przyjściu Magiery, który dobrze Kubę znał i potrafił do niego dotrzeć? Gra na solidnym poziomie, jest pewny w interwencjach, co wcześniej wydawało się dla niego nieosiągalne i kibice nie wyciągają już telefonów i nie zaczynają pisać obraźliwych tweetów, gdy rywal z piłką znajduje się w jego obszarze.
Bereszyński walczył o skład. W rywalizacji niby był na przodzie, ale wiele meczów musiał oddawać Broziowi. Teraz pełna przewaga, mecze od dechy do dechy, reprezentacja Polski i zatrzymanie Cristiano Ronaldo razy dwa.
Trener Legii przedstawił nam już “Jacka Magiery sposób na odbudowanie piłkarza”. Mecz ze Śląskiem może być impulsem dla kolejnych czekających w kolejce na przyjęcie przez doktora Magierę.
Fot: FotoPyK