Reklama

Co można zrobić w siedem minut? Jajko na miękko albo Śląsk Wrocław

redakcja

Autor:redakcja

27 listopada 2016, 20:46 • 2 min czytania 0 komentarzy

Siedem minut i 0:3. Gdyby to była walka bokserska, Śląsk wyleciałby z butów, skarpet i ringu po pierwszym ciosie. Gdyby to była Formuła 1, Śląsk ruszyłby z zaciągniętym ręcznym i nieodpiętą przyczepką, a na pierwszym zakręcie odpadłyby mu koła. Gdyby to był bilard, Śląsk przez przypadek połamałby kij o własną głowę. W siedem minut można zrobić herbatę, można ugotować jajko na miękko, można też wygrać mecz ze Śląskiem Wrocław.

Co można zrobić w siedem minut? Jajko na miękko albo Śląsk Wrocław

Dwadzieścia sześć sekund i 1:0 dla Legii. Reprezentacja Teleexpressu broniłaby się dłużej. Czwarta minuta i Goncalves precyzyjnie strzela do własnej siatki – kunszt tego zawodnika oślepiał widzów przez całe widowisko. Siódma minuta, Prijović wychodzi sam na sam i lobuje Kamenara – dziękujemy, dobranoc. Pozamiatane, można się rozejść. Śląsk królem rozpieszczania kibiców. Zaryzykujemy i powiemy, że ewentualna decyzja sędziego o zakończeniu meczu w tamtym momencie mogłaby się obronić. Czwarta bramka Legii autorstwa Prijovicia całkiem ładna, ale przeżylibyśmy bez jej obejrzenia.

Piorunujący początek Śląska swoją drogą, ale współpraca na linii Radović-Ofoe-Prijović to uczta dla oczu. Widać u nich radochę z tego, że grają zawodowo w piłkę i że grają akurat ze sobą. Każdy z nich ma technikę w małym palcu, każdy umie podać, umie kiwnąć, umie strzelić, każdy umie wyczarować coś z niczego. Jak wszyscy trzej włączą wysokie obroty, to obrońcy z Ekstraklasy wyglądają jakby ścigali Ferrari starą Ładą Samarą. A przecież jeszcze mają nielichą pomoc, bo podłączą Guilherme i Bereszyński, bo Moulin też coś tam kopie, bo z ławki wchodzi gość pokroju Nikolicia.

A przede wszystkim, co tu ukrywać, na boisko posyła ich fachowiec pokroju Jacka Magiery. Widać, że gdy trener Magiera mówi o lekcjach, jakimi są starcia w Lidze Mistrzów, to nie jest to pustosłowie, a esencja sprawy. Pracoholik Magiera ma pomysł na Legię, w dodatku na Legię grającą skutecznie i ładnie dla oka, a piłkarze najwyraźniej mu zaufali. Efekt taki, że Legia wreszcie gra tak, jak chcieliby jej kibice. Z ich perspektywy mecz marzenie: szybki nokaut, a potem reszta meczu jak relanium. Zero nerwówki i męczenia buły, czysty relaks.

Na osobny akapit zasługuje Goncalves. Samobój, fatalny mecz, a wszystko ukoronowane chamskim faulem na czerwoną kartkę. Zero zainteresowania futbolówką, zagranie obliczone tylko na to, by zrobić krzywdę. Właściwie wystawienie dzisiaj Goncalvesowi noty 1, to i tak lekkie potraktowanie sprawy.

Reklama

goncalves

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Francja

Polacy docenieni we Francji. Trójka w znakomitym gronie

Patryk Stec
1
Polacy docenieni we Francji. Trójka w znakomitym gronie

Komentarze

0 komentarzy

Loading...