W głowie każdego piłkarza po odniesieniu ciężkiej kontuzji pojawiają się setki pytań. Kiedy wrócę na boisko? Czy uda się mi osiągnąć poprzednią formę? Złamania, zerwane więzadła – pomijając drobniejsze sprawy, to przekleństwa piłkarzy. O ile większości zawodników udaje się po jakimś czasie wrócić na murawy, o tyle twierdząca odpowiedź na drugie z postawionych powyżej pytań dotyczy znacznie mniejszej grupy. Na szczęście mogliśmy kiedyś zaliczyć do niej Ronaldo, tego „prawdziwego”.
Przypomnijmy, w jakich okolicznościach wypadł z gry. Gala magazynu „France Football” podsumowująca rok 1997. Fenomenalny Brazylijczyk, który po raz kolejny zalicza świetny okres, odbiera swoją pierwszą Złotą Piłkę w karierze. Po takim wyczynie każdy zawodnik z jednej strony może czuć się spełniony, z drugiej – to popycha w kierunku kolejnych wyzwań. Tak było w przypadku „Il Fenomeno”. W kolejnym roku, po pamiętnym mundialu we Francji zajął miejsce na najniższym stopniu podium. Później rozpoczął się dramat. Zerwane więzadła w prawym kolanie.
Ronaldo po intensywnej, pięciomiesięcznej rehabilitacji wrócił do futbolu, ale tylko na siedem minut, bo po ich upływie znów odezwało się kolano i kontuzja się odnowiła. Stracił już połowę sezonu z hakiem, kolejny rok był również w plecy. I część następnego sezonu, powrót się przedłużał. Jednak „Il Fenomeno” potrafił odrodzić się i wrócić jako kozak. Po mundialu w 2002 roku i pierwszej części nowego sezonu pojawił się znów na gali, na której był nominowany do nagrody zawodnika roku. Tak, po przygodzie z cholernym kolanem Ronaldo dostał drugą „Złotą Piłkę”.
W 2008 roku, już w barwach Milanu, odniósł niemal identyczną kontuzję. Był to już koniec Brazylijczyka w Europie i później był czas na dwuletnie granie w Corinthians. Już bardziej rekreacyjnie, bo znamy sylwetkę Ronaldo z tamtego okresu.