Reklama

Niemcy grali w piłkę, a my wygraliśmy mecz i zamieniać się nie chcemy

redakcja

Autor:redakcja

15 listopada 2016, 21:07 • 2 min czytania 0 komentarzy

Wiadomo, że przywilej organizowania międzynarodowego turnieju wiąże się też z czymś monotonnym – kiedy inni grają o punkty, ty musisz cały czas walić sparingi, bez ustanku. Przeżywa to reprezentacja młodzieżowa, której brakuje stawki i większego dreszczyku emocji. Dziś jednak było inaczej, oczywiście wygrany wciąż dostawał siatę pietruszki, ale ranga i prestiż spotkania była wysoka, bo zawsze tak jest, kiedy rywalizujemy z Niemcami.

Niemcy grali w piłkę, a my wygraliśmy mecz i zamieniać się nie chcemy

Ci mocni są zawsze i nie inaczej mają się sprawy z reprezentacją U-21. Nie przywieźli do Polski najmocniejszego składu, jednak i tak przeciętnie interesujący się kibic rozpozna nazwiska choćby Sane, Arnolda, Weisera czy Philippa. Oprócz nich przyjechali też inni gracze pierwszej i drugiej Bundesligi, czyli występujący na wysokim poziomie. Dorna mógł odpowiedzieć Stępińskim z Nantes i przedstawicielami Ekstraklasy – jest więc różnica.

Była ona zresztą dość widoczna, bowiem Niemcy byli lepsi technicznie, mieli większa kulturę gry i piłka chętniej słuchała ich na słabiutkiej murawie w Tychach. Pytanie tylko, co z tego, skoro jedynego gola strzeliliśmy my?

Żeby tu coś osiągnąć, Polacy musieli sobie wynik wybiegać i poszukać kontry. I tak też zrobili. Jeden z wypadów przyniósł nam rzut wolny z boku boiska, a ten – po wrzutce Lipskiego – na kapitalnego gola zamienił Kownacki. To jest zupełnie inny Kownaś niż jeszcze niedawno, schudł, wrócił do formy i znów jest ważną postacią Lecha, a także reprezentacji. Zobaczcie na wykończenie, super to zmieścił.

Reklama

A powinien mieć jeszcze asystę, tyle że jego świetne podanie zmarnował Frankowski. Musi Przemek skończyć taką sytuację, niemiecki golkiper był w lesie i strzał w krótki róg wszedłby bankowo, ale zawodnik Jagiellonii kopnął dziwacznie i trafił we wracającego Wellenreuthera. Szkoda, stawiamy dolary przeciwko orzechom, że pewien Tomasz z tym samym nazwiskiem w dowodzie, zmieściłby 100/100.

A Niemcy? Jasne, mieli swoje okazje, ale zawsze górą był Jakub Wrąbel. Dobrze powiedział jednak Mateusz Borek – gdy się gra z Niemcami, trzeba mieć bramkarza w formie i nie inaczej było z Wrąblem. Przede wszystkim kapitalnie obronił strzał Sane, który z najbliższej odległości nie potrafił pokonać go z główki. Poza tym, zawodnik Olimpii Grudziądz wyjmował strzały chociażby Amiriego czy Arnolda. Jeśli mieliśmy tu wygrać, bramkarz musiał pomóc, tak jak Szczęsny pomógł dwa lata temu.

W gruncie rzeczy był to zresztą podobny mecz do tego, który zagrała kadra Nawałki. I to zwycięstwo, choć towarzyskie, też należy docenić. Niemcy kończyli w dziesiątkę, pognębić mógł ich jeszcze Lipski, ale i tak koniec końców nasi rywale przegrali i to pierwszy raz od 13 spotkań – na dodatek, wszystkie te poprzednie mecze zwyciężali. Polakom nie dali rady.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...