Reklama

Teo waleczny, Teo skuteczny. W Brukseli to nie dziwi, tutaj – trochę tak

redakcja

Autor:redakcja

14 listopada 2016, 23:17 • 3 min czytania 0 komentarzy

Aż do ubiegłego piątku znaliśmy dwóch Łukaszów Teodorczyków. Tego z Anderlechtu, który w tym sezonie dla Fiołków strzela gola za golem i tego z reprezentacji, który mimo 90 minut i dwóch setek z Armenią wsławił się jedynie aferą alkoholową. Wtedy to Teo najpierw asystował przy golu Lewandowskiego, później zaliczył też ostatnie podanie w akcji, w której Robert wywalczył karnego na 3:0. A dziś? Dziś dołożył do tego trafienie spinające klamrą najpiękniejszy rok polskiej piłki w XXI wieku.

Teo waleczny, Teo skuteczny. W Brukseli to nie dziwi, tutaj – trochę tak

Swój występ Teodorczyk też zresztą spiął klamrą, bo udział miał i przy golu otwierającym spotkanie i przy tym zamykającym. Przy drugim – rzecz oczywista. Zamknął świetną akcję rozpoczętą na prawym skrzydle przez Bereszyńskiego i Błaszczykowskiego, przebiegle przerzucając piłkę nad próbującym jeszcze ratować sytuację Belecem. Czyli – krótko mówiąc – robiąc to, co w Belgii wychodzi mu zdecydowanie najlepiej. Karcąc rywala, gdy tylko dostaje piłkę w jego szesnastce i strzelając gola, który – jak to ładnie ujął Marcin Żewłakow – potwierdza, że jest na dobrej drodze, że się nadaje, że może.

Kamyczek do ogródka trzeba mu jednak wrzucić w kontekście pierwszego gola. Pod bramką Artura Boruca to właśnie on odpowiadał za krycie przy rzucie wolnym wbiegającego na krótki słupek Mevlji. W momencie oddawania strzału, który skończył swój lot w siatce bramki reprezentacji Nawałki, Teodorczyk był dobrych parę metrów od stopera Rostowa.

Teodorczyka trzeba też nieco skarcić za sytuację, w której niemal sam na sam wypuścił go przytomnym zagraniem przecinającym linię obrony Wilczek. Mógł strzelać od razu? No mógł. Ale przełożył piłkę do prawej nogi i znacznie zwiększył prawdopodobieństwo skutecznego bloku jego uderzenia. Tak też się stało.

Poza tym nie miał już zbyt wielu sytuacji, ale też nie sposób nie docenić harówki, jaką odwalał nie tylko pomiędzy stoperami Słowenii, ale też wchodząc w drugą linię. Czasami wyciągając środkowych obrońców, ale czasami niestety również z konieczności, szczególnie w pierwszej połowie, gdy zawodnikom bardziej defensywnym brakowało opcji rozegrania w środku pola. Momentami budziło to wręcz koszmary sprzed nie tak znów wielu lat, gdy w ten sposób musiał grać przez pełne 90 minut Robert Lewandowski. Spisywał się w tej roli nieźle, bo potrafił wziąć obrońcę na plecy, odegrać, wygrać walkę fizyczną, kilka razy zaliczał też istotne odbiory, ale na dłuższą metę bez wsparcia niewiele mógł zdziałać. Dlatego też lepiej wyglądało to w drugiej połowie, gdy podczas wejść Teo w drugą linię, gdzieś cały czas bliżej bramki operował Wilczek.

Reklama

Włączając się w rozegranie, Teodorczyk zanotował też dwie asysty przy strzałach – najpierw tym Mączyńskiego z pierwszej połowy, później tym zablokowanym Góralskiego z drugiej, gdy raz jeszcze pokazał, że zastawić to Teo potrafi się jak mało kto, w ten sposób wypracowując pozycję strzałową pomocnikowi Jagiellonii.

Zbierając cały swój występ do kupy i analizując szukając wskazówek na przyszłość, napastnik Anderlechtu na pewno nie będzie się musiał czerwienić ze wstydu. Bramka? Odhaczona. Uciekania od ciężkiej pracy i wspierania kolegów w fazie pressingu i próbach odbioru też nikt nie powinien mu zarzucić. Czy pokazał, że mimo pozasportowych wybryków nie warto go skreślać, bo może być wartościową opcją zapasową? Zdecydowanie tak.

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...