Kibice Dyskoboli Grodzisk Wielkopolski – o ile jeszcze jacyś przetrwali – będą miło wspominać tę postać. A to dlatego, że największe sukcesy na arenie międzynarodowej klubu osiągnięto właśnie za kadencji Słowaka. Chociaż jego kariera miała też to do siebie, że w niektórych momentach była prowadzona bardzo chaotycznie. Co jednak osiągnął w swoim pierwszym epizodzie w Polsce – nikt mu już nie odbierze.
W 2003 roku z Grodziska odszedł Bobo Kaczmarek, wygasł mu kontrakt. Poprzeczka została wysoko zawieszona, bo przecież jego drużyna zdobyła wicemistrzostwo w poprzednim sezonie. Kandydatów do kontynuowania jego pracy było kilku: Dragomir Okuka oraz – o zgrozo – Jerzy Engel czy Ryszard Wieczorek. Był również jeden, który wcześniej pracował zagranicą i nawet miał epizod prowadzenia reprezentacji kraju, czyli właśnie Radolsky. Na przedsezonowym turnieju z udziałem min. Groclinu i Slovanu Bratysława, czyli ówczesnego zespołu Słowaka, Zbigniewowi Drzymale spodobała się gra jego ekipy. Od tego momentu Radolsky był poważnie brany pod uwagę i ostatecznie udało mu się wygrać wyścig o stołek trenerski w Grodzisku.
Pierwszym, kapitalnym efektem jego pracy była jesień 2003 roku w Europie. Najpierw przejście Herthy, dalej pamiętny dwumecz z Manchesterem City i dwa triumfalne remisy. Następnie Groclinowi przyszło się zmierzyć z Girondis Bordeaux i dopiero wtedy ekipa z Grodziska pożegnała się ze swoją życiową przygodą.
Wiadomo, niektórzy powiedzą, że Radolsky dostał gotowca. Taka możliwość do dziś jest brana pod uwagę i po części można się z nią zgodzić. Jednak nie sposób odebrać Słowakowi, że potrafił dać nowy impuls drużynie i wprowadzić ja na jeszcze wyższy poziom. Można powiedzieć, że za Kaczmarka wyglądało to bardzo dobrze, a Radolsky z pewnością niczego w drużynie nie popsuł.
W kolejnym sezonie mieliśmy natomiast następny sukces w krajowych rozgrywkach. Po fantastycznych rozgrywkach 2004/05, kiedy to Radolsky zdobył z Dyskobolią srebrny medal i Puchar Polski, wielu, zawodników dostało propozycje angażu za granicą. Oczywiście skorzystali i zespół powoli rozwalał się na kawałeczki. Jesienią, po paru porażkach w Ekstraklasie, Słowak podał się do dymisji i tym samym skończyła się jego kadencja przy Sportowej 2. Później na naszych boiskach oglądaliśmy go jeszcze w Ruchu Chorzów, Polonii Warszawa i dwukrotnie w Niecieczy, ale do spektakularnych występów sprzed dwunastu lat nigdy już nie potrafił nawiązać.