Reklama

Gabriel Jesus – uosobienie brazylijskich nadziei

redakcja

Autor:redakcja

10 listopada 2016, 11:08 • 7 min czytania 0 komentarzy

Pamiętacie Freda, Jô, albo Diego Tardellego? My niestety tak. Swoje najlepsze lata mieli (dawno) za sobą, lecz długo utrzymywali miejsce w reprezentacji Brazylii. Pokraczni, niezdarni, nieskuteczni… Przeciętny Brazylijczyk, widząc ich w akcji, zapewne czuł mniej więcej to samo co my podczas oglądania kabaretów na jedynce. Nazwijcie to jak chcecie, w każdym razie przyjemność z patrzenia na obie grupy była mniej więcej taka sama. Canarinhos od lat brakowało środkowego napastnika, który potrafiłby postraszyć przeciwnika, a nie wzbudzić w nim politowanie. Brakowało im napastnika klasy światowej. Aż w końcu pojawił się Gabriel Jesus.

Gabriel Jesus – uosobienie brazylijskich nadziei

„Mamy nowego Ronaldo!” wydawały się krzyczeć brazylijskie media po kolejnym dobrym występie zawodnika Palmeirasu w drużynie narodowej. – On przypomina mi mnie sprzed lat – stwierdził z kolei sam Il Fenomeno. Trudno o lepszą pochwałę dla każdego piłkarza z Brazylii. Bezstresowe wychowanie to nie jest, ale reakcje jego rodaków pokazują w jak trudnych czasach dla reprezentacji przyszło im żyć. Canarinhos z lat 2008-2014 byli najgorszymi w historii? Być może. Najbrzydszymi? Na pewno. Odzwyczaili od zwycięstw? Co to to nie. Po prostu przez pewien czas „chcieć” i „móc” w ich słowniku przestały funkcjonować jako synonimy.

https://www.youtube.com/watch?v=L3PwgHFEQ6k

Identyczne drugie dno ma pokładanie ogromnych nadziei w chłopaku, który dopiero w kwietniu bieżącego roku skończył 19 lat. Jego rówieśnicy grywają jeszcze w zespołach juniorskich, tudzież rezerwach, tymczasem on już teraz stał się pierwszoplanową postacią w drużynie narodowej. Kto miał podobnie dobre wejście do futbolu seniorskiego i reprezentacyjnego co Gabriel Jesus? Messi? Neymar? Niezłe towarzystwo, ale i w tym wszystkim zero przypadku. Młody napastnik naprawdę imponuje – spójrzcie na jego liczby:

Brazylia U-20 – 9 meczów, 2 gole, 3 asysty
Brazylia U-23 (w tym olimpijska) – 13 meczów, 5 goli
Brazylia (seniorska) – 4 mecze, 4 gole
Palmeiras Serie A 2016 – 23 mecze, 11 goli, 4 asysty
Palmeiras Copa Libertadores 2016 – 5 meczów, 4 gole

Reklama

Nic dziwnego, że po chłopaka zaraz ustawiła się kolejka chętnych. A byli to chętni z samego topu, w tym PSG, Barcelona, Juventus, oraz Inter. Dwa ostatnie kluby odrzucił, bo jak sam twierdzi, zawsze był fanem Milanu. Przekonał go z kolei Manchester City. Jesus wybrał Obywateli głównie dlatego, że pracuje tam Pep Guardiola. – Chcę się ciągle uczyć, a on mi to umożliwi – mówił zaraz po ogłoszeniu transferu. – Guardiola do mnie zadzwonił i nakłaniał do przejścia do City. To pomogło mi podjąć decyzję. Jeszcze nie poznałem Pepa osobiście, ale jego podejście do sprawy przekonało mnie, że to bezpieczny kierunek w kontekście mojego rozwoju – podkreślał piłkarz.

– Kupując Gabriela, kupiliśmy też gole – stwierdził z kolei Hiszpan. Panowie nie szczędzą sobie wazeliny, ale znając szkoleniowca The Citizens może to i lepiej? Ewidentnie jedna strona zafascynowana jest drugą, więc chyba nie należy spodziewać się, iż talent Brazylijczyka zostanie zmarnowany. Ba, już teraz brytyjska prasa przebąkuje, że sprowadzenie Jesusa na Etihad Stadium oznacza przygotowywanie się Obywateli do możliwego odejścia Agüero. Argentyńczyk wciąż strzela mnóstwo goli, lecz ponoć ma z Pepem dość chłodne stosunki, przez co rzekomo skłania się ku szybszemu opuszczeniu Manchesteru. Z drugiej strony to TYLKO brytyjska prasa. Jej informacje często mają z prawdą tyle wspólnego co książki Janusza Wójcika. Tę wersję potraktujmy więc jako jedną z wielu możliwych opcji, a nie pewnik.

Transfer Gabriela to inwestycja w przyszłość – inaczej nie da się go rozpatrywać. Dlatego do The Citizens dołączy dopiero w Styczniu, a do tego czasu zostanie w walczącym o tytuł mistrzowski Palmeirasie. Gdyby Verdão udało się wygrać, byłby to ich pierwszy ligowy tryumf od 1994 roku. Jesus miałby w tym sukcesie wielki udział, bo na ten moment jest najskuteczniejszym strzelcem ekipy (11 goli). – Jeszcze nie pokazał maksimum swoich możliwości – twierdzi Cuca, obecny szkoleniowiec Palmeirasu. To on najbardziej zabiegał latem, aby napastnik został na Allianz Parque jeszcze przez kilka miesięcy. Zupełnie jakby czytał w myślach dyrektorów Manchesteru City, którzy sami chcieli wyjść z podobną inicjatywą. Każdej z trzech stron takie rozwiązanie wychodzi na dobre.

https://www.youtube.com/watch?v=Gqemskft0ag&t=165s

Oprócz liczb, Guardiolę do Gabriela Jesusa dodatkowo przekonały też inne jego cechy – dyscyplina i dobre wychowanie. Według opisu Alfredo Spalli, dziennikarza Guardiana, Brazylijczykowi nawet w minimalnym stopniu nie odbiła sodówka. Ubiera się zwyczajnie, rozmawia z każdym pracownikiem Palmeirasu, nie odgradza się od świata okularami słonecznymi i wielkimi słuchawkami. Kiedy Spalla umówił się z nim na wywiad, ten od razu przeprosił go za kilkuminutowe spóźnienie, bo chwilę temu odbywał akurat odnowę biologiczną. Niby nic, niby to normalne, choć można podejrzewać, że wielu zawodnikom w jego wieku i przy podobnych sukcesach odbiłaby palma. – Są piłkarze, którzy wygrają jeden puchar i już uważają, że znaleźli się na szczycie świata – twierdzi świadomie Jesus. – Nie dopuszczam takich myśli do mojej głowy. Ludzie idealizują mnie, bo zdobyłem z Brazylią złoty medal na Igrzyskach, ale… to tylko medal – dodaje skromnie.

O to, by Gabriel twardo stąpał po ziemi zawsze najbardziej starała się jego matka. To ona pierwsza chwali go za kolejne osiągnięcia w piłce nożnej, ale też i konstruktywnie krytykuje, gdy jej syn rozegra zły mecz. – Zawsze wiele ode mnie wymagała – potwierdzał Jesus. – Ma bardzo dobre podejście. Jej szczerość bardzo mi pomaga – deklarował.

Reklama

Chcąc czy nie, Brazylijczyk poniekąd nie miał wyboru, musiał stać się bardziej samodzielny i odpowiedzialny, bo jego ojciec zmarł, gdy Gabriel był jeszcze bardzo młody. Matka natomiast pracowała jako sprzątaczka. Wynosiła worki na śmieci, nie worki z pieniędzmi, a do wyżywienia miała trzech synów. Dziś praktycznie każdy jest dorosły, a nasz bohater zarabia tyle, iż spokojnie może pomóc każdemu członkowi rodziny.

gabriel-jesus-junto-com-os-irmaos-emanuele-caique-e-felipe-e-a-mae-vera-1441212712937_956x500

On nie zapomina jednak o swoich korzeniach – wychowywał się w typowych fawelach i wraca do nich często, by odwiedzać przyjaciół. Wiąże się z tym dość zabawna ale i dobrze obrazująca tamtejsze realia historia. Podczas jednej z wizyt w rodzinnych stronach Jesusa zatrzymała drogówka. – Młody, czarnoskóry chłopak prowadzący drogi samochód zawsze zostanie wylegitymowany w Jardim Peri. Tak to już jest w naszym społeczeństwie – opisywał całe zajście.

Jego przywiązanie do miejsca, z którego pochodzi ma także wymiar symboliczny. Aby oddać swym korzeniom należyty szacunek zrobił sobie tatuaż, niemal identyczny względem tego, który ma Neymar. Na łydce jednego i przedramieniu drugiego widoczny jest chłopiec z piłką pod pachą, tęsknie spoglądający w kierunku faweli.

https://www.instagram.com/p/BIlqxoBABWu/

Miejsce zamieszkania nie mogło też nie mieć wpływu na styl gry naszego bohatera. To typowa historia. Gabriel rozwijał technikę oraz zwinność, żeby agresywni przeciwnicy nie zrobili mu krzywdy podczas meczów. Jesus przez lata występował w várzea, rozgrywkach ulicznych, a tam nikt z nikim się nie patyczkuje. Można się domyślać, że wybiło się z nich tyle samo piłkarzy, co zakończyło swe kariery z powodu różnorakich kontuzji. Jemu udało się przetrwać, choć do profesjonalnego klubu – właśnie Palmeirasu – trafił dopiero w wieku 15 lat. Wcześniej zdarzało mu się rozgrywać spotkania nawet na boisku w miejscowym… więzieniu wojskowym.

– Futbol jest dla mnie wszystkim. Zapragnąłem zostać piłkarzem, gdy miałem 6 lat i nie wyobrażałem sobie, że może stać się inaczej. Myślałem o piłce non stop. Trenowałem ją, oglądałem w telewizji, grałem w nią na konsoli. Wzorem napastnika jest dla mnie Francesco Totti. W grach video zawsze wybierałem go do swojego składu. Moi znajomi czasem śmieją się ze mnie, twierdzą, że na punkcie futbolu mam obsesję, ale jest on dla mnie stylem życia – mówi GJ.

Przeskok z ulic Jardim Peri do Manchesteru City zajął mu stosunkowo mało czasu: 4-5 lat. Wtedy rywalizował z miejscowymi dzieciakami, za kilka miesięcy przyjdzie mu konkurować o miejsce w składzie z takimi zawodnikami jak wcześniej wspomniany Agüero, Nolito, Sterling, Sane, Iheanacho, Navas… Pewnym atutem świadczącym na korzyść Gabriela będzie z pewnością jego wszechstronność. – Najbardziej lubię występować jako lewoskrzydłowy, ale żeby było jasne, wywiążę się z każdej roli, która zostanie mi powierzona – mówił. – Nie miałbym żadnego problemu, jeśli musiałbym poświęcić się dla drużyny. Czasami to dobre krycie i odbiór ma największy wpływ na to, czy potem gol padnie, czy też nie – dodawał.

https://www.youtube.com/watch?v=ApO5HMctqec

Presja, z jaką Brazylijczyk musi się zmierzyć, jest ogromna. Obywatele zapłacili za niego 24 miliony euro, co już samo w sobie stanowi spore obciążenie. Mają też nadzieję, iż Gabriel nie okaże się kolejną wydmuszką sprowadzoną z Kraju Kawy. Kilka takich grało już wcześniej na Etihad – Elano, Gláuber, Geovanni, Jô, Robinho to były strzały celne niczym ten niedawny Pedro Leóna z rzutu karnego.

Kolejny ważny sprawdzian czeka Jesusa już tej nocy, kiedy to Brazylia zmierzy się z Argentyną w ramach eliminacji do mundialu w Rosji. Canarinhos podejdą do konfrontacji jako liderzy grupy. Jakże zmienił się obraz tej ekipy od czasu, gdy Dungę zastąpił Tite! Gabriel to jej talizman – z nim w składzie gospodarze piątkowego meczu wygrali cztery z czterech spotkań, a on sam nie trafił do siatki tylko raz, z Kolumbią.

U Argentyńczyków nastroje są zgoła odmienne – podopieczni Edgardo Bauzy niby nadal mają drugą najlepszą defensywę w Ameryce Południowej, ale w ostatnich trzech potyczkach stracili aż pięć goli. Remisy z Wenezuelą oraz Peru i przegrana z Paragwajem podkopały zaufanie do kolejnego szkoleniowca. Gdyby rywalizacja zakończyła się dziś, Albicelestes nawet nie mieliby po co lecieć do Rosji, no chyba że w roli kibiców. Jesus może zatem dodać w piątek kolejny ważny wpis do swojego CV – wstępny booking biletów na rosyjskie trybuny dla Argentyńczyków.

Mariusz Bielski

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...