Nikt nie był bardziej rozpieszczony, niż kibic Serie A na przełomie wieków. Co druga ekipa to potęga, pół ligi marzy o scudetto, co kolejkę sędziowie wyganiali na boiska całe gwiazdozbiory, a nawet w teoretycznych zespołach-czereśniakach kryją się asy.
Dziś Parma – Lazio byłoby starciem bankruta z przyszarzałą marką, cieniem swojej przeszłości. W 1999? Potyczka ekip, które mogły rzucić całą Europę na kolana. To w takim meczu kapitalną bramkę zdobył Matias Almeyda, którego kojarzymy raczej z perfekcyjnie egzekwowaną zasadą “piłka może przejść, piłkarz nigdy”.
Nie możemy pozbyć się wrażenia, że to powinno wylądować na trybunach. Wybicie na wiwat, prawie jak na uwolnienie albo na aferę. A przecież poszło idealną trajektorią prosto za kołnierz bramki Buffona.