Wyżej wymieniony, nie należał do tych, których rozliczano ze zdobytych bramek. Jednak jak już ładował, to były to gole cudownej urody. Dzisiaj przypominamy jego fenomenalne uderzenie w starciu z „Dumą Katalonii“.
Niedoszły gracz Zagłębia Lubin (!) był typem łącznika między obroną a atakiem, z czego wywiązywał się co najmniej bardzo dobrze. Mamy maj 2009 roku i drugą część dwumeczu pomiędzy „The Blues“ a Barceloną. Walka o finał w Rzymie, gdzie przyjdzie się zmierzyć z Manchesterem United. Jak pokazuje historia, Chelsea nie przebiera w środkach. 9. minuta – akcja lewą stroną boiska, zagranie do Franka Lamparda, który oddaje uderzenie, zblokowane przez defensorów Barcy, piłka leci górą i trafia na ok. 20 metr. Tam do niej dobiega Essien, który ma łatwy do odczytania zamiar: strzelić gola, o którym będzie się mówiło latami. Ładuje woleja z lewej nogi – zadanie wykonane.
Pierwszy mecz w Barcelonie zakończył się bezbramkowym remisem, w rewanżu długo prowadzili Anglicy, ale w doliczonym czasie gry dali sobie wbić wyrównującego gola.