Na co dzień jedna z najbardziej obiecujących dziesiątek w Ekstraklasie, czołowy zawodnik Ruchu Chorzów i młodzieżowy reprezentant Polski, prywatnie zaś wierny kibic Realu Madryt i wielki fan hiszpańskiego futbolu. O tym, skąd wzięła się fascynacja Królewskimi, kto z dawnego i dzisiejszego Realu jest dla niego idolem, nauce hiszpańskiego i rzecz jasna o wieczornym starciu z Legią porozmawialiśmy króciutko z Patrykiem Lipskim.
Kiedy i w jaki sposób zafascynowałeś się Realem Madryt?
Nie zaczęło się to od żadnego konkretnego spotkania. Pamiętam, że moją uwagę przykuły przede wszystkim te wielkie gwiazdy. To sprawiło, że zacząłem im kibicować. Beckham, Zidane, Roberto Carlos, Ronaldo… Myślę, że to właśnie cały ten gwiazdozbiór wzbudził we mnie sympatię do Królewskich.
Który z nich imponował ci najbardziej?
Zidane, ponieważ odkąd zacząłem grać w piłkę zawsze występowałem w środku pomocy. Podobał mi się jednak także Guti. Potrafił zagrać w naprawdę magiczny sposób.
Jak w takim razie z perspektywy kibica Realu postrzegałeś przyjście do Realu Zidane’a już w roli trenera. Sceptycyzm czy jednak dałeś się ponieść otoczce jego legendy?
Chyba druga z tych opcji. Zizou przychodził za Beníteza, więc można powiedzieć, że gorzej i tak nie będzie. Zaufałem mu i cieszyłem się, że jednak taka legenda dostaje szanse na ławce trenerskiej. Później zaś odnosił już same sukcesy. Koniec końców wyszło na to, że był to dobry wybór.
Wierzyłeś jednak, że może zatriumfować tak szybko? Wielu z początku mówiło, że najważniejsze jest to, by dać mu najpierw trochę czasu.
Nie spodziewałem się, że Real może ostatecznie zwyciężyć w Lidze Mistrzów. Ale wiedziałem, że Zidane poprawił tam przede wszystkim atmosferę, która jest najważniejszą rzeczą. Jeśli chodzi bowiem o samych zawodników, już w momencie przyjścia miał on najsilniejszą kadrę na świecie. Okazało się, że nawet bez większego doświadczenia, bo przecież przedtem prowadził jedynie drużynę rezerw, można mimo wszystko odnieść sukces.
Za dzieciaka biegałeś po boisku w jego koszulce?
Tak, co ciekawe pierwszą moją koszulką była ta z nazwiskiem Zidane’a jeszcze z Juventusu. Mam ją z resztą do dzisiaj. Później miałem kilka koszulek Realu, ale raczej bez nazwisk.
A kto z obecnych piłkarzy Realu jest twoim ulubionym?
Cristiano Ronaldo. Kibicuję mu już od dawna. Jego ambicja mnie fascynuje. Mimo że zdobył wszystko w piłce, cały czas chce zdobywać tytuł, strzelać. Nawet w zwykłych meczach w lidze, gdy wydaje się, że mógłby odpocząć, on zawsze chce grać. Poza tym w kontekście mojej pozycji na boisku, podpatruję w szczególności Lukę Modricia. Wzór środkowego pomocnika, w moim odczuciu aktualnie najlepszy rozgrywający na świecie.
Który mecz Realu z ostatnich lat zapadł ci najbardziej w pamięć?
Jako pierwszy na myśl przychodzi na pewno finał z Atlético. Pamiętna główka Ramosa w praktycznie ostatniej sekundzie i koniec końców zwycięstwo po dogrywce…
W zeszłym sezonie miałeś nawet okazję po raz pierwszy obejrzeć mecz Realu na żywo.
Zgadza się, to było 30 grudnia zeszłego roku. Real na Bernabéu grał z Realem Sociedad. Co prawda Królewscy wygrali 3:1, ale Ronaldo nie strzelił karnego, a atmosfera na trybunach nie była zbyt dobra. To była końcówka pracy Beníteza, którego kibice już mieli dość. Mimo zwycięstwa dało się usłyszeć gwizdy. Tak czy inaczej stanowiło to spełnienie marzeń. Dzień wcześniej zwiedziłem sobie stadion, zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Jestem pewien, że jeszcze zobaczę Real na żywo. Szkoda, że ostatecznie nie w Warszawie, ale jeszcze będzie okazja.
A jak idzie nauka hiszpańskiego?
W dalszym ciągu biorę lekcje i powoli idzie do przodu. Nie jest to aż tak trudny język. Kontynuuję naukę i mam nadzieję, że w przyszłości pomoże mi to, jeśli spełni się moje wielkie marzenie o transferze do ligi hiszpańskiej. Uczę się jednak głównie dla siebie. Niewiele osób zna hiszpański, może przyda się kiedyś nawet na wakacjach. Zawsze jakiś plus.
Jak z perspektywy piłkarza postrzegasz starcie mistrza Polski z Realem na Bernabéu?
Myślę, że to będzie dla zawodników Legii przede wszystkim spełnienie marzeń. Przepaść jest jednak ogromna pod każdym względem. To, że będziesz miał okazję zmierzyć się z chociażby Cristiano Ronaldo – nawet mimo niewielkich szans Legii – można śmiało rozpatrywać w kategoriach wspomnianego spełnienia marzeń. To będzie dla nich niewątpliwie wielka przygoda. W Ruchu grałem z Markiem Zieńczukiem, który czasami wspominał boje Wisły z Barceloną. Przeżycie, które może przytrafić się tylko ten jeden raz w życiu.
Da się uniknąć kompromitacji jak w meczu z Borussią?
Myślę, ze z Borussią Legia skompromitowała o tyle, że z samej gry nie dało się wyciągnąć absolutnie żadnych pozytywów. W takich starciach szczególnie trzeba unikać tracenia bramek po stałych fragmentach. Dziś prognozuję podobny wymiar kary, moim zdaniem Real wygra minimum 5:0. To jednak nie będzie kompromitacja, Królewscy to zupełnie inna półka i trzeba się z tym pogodzić. Legia będzie walczyć i oby jak najdłużej udało im się przetrwać. Tak jak jednak wspomniałem – przeczuwam co najmniej 5:0.
Fot. FotoPyK