Reklama

Lebiedziński: Przeżycie jak w Madrycie

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

18 października 2016, 12:44 • 4 min czytania 0 komentarzy

Przetrwanie. Na boisku, trybunach, na „palco” VIP na Bernabeu. Najbardziej prestiżowy mecz nowoczesnej historii Legii Warszawa, starcie z obrońcą tytułu i legendą europejskich rozgrywek, został odpalony przez media jako jedna wielka raca strachu. Zanim ktoś wrzuci tę racę na murawę i zrobi się wielka chmura wstydu, trzeba koniecznie zgasić ją zawczasu. Może być nawet w zadku.

Lebiedziński: Przeżycie jak w Madrycie

Kiedy po 21 latach dostajesz się do Ligi Mistrzów i los obdarowuje cię dwumeczem z Realem Madryt, musisz cieszyć się jak dziecko pod choinką. Rozpakuj prezent, wyjmij zabawkę i baw się na całego. Magiczny moment, który pamiętasz przez resztę życia. Wygląda na to, że Legia nie tylko prezentu rozpakować nie chce, lub nie umie, ale zaraz ktoś może za nią spalić całą choinkę.

Łańcuch informacyjny od awansu do wyśnionej Champions League jest zatrważający. Najpierw stewardzi na Ł3 dostali gazem pieprzowym po oczach, później piłkarze dostali 6 goli. W międzyczasie Twitter zwolnił trenera, klub umocnił się w dole ligowej tabeli, a na górze palce do oka wsadzają sobie właściciele. Na Dzień Zaduszny UEFA zamknęła stadion Legii, żeby wielki Real również pochylił się nad grobem. Może nawet zapalił kilka świeczek za Najwierniejszych. W takiej otoczce Legia przyjechała do Madrytu. Wielki dzień, wielki mecz.

Na dzień dobry powitanie od hiszpańskich mediów. „Marca” zapowiada goleadę, parę Hlovex-Bereszyrski na bokach obrony gości i Jadlowca w środku pola. Przy okazji cytuje Trzeciaka, który Roberta Lewandowskiego kasuje Mikelem Arruabarreną. „ABC” pisze o najeździe warszawskich, radykalnych hord, których do upilnowania miasto wystawia cztery razy więcej służb porządkowych niż na ostatni mecz Atletico z Bayernem. W tym kraju nawet król Filip VI Burbon nie ma lepszej obstawy. „AS” już wydał wyrok i przypisuje morderstwo kibica Widzewa kibolom Legii. Szczyt obłędu został jednak osiągnięty wczoraj po północy. W Radio Cope zastanawiano się czy ultrasi Legii wniosą race w – tu cytuję słowa reporterki Susany Guasch – „męskiej dupie lub kobiecej dziurce”. Fachowo, sympatycznie i bardzo smacznie.

Po wczorajszym treningu i konfrencji prasowej Legii, władze klubu zaprosiły polskie media na trzecią połówkę do RealCafe na Bernabeu (swoją drogą super zwyczaj). Na bladej twarzy Bogusława Leśnodorskiego nie było widać galaktycznego nastroju, 24 godziny przed meczem z Realem. Walka o władzę toczy się w Legii w gabinetach, toczy się również na Żylecie. Interesy – wielkie i te mniejsze – każde według proporcjonalnego apetytu. Istnieje REALna groźba, że jeśli dziś wieczorem powtórzą się sceny z kilku poprzednich europejskich wyjazdów, Legia zostanie wykluczona z pucharów na rok, może lata. Nawet jeśli Madryt wystawi 100 tysięcy funkcjonariuszy, nie będzie w stanie przechytrzyć speców od pirotechniki z Łazienkowskiej. To nie ta Liga Mistrzów. Florentino Perez 3 lata temu wyrzucił z Bernabeu ostatnie zorganizowane grupy Ultras Sur. Z poważnym kibicowskim problemem klub nie miał kontaktu od końca lat 90. To nie to samo, co zajmować się podpitymi fanami City rzucającymi jednoeurówki w żebrzące Cyganki na Plaza Mayor. Na szerszej hiszpańskiej opinii publicznej nagrania z życia Żylety robią wrażenie podobne jak korespondencje wojenne z Al-Falludża. Ja podchodzę do tego z dystansem. Spędziłem z Żyletą 90 minut podczas finału Pucharu Polski 2015 (taka niespodzianka od przyjeciela z okazji kawalerskiego…). Stałem obok gości w kominarkach rozpylających kolorowy dym, odpalających race, pomagałem w rozwijaniu i składaniu oprawy. Ani przez chwilę nie czułem strachu, który dziś ogarnia miliony fanów Realu. Nigdy nie widziałem tak skoordynowanych i zorganizowanych kilku tysięcy fanatycznych osób. Pasja ponad wszystko. Pasja w zgodzie z regułami gry – fantastyczne wrażenia. Złamanie ich – koniec widowiska. Jak zawsze – cienka czerwona linia, za którą albo wszyscy klaszczą, albo cierpią.

Reklama

Mam taką naiwną, ale szczerą nadzieję, że piłkarze Legii zostaną polskim Eibar. Że jak już wyjdą na murawę Bernabeu, wyciągną smartfony i zrobią sobie selfie na pamiątkę, to później zagrają mecz życia. Być może pierwszy i ostatni w Madrycie – idealna historia dla wnuków. Nawet jeżeli Jodłowiec ma 0,00000001% szans na założenie siatki Kroosowi, to niech próbuje, niech Radović drybluje Marcelo nawet jeżeli dotknie piłkę pięc razy w całym meczu. Bez strachu na twarzy, bez 0:2 w tunelu, bez kompleksów, presji i ton problemów zrzuconych na barki od początku sezonu. Czysty dysk. Niech każdy z piłkarzy rozpakuje i cieszy się swoim prezentem.

Budżet – 40M€ – oraz politykę wentylacji szatni co sezon Baskowie z Eibar mają podobną do Legii. Ciężko porównywać w tym momencie jakość obu drużyn, ale nikt nie może odebrać Magierze szans na skopiowanie idealnego planu Mendilibara. A nawet jeśli się nie uda i Legia polegnie jak Malmoe 0:8, Granada 1:9, albo Rayo 2:10, to przynajmniej niech każdy z piłkarzy stanie przed lustrem w szatni i otwarcie przyzna: zapieprzałem 90 minut, na więcej umiejętności mi nie pozwoliły.

Rafał Lebiedziński

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
1
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...