Dobrą wiadomością dla szkoleniowca jest powrót do zdrowia Michała Pazdana. Reprezentant Polski będzie gotowy na występ przeciwko Królewskim i na Santiago Bernabeu powinien zagrać od pierwszej minuty. Szkoleniowiec Legii nie ryzykował wystawienia zawodnika w Szczecinie. – Po powrocie ze zgrupowania kadry Michał ćwiczył z nami kilka dni, wcześniej nie miałem go do dyspozycji. Jeśli chodzi o formę Kuby Rzeźniczaka, to rozliczam go tylko za okres, od kiedy prowadzę zespół. Po meczach z Lechią i Sportingiem Lizbona zasługiwał na pozytywne oceny. Przeciwko Pogoni popełnił błędy, ale najważniejsze będzie, w jaki sposób na nie zareaguje – mówi Jacek Magiera w dzisiejszym “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
W “Fakcie” – poza tekstami pomeczowymi – niewiele czytania. Zacytujmy więc tylko tekst o fatalnej obronie Legii.
Bilans straconych w tym sezonie goli przez Legię może przyprawić jej kibiców o ból głowy. Stołeczny zespół od początku rozgrywek dał się zaskoczyć rywalom 32 razy! Fatalna statystyka defensywy przekłada się na kiepskie wyniki mistrza Polski. Po porażce z Pogonią (2:3) ekipa Jacka Magiery (39l.) nie wydostała się z dolnej części tabeli. Za głównych winowajców straty punktów w Szczecinie trzeba uznać duet środkowych obrońców: Jakuba Rzeźniczaka (30 l.) i Jakuba Czerwińskiego (25 l.). (…) – Nie ustrzegliśmy się błędów i dlatego przegraliśmy. Rywale nastawili się na grę z kontry i byli zabójczo skuteczni. Prowadziliśmy grę, atakowaliśmy, ale nic to nie dało. Przeciwnicy niczym nas nie zaskoczyli, a mimo to zwyciężyli – denerwował się Czerwiński.
GAZETA WYBORCZA
Jerzy Dudek jest optymistą przed meczem Legii w Madrycie.
Pierwsze pytanie zabrzmi może nieco brawurowo – Legia jest gotowa na Real?
Jestem wrogiem katastroficznych wersji wyprawy na Bernabéu. Że piłkarzy Legii czeka kompromitacja lub blamaż. Muszą wierzyć, że przyszedł ten niezwykły dzień, gdy mogą postawić stopę na jednym z najbardziej kultowych stadionów, zagrać przeciw najbardziej utytułowanej drużynie świata w obecności kilkudziesięciu tysięcy widzów. Nie ma sensu się kulić ze strachu, trzeba sobie powiedzieć, że najgorsze za Legią. Myślę, że taka klęska jak z Borussią Dortmund już się nie powtórzy. Jeśli mistrz Polski zagra mądrze, twardo, mężnie, a Real nie rzuci na szalę stu procent sił i środków, powinno być dobrze.
Co to znaczy: dobrze?
Fajny, ciekawy mecz, który będzie dla Legii rodzajem rehabilitacji za to, co przeżyła w Lidze Mistrzów do tej pory. Chodzi mi o postawę piłkarzy i kibiców z Warszawy. Wizerunek mistrza Polski w Europie mocno ucierpiał, jest okazja go poprawić. Jeśli fani Legii pokażą klasę na Bernabéu, a piłkarze zagrają z poświęceniem, to klub z Warszawy podważy opinię, iż odstaje od elity pod każdym względem.
SUPER EXPRESS
Z Jerzym Dudkiem rozmawia także “Superak”. Temat jest jednak inny – balangi w kadrze.
Jest też zarzut, że zgrupowania zaczynają przypominać zjazdy rodzinne. Każdy gości kogo chce, kiedy chce.
Tego bym się nie czepiał. Żony i narzeczone piłkarzy też współtworzą atmosferę w reprezentacji. Wiemy, że w ostatnim czasie była ona znakomita, również dzięki partnerkom piłkarzy. Natomiast ostatnie wydarzenia sprawiły, że piłkarze sami nałożyli na siebie jeszcze większą presję.
W jakim sensie?
Pamiętam, jak z kolegami z Liverpoolu wyskoczyliśmy na miasto przed meczem z Benficą w Portugalii. Skończyło się niefortunnie, wszystko wyszło na jaw. I presja zrobiła się ogromna. Wszyscy mówili: “no, zobaczymy teraz, jak ta banda pijaków poradzi sobie z Benficą”. Siedziałem wtedy na ławce rezerwowych, ale i tak czułem wielką presję. Na szczęście wygraliśmy. Teraz podobnie będą się czuć nasi gracze przed Rumunią.
“Superak” opisuje dalej wybryki kibiców przed debrami Łodzi.
22 osoby zatrzymane przez policję, racowisko i wielka awantura przy Piotrkowskiej. To bilans 63. piłkarskich derbów Łodzi. Na boisku ŁKS zremisował z Widzewem 2:2. W niedzielne popołudnie setki sympatyków Widzewa protestowały przed Urzędem Miejskim w Łodzi. Powodem demonstracji był brak zgody na wejście kibiców tej drużyny na rozgrywane na stadionie przy al. Unii derby z ŁKS-em. Kiedy organizatorzy ogłosili zakończenie protestu, rozpoczęła się wielka awantura. Chuligani zaczęli prowokować starcia z policją, odpalili dziesiątki rac. Kiedy stróże porządku ruszyli do akcji, by pacyfikować zgromadzenie, w ich stronę poleciały szklane butelki, kamienie, a nawet płyty chodnikowe.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
“PS” zdominowany przez relacje pomeczowe. Postaramy się ich uniknąć. Na start rozmówka z Szymonem Pawłowskim po wczorajszym spotkaniu.
Trener Nenad Bjelica powiedział po końcowym gwizdku, że był to najsłabszy mecz, odkąd został szkoleniowcem Lecha. Zgadza się pan z tą opinią?
Trudno to ocenić na gorąco. Inaczej wygląda to wszystko z boiska, a inaczej, kiedy obserwuje się z boku. Na pewno jednak brakowało nam dzisiaj jakości. Mieliśmy dobry pierwszy kwadrans, potem już było znacznie słabiej. Nie było odpowiedniego zawiązania akcji, mieliśmy na pewno też po przerwie dużo strat i niedokładności. Gra nam się dzisiaj nie kleiła. Szkoda, wielka szkoda, że mimo tego wszystkiego jakoś nie zdołaliśmy przepchnąć tego spotkania. Przez dwa tygodnie przerwy reprezentacyjnej chcieliśmy podtrzymać formę fizyczną. Pierwszy tydzień był mocniejszy, drugi był typowym przygotowaniem pod mecz. No i cóż, wyglądało to tak, jak wyglądało…
Bjelica mówił również, że kilku piłkarzy na murawie nie było sobą.
Ciężko mi powiedzieć, z czego to wynikało. Być może to wina boiska, być może gry Wisły Kraków, a być może po prostu dyspozycji dnia. Co tu dużo mówić, cała nasza gra nie była taka, jakiej oczekiwaliśmy. Brakowało przede wszystkim wymiany podań na 1-2 kontakty, zdecydowanie za dużo holowaliśmy piłkę. A do tego pod polem karnym gubiliśmy się. Boli to, że straciliśmy gola w ostatniej minucie. Nie było to wielkie widowisko, ale objęliśmy prowadzenie i byliśmy o krok od wywalczenia trzech punktów. Powinniśmy to skromne 1:0 dowieźć do końca.
Obrona jest w dalszym ciągu największym problemem Legii. Warszawski zespół w 22 meczach stracił 32 bramki. To nie napawa optymizmem przed meczem z Realem.
Dobrą wiadomością dla szkoleniowca jest powrót do zdrowia Michała Pazdana. Reprezentant Polski będzie gotowy na występ przeciwko Królewskim i na Santiago Bernabeu powinien zagrać od pierwszej minuty. Szkoleniowiec Legii nie ryzykował wystawienia zawodnika w Szczecinie. – Po powrocie ze zgrupowania kadry Michał ćwiczył z nami kilka dni, wcześniej nie miałem go do dyspozycji. Jeśli chodzi o formę Kuby Rzeźniczaka, to rozliczam go tylko za okres, od kiedy prowadzę zespół. Po meczach z Lechią i Sportingiem Lizbona zasługiwał na pozytywne oceny. Przeciwko Pogoni popełnił błędy, ale najważniejsze będzie, w jaki sposób na nie zareaguje. Jest dla mnie jasne, że musimy pracować nad grą w defensywie, bo mamy tu wiele do poprawy – mówi Magiera. Od początku sezonu największą bolączką Legii są stałe fragmenty gry, po których drużyna z ulicy Łazienkowskiej straciła aż 19 goli. – To musi siedzieć w głowach zawodników, bo nie przypominam sobie, żeby w ostatnich latach zespół był tak zdekoncentrowany. Przed meczem z Realem wielu powodów do optymizmu nie ma, trzeba liczyć na najniższy wymiar kary – przewiduje były obrońca mistrza Polski Zbigniew Mandziejewicz.
Dalej czytamy sympatyczną relację z derbów Łodzi.
Minuty mijają, a centrum Łodzi coraz liczniej wypełnia się ubranymi na biało kibicami ŁKS. Spacerując ciasnymi ulicami śródmieścia przyglądamy się kolejnym napisom na murach. Fani łódzkich klubów wykazują się nie lada pomysłowością. “ŁKS robi herbatę z wody po pierogach”. “Widzew szczepi się na katar”. “ŁKS jeździ na wakacje do Zgierza” – to tylko niektóre, łagodniejsze pozdrowienia od jednych dla drugich. Nie ma chyba drugiego miasta w Polsce, gdzie kibicowskie sympatie rozkładałyby się tak równomiernie jak w Łodzi. (…) Przy Alei Unii, gdzie za chwilę odbędzie się mecz, jest już prawdziwy tłum. Na mecz czwartej klasy rozgrywkowej przyszło ponad 5000 kibiców, a pewnie byłoby ich cztery razy więcej, gdyby nie ograniczenia stadionu ŁKS. Na obiekt nie wejdą kibice Widzewa, ponieważ zgody na to nie wyraziła policja. Jest to kolejny argument na rzecz tego, że faworytem wydają się gospodarze. Nie tylko są liderem, na swoim boisku zdobyli w tym sezonie 17 goli, nie tracąc żadnego, ale także mają za sobą „dwunastego zawodnika”. Widzew musi nastawić się na atak. Nie może pozwolić ŁKS na umocnienie się na pozycji lidera. Obiekt wybudowany za 100 mln złotych stał się obiektem kpin kibiców Widzewa. Z racji tego, że ma tylko jedną trybunę, nazywany jest przez nich „balkonem z widokiem na trawnik”. Widzewiacy śmieją się, że przy przyśpiewce „druga strona odpowiada”, zareaguje jedynie zawiadowca znajdującego się vis a vis Dworca Kaliskiego. Niemniej jednak stadion robi wrażenie, a miejscowi jego część główną porównują do słynnego Old Trafford. Zainteresowanie derbami wciąż jest ogromne. Do Łodzi zawitali dziennikarze z wielu państw – Niemiec, Anglii Ukrainy, Litwy i innych.
Grzegorz Krychowiak nie zebrał po ostatnim meczu zbyt dobrych recenzji.
– “Krychowiak, słabe ogniwo” – głosi tytuł tekstu w dzienniku “Le Parisien” podsumowującego grę piłkarzy PSG w Nancy. Polak dostał najniższą ocenę w zespole – 3 w skali 1-10. – Miał problemy z rozgrywaniem. Letni nabytek paryżan nie wyszedł z cienia Thiago Motty, a w 80. minucie mógł spowodować podyktowanie karnego (popchnął Christophe’a Mandanne i miał szczęście, że sędzia tego nie zauważył – przyp. red.) – uzasadniono ocenę. Równie nisko ocenił Polaka portal maxifoot.fr. – Krychowiak rozczarował. Miął udział przy bramce Lucasa, ale zdecydowanie nie błysnął w meczu z Nancy. Zupełni niepotrzebnie stracił kilka piłek, zdarzało mu się stawiać drużynę w niebezpieczeństwie. Nie był też wystarczająco obecny w defensywie, aby naprawić swoje błędy – napisano. Krytycznie ocenił Polaka również znany portal goal.com. – Nie wyglądał najlepiej pod względem fizycznym i o ile niekiedy przydawał się w defensywie, o tyle miał spore problemy z konstruowaniem gry.
Fot. FotoPyK