Tak wielu polskich piłkarzy przeprowadziło się ostatnio do Francji, że po prostu co jakiś czas musimy dostać mecz, w którym kadrowicze zmierzą się ze sobą – i to naprawdę dobrze, sporo kibiców może dzięki temu przekonać się do często niedocenianej Ligue 1. Dziś grało Rennes z Bordeaux, czyli patrząc przez patriotyczne okulary: Grosicki kontra Lewczuk.
Grosicki, jak to on, był chimeryczny – komentator często musiał wymawiać jego nazwisko, ale nie zawsze w do końca pozytywnym kontekście. Miał bowiem Kamil swoje sytuacje, ale raz przegrał pojedynek z Carrasso, a przy innej okazji źle trafił w piłkę i obił bandy reklamowe. Co na plus, to oczywiście jego udział przy samobójczym trafieniu Contento, to pomocnik reprezentacji Polski wywarł na rywalu presję i ten wpakował sobie futbolówkę do siatki. Jednym zdaniem: sporo wiatru, ale takie niechlujstwa, jak choćby źle wyrzucony aut, po prostu rażą.
Co do Lewczuka, to właściwie powtarza się scenariusz z jego poprzednich spotkań – Igor jest we Francji bardzo solidny, Bordeaux ma z niego sporą pociechę i chyba sami mogą być zaskoczeni, że gość ze słabej ligi wchodzi do nich jak do siebie. Dziś Polak znów grał dobrze, zaliczył kilka ważnych i pewnych interwencji, największą klasę pokazał chyba wtedy, gdy odebrał piłkę rywalowi i świetnie uruchomił Meneza.
Najlepszy mecz Igora Lewczuka we Francji. Bordeaux odbiera punkty Rennes.
— Mateusz Święcicki (@matiswiecicki) October 16, 2016
A sam mecz? Naprawdę dobrze się to oglądało, mieliśmy niezłe tempo i sporo spięć pod obiema bramkami, ale piłkarzom – tak jak wspomnieliśmy, również Grosickiemu – brakowało nieco skuteczności. Pudłował choćby w pierwszej połowie Menez, w drugiej po stronie Rennes obramowanie bramki obijał Ntep i Diakhaby. Gospodarze dążyli do wygranej, bo prowadzenie stracili po rzucie rożnym, kiedy gola strzelił Pallois. Mieli co prawda przewagę, ale ostatecznie zapłacili cenę dwóch punktów za utratę kontroli nad meczem.