Jeśli Zidane i Cristiano Ronaldo są wzorowymi służbistami, to istnieje szansa, że piątkowy wieczór zarwali przy Ekstraklasie. Jeśli tak właśnie się stało, to Zidane raczej nerwowo nie spalił ramy szlugów w dziewięćdziesiąt minut – jedyne czego może się bać, to w jaki sposób wdrapać się podczas przedmeczowej konferencji na himalaje dyplomacji, nie wpadając w śmieszność. Ronaldo? Niestety istnieje ryzyko, że na Rzeźniczaka mogłaby zagrać statua CR7 z Madeiry, a i tak miałaby szansę na hat-tricka.
Legia mimo niewidocznego Nikolicia w ofensywie nie wyglądała źle, miewała swoje momenty. Było widać kontynuację tego, co grali z Lechią – nie z takim rozmachem, nie w tym wymiarze, ale jednak sporadycznie pojawiał się ten pozytywny luz, a z nim pomysłowość. Wszędobylski Radović jakby cofnął się w czasie, był autentycznym liderem przednich formacji – jedynym problemem, że momentami chyba szukał podaniami Ljuboji. Guilherme zasuwał jakby jeździł na motorynce (choć czasami był aż przemotywowany), a prostopadłe podania Vadisa to niezły temat na nowelę Sienkiewicza. Tak, czasem jakby ktoś im odciął prąd, niemniej Pogoń nie wygrała tego meczu na siedząco – strzelone dzisiaj dwa gole to uczciwe odzwierciedlenie tego, co legioniści zrobili na połówce Pogoni.
Problem Legii polega na tym, że trzy stracone gole uczciwym odzwierciedleniem wcale być nie muszą, spokojnie mogło być wyżej. Rzeźniczak to największy magnes na pech od czasów Kaczora Donalda. Duet Czerwiński – Rzeźniczak wprowadza tyle spokoju, co siedmiolatek z granatnikiem w rękach. Moulin to klasyczny “Biały Anioł”, czyli tak walczy o każdy metr, że schodzi z boiska w stroju nie wymagającym prania. Jodłowiec dzisiaj urwał się ze stron Agathy Christie – po prostu kryminał. Formacja defensywna? Lepiej broniłaby Formacja nieżywych schabuff.
Oczywiście do błędów trzeba umieć zmusić i doceniamy to, że Frączczak, do niedawna boczny obrońca, teraz potrafi zabawiać się z defensywą mistrza Polski. Ciekawi jesteśmy jak zagrałby na bramce, zresztą Moskal sporo ryzykuje – tak wszechstronny gość pewnie wyręczyłby nawet samego trenera. W Pogoni z każdym meczem młodnieje Rafał Murawski, który tradycyjnie z Legią zagrał jak z nut. Pogoń była dziś przykładem drużyny, która niby daje się zepchnąć chwilami do defensywy, ale jest to zepchnięcie kontrolowane, z jej udziałem, wszystko w zapisanym przez nich scenariuszu meczowym.
Powiedzmy sobie brutalnie szczerze: jedenasty zespół Ekstraklasy, drużyna, która pozwala Frączczakowi na zagranie meczu ala jakiś Careca, powinna jechać na Bernabeu wyłącznie w roli turystycznej. Dostać po baloniku, pomachać, poprzyglądać się – a nuż widelec ktoś się czego nauczy. Ale to prawda – za chwilę ta Legia ma wyjść na Królewskich, choć wystarczy Pogoń by obnażyć wszystkie jej braki.
Fot. FotoPyK