Pamiętacie głosy zaraz po wynikach losowania eliminacji Mistrzostw Świata 2018, że niby wszystko spoko i okej, że rywale całkiem łatwi, ale jednak – trzeba uważać? I to nie tyle na Rumunów czy Duńczyków, o których umiejętnościach mamy pewną wiedzę, ale właśnie na Kazachów czy Ormian. No to zobaczmy…
Dwa punkty po trzech meczach mają na swoim koncie Kazachowie. Jasne, Czarnogórcy dopiero co wytarli nimi podłogę, ale do 59. minuty mieli skromne, jednobramkowe prowadzenie. My, jadąc na ten gorący teren, do przerwy prowadziliśmy i mogliśmy zamknąć mecz, ale zakończone remisem starcie mogliśmy równie dobrze przegrać. Teraz w Astanie gospodarze uciułali kolejny punkt, również z uczestnikiem Euro 2016 – Rumunią. W jak brutalnych okolicznościach, pisaliśmy tutaj.
Kazachowie polowali na nogi Polaków i szczęśliwie nikogo nie upolowali, za to Rumuni zanotowali straty w postaci złamanego nosa, naderwanego mięśnia i niedoboru uzębienia. No i punktów. Ale czy ktokolwiek o tym stylu będzie za moment pamiętał?
Armenia w trzech spotkaniach nie ugrała żadnego „oczka”, a na własnym terenie przyjęła piątkę od Rumunów. Ale, ale… Jak dobrze ta drużyna potrafiła murować własną bramkę – przekonaliśmy się wczoraj. Można mówić, że tych biednych Ormian miażdżyliśmy właściwie w każdym elemencie gry, ale problem z dochodzeniem do stuprocentowych sytuacji był wyraźny. A pamiętacie pierwszy mecz Armenii w tych eliminacjach, w Kopenhadze? 20 do 1 w strzałach, 79-21% posiadania piłki, a na tablicy świetlnej skromne 1:0.
Kolejny, jeszcze bardziej interesujący przypadek z rejonu Azji, to Azerbejdżan. Zaczęli delikatnie, jednobramkowym zwycięstwem w Serravalle, potem wygrana 1:0 w Baku i bezbramkowy remis w Ostrawie. Siedem punktów na koncie po trzech kolejkach eliminacji, w golach 2:0, a to wszystko to po starciach z San Marino, Norwegią i Czechami. Miejsce w tabeli? Drugie, jedynie za plecami Niemców, a przed Irlandią Północną.
Azerowie trafili na Norwegów również w eliminacjach do Euro i wtedy w dwumeczu ugrali tylko punkt. Potrafili jednak zremisować u siebie z Chorwacją, a we Włoszech jeszcze dziesięć minut przed końcem mieć wynik 1:1.
Z kolei półfinaliście Euro, Walii bardzo trudne warunki postawiła teraz Gruzja. Kazaiszwili i spółka może i nie sprostali Austriakom czy Irlandczykom, ale remis w Cardiff ugrali. I wcale nie byli stroną gorszą…
We wnioskach z wczorajszego spotkania napisaliśmy z przymrużeniem oka, że wymęczone zwycięstwo z Armenią to kolejne potwierdzenie, że w Europie nie ma już słabych drużyn. No, ani w Europie, ani kawałek dalej na wschód. Polskie kluby, które wychodziły na arenę międzynarodową, zawsze obawiały się tego typu wypraw do egzotycznych przeciwników. I już najwyższy czas, by w drużynie narodowej zbudować podobną świadomość. Niewiele brakło, a dziś byłby lament i płacz.
Fot. FotoPyK