Reklama

Jak ten czas leci! „Il Capitano“ debiutuje w kadrze 18 lat temu

redakcja

Autor:redakcja

10 października 2016, 08:50 • 2 min czytania 0 komentarzy

Gdyby w Rzymie robić rankingi popularności, papież musiałby się z jego powodu zadowolić drugim miejscem. Ważniejszy od koloseum, szanowany na całym świecie za przywiązanie do barw, co w Romie wcale nie jest tak łatwe jak w klubach, które rokrocznie sięgają po najważniejsze trofea. Dziś mija natomiast osiemnaście lat od debiutu Francesco Tottiego w jedynych barwach, dla których zdejmował koszulkę „Giallorossi”. W reprezentacji Włoch.

Jak ten czas leci! „Il Capitano“ debiutuje w kadrze 18 lat temu

Eliminacje Euro 2000, pamiętnego turnieju zakończonego przez Włochów doprawdy dramatyczną, jedną z najbardziej bolesnych finałowych porażek i „tylko” srebrnym medalem. Włosi pewnie prowadzą ze Szwajcarią, Dino Zoff postanawia więc na boisko wpuścić 22-letniego Francesco. Debiutuje w doprawdy doborowym gronie, obok Buffona, Del Piero, Cannavaro czy Maldiniego. Premierowego występu nie uwieńcza golem czy asystą, ale prezentuje się na tyle dobrze, że w następnym towarzyskim meczu z Hiszpanią dostaje pełnych 90 minut, a na wspomniany europejski czempionat jedzie już jako podstawowy piłkarz Squadra Azzurra.

Co prawda w reprezentacji nigdy nie cieszył się taką estymą, jaka należała mu się w rodzinnym mieście. Miał też w niej chwile gorsze, a konkretniej – przebłyski głupoty, jak wtedy, gdy splunął na Duńczyka Poulsena w pierwszym meczu Euro 2004. W tamtym okresie we Włoszech wydano nawet książkę z niewybrednymi dowcipami o Tottim, uważanym za pospolitego głupka. Francesco jednak dojrzał i z każdym rokiem coraz mocniej pracował w Rzymie na swój „pomnik trwalszy niż ze spiżu”.

Zresztą – w niedawnym wywiadzie dla Weszło Łukasz Skorupski bardzo fajnie opisuje to, jaką estymą w Rzymie cieszy się na chwilę obecną „Il Capitano” (całość TUTAJ):

Mówi się, że jest równie ważny dla Rzymu, co koloseum.

Reklama

Ważniejszy! Dużo ważniejszy. Totti to naprawdę bóg w Rzymie. Drżała mi trochę ręka, jak witałem się z nim po raz pierwszy. Tam są dwie świętości – papież i Francesco. I nie wiem, czy Totti nie jest traktowany jako ważniejszy. Już sobie wyobrażam jego pożegnalny mecz w Romie. Przecież tam ludzie będą chodzić po mieście i płakać! A niemal na pewno to będzie w tym sezonie. Gość ma już 40 lat, pamiętałem na szczęście o wysłaniu sms z życzeniami. Bardzo równy gość i myślę nawet, że mnie polubił. Trener bramkarzy Romy to jego przyjaciel, a wiadomo, że ja ciągle byłem gdzieś obok niego. Totti często podchodził do nas pogadać.

Miał jakichś odjechanym fanów?

Masę. Ale jednego szczególnie pamiętam, bo prawie codziennie stał pod wyjazdem z naszego centrum treningowego. Wytatuowany wizerunkiem Tottiego, jego nazwiskiem, numerem, herbem Romy.

I tylko szkoda, że jego grą przyjdzie się nam cieszyć już prawdopodobnie tylko przez najbliższych kilka miesięcy…

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...