Miała być szybka odbudowa po spadku i rychły powrót do Ekstraklasy, po dwunastu kolejkach jest zaś zmiana na stanowisku szkoleniowca i zastanawianie się nad tym, kto będzie w stanie zakończyć wreszcie klątwę meczów bez zwycięstwa na własnym obiekcie. Dziś bowiem pojawiła się informacja o tym, co wyczuć w powietrzu można było już wczoraj – Dariusz Dźwigała został wyrzucony z Podbeskidzia.
O ile trzeba przyznać, że na wyjazdach Góralom jak dotąd szło w tych rozgrywkach naprawdę nieźle – w sześciu spotkaniach poza domem cztery razy wygrali, raz zremisowali i raz przegrali – o tyle u siebie była już kompletna katastrofa. To właśnie beznadziejna postawa w starciach na własnym stadionie i nieumiejętność podniesienia zespołu w kryzysie (seria czterech potyczek bez zwycięstwa) były niewątpliwie głównymi powodami zwolnienia Dźwigały. Gwoździem do trumny i kroplą, która przelała czarę goryczy, okazała się wczorajsza upokarzająca przegrana ze Stalą Mielec, która dopiero przed tygodniem odniosła swoje premierowe zwycięstwo w I lidze.
Poniżej możecie zobaczyć, jak prezentuje się pełen bilans Podbeskidzia za kadencji Dariusza Dźwigały w meczach u siebie w sezonie 2016/17:
– 1:1 z Wigrami w 3. kolejce
– 0:1 z Chojniczanką w 5. kolejce
– 0:2 z GKS-em Katowice w 7. kolejce
– 4:5 z Zagłębiem Sosnowiec w 9. kolejce
– 0:0 z Wisłą Puławy w 10. kolejce
– 0:1 ze Stalą Mielec w 11. kolejce
Jak więc widzimy, Podbeskidzie na 18 możliwych do zdobycia oczek ugrało zaledwie… dwa. Nawet gdyby ktoś chciał na siłę szukać usprawiedliwień w tym, że przecież wśród drużyn, które przyjeżdżały do Bielska-Białej znajduje się kilka ekip z czuba tabeli, to jednak – nie oszukujmy się – dostawanie w cymbał przy okazji każdego domowego starcia z bezpośrednimi rywalami do awansu jest średnio pomocne w osiągnięciu celu. Jeden punkt na własnym obiekcie w konfrontacjach z beniaminkami z Puław i Mielca to już z kolei najzwyczajniej w świecie powód do wstydu i zapadnięcia się pod ziemię.
Przy tym wszystkim nie należy zapominać także o tym, że przecież w Bielsku-Białej po otwarciu nowego stadionu (wczoraj odbyła się jego uroczysta inauguracja i święcenie) mają niewątpliwie ciśnienie na wykręcanie jak najlepszej frekwencji. Dotychczasowe rezultaty dużo bardziej niż zapełnieniu obiektu sprzyjają jednak realizacji modelu wrocławskiego.
Dla samego Dźwigały jest to więc już druga zakończona w podobny sposób przygoda w pierwszoligowym klubie o nieco poważniejszych aspiracjach. Poprzednio zaliczył on bowiem kompletnie nieudany epizod w Arce w sezonie 2014/15, gdzie postanowiono zwolnić go jeszcze we wrześniu, dokładniej – 21 września po zremisowanym u siebie meczu z Chojniczanką w 9. kolejce.
Gdynię opuszczał on zresztą również bez choćby jednej domowej wygranej (dwa remisy i dwie porażki). Mimo wszystko trzeba mu jednak oddać, że zdążył podczas tego krótkiego etapu dokonać czegoś zjawiskowego – to właśnie za jego kadencji w Gdyni po dwóch latach przerwy swoje pierwsze wyjazdowe zwycięstwo odniósł Widzew Łódź.
Choć w każdym prowadzonym przez siebie klubie Dźwigała cieszył się dużą sympatią zawodników, fakty są takie, że jak na razie coś dobrego potrafił zrobić jedynie w pozbawionym presji wyniku Dolcanie. Po nieudanym pobycie w Arce i Podbeskidziu coraz trudniej będzie mu jednak odczepić od siebie łatkę “fajnego gościa, ale średniego trenera”.
Fot: FotoPyK