Ta informacja mogła wam umknąć, bo w sumie losy Nickiego Bille Nielsena nawet kibicom jego klubu są już chyba kompletnie obojętne. No więc – gość nie zagra do końca roku za sprawą kontuzji pachwiny. Można więc powoli zabierać się za podsumowanie dokonań duńskiego rewolwerowca podczas pierwszego i miejmy nadzieję ostatniego roku w Poznaniu.
Doszło nawet do tego, że nie mamy stuprocentowej pewności, czy kibice Kolejorza mając do wyboru:
a) Nicki Bille Nielsen w Poznaniu
b) Nicki Minaj w Poznaniu
…nie wybraliby Amerykanki. Bardzo wysokie byłoby przy tym również prawdopodobieństwo, że dobrze bawiłoby się kilkadziesiąt tysięcy osób więcej, bo wydaje nam się, że na niektóre mecze Duńczyka nie mogli patrzeć nawet jego najlepsi kumple i najbliższa rodzina.
Choć – trzeba przyznać – ten rok zaczął się dla niego naprawdę nieźle, bo od gola w debiucie z Termaliką i przekonującego zwycięstwa Lecha 5:2 w Walentynki. Później było już głównie gorzej:
20.02 – naderwany mięsień dwugłowy (4 opuszczone spotkania)
9.04 – drugi ligowy gol dla Lecha (1:0 z Górnikiem Łęczna)
19.04 – ostatni ligowy gol dla Lecha w meczu (2:2 z Piastem)
1.05 – Nicki Bille z piłkarza staje się reżyserem
9.08 – dwa ostatnie gole dla Lecha w meczu Pucharu Polski (3:0 z Podbeskidziem)
12.08 – ostatni występ dla Lecha (2:1 z Cracovią)
19.08 – Nicki Bille opuszcza mecz z Bruk-Bet Termaliką z powodu bólu w pachwinie
7.10 – Lech informuje, że Nicki Bille przejdzie operację i nie zagra do końca roku, w międzyczasie z powodu kontuzji pachwiny ani raz nie znajduje się w kadrze meczowej
Wychodzi więc na to, że poza Instagramem niczym wiekopomnym już nie błyśnie, a wybiegając nieco do przodu można wyliczyć, że w koszulce Lecha na murawach ekstraklasy i Pucharu Polski spędzi w całym 2016 roku 1201 minut. Co prawda patrząc na to, jak wiele jakości wniósł do gry Lecha, ta liczba powinna wynosić 0 (tak samo jak liczba Nickich Bille Nielsenów sprowadzonych w tym roku do Poznania). Ale skoro już za gościa płaci się kilkaset tysięcy euro, to wypadałoby, żeby spośród 3960 możliwych do zaliczenia minut zdrowie pozwalało mu rozegrać nieco więcej, niż marne 30%.
Czy na boisku podczas tych skromnych w skali roku kilkunastu godzin czymkolwiek nas oczarował? Czy dał powody, by po powrocie po kontuzji na niego stawiać? Udowodnił, że nie na darmo ma na ciele wytatuowanego colta i że Lech dobrze zrobił, wierząc że poprowadzi go bramkami do kolejnych zwycięstw?
A czy my dobrze zrobiliśmy, przelewając tysiąc euro nigeryjskiemu księciu, który obiecał nam za to spadek po swoich rodzicach?
Bilans tego roku, którego Nicki Bille już nie poprawi, to 1201 minut i 5 bramek. Gol raz na nieco ponad 240 minut. Na ten moment w lidze mamy trzydziestu (!) zawodników, którzy strzelają w sezonie 16/17 częściej niż Duńczyk podczas całej swojej przygody z Lechem. Zresztą pewnie zwróciliście uwagę na to, że ostatni raz w lidze ukłuł 19 kwietnia? 173 dni temu? Asysty? Sorry, nie zanotowano.
Zaskoczenie? Podobne jak wtedy, gdy kanapka spadła nam posmarowanym do dołu. Fragment naszego tekstu „powitalnego” ze stycznia:
„Przeanalizowanie dotychczasowych dokonań piłkarskich i życiowych Nickiego, zmusza nas do następujących wniosków. Duńczyk NIE gwarantuje, że:
1. Będzie napastnikiem Lecha na długie lata.
2. Będzie strzelał bardzo wiele bramek.”
Jedyny pozytyw całej obecnej sytuacji Nielsena jest taki, że Duńczyk przechodząc operację w Barcelonie będzie miał jeszcze w tym roku okazję pooglądać z bliska nie tylko piękne miasto, ale i kilku naprawdę poważnych piłkarzy. Bo szczerze wątpimy w to, że widzi jednego z nich spoglądając w lustro.
fot. 400mm.pl