Swoje cele ma reprezentacja seniorów, ale nie inaczej jest z tą U-21, bo za rok w Polsce zorganizujemy mistrzostwa Europy w tej kategorii wiekowej i wypadałoby zaprezentować się na nich co najmniej przyzwoicie. Co przed taką imprezą, doskonale wiemy z przygotowań do Euro 2012 – sparingi, sparingi i tak w koło Macieju. Dziś kadra Dorny zagrała taki z kadrą Ukrainy i mimo wygranej, widać sporo do poprawy.
Nie graliśmy bowiem z najlepszą Ukrainą, a tylko z zespołem U-20 – czołowi ukraińscy juniorzy mierzyli się dzisiaj z Irlandią Północną, natomiast do Bydgoszczy wysłano drugi garnitur tamtejszej piłki młodzieżowej. Mieliśmy więc prawo oczekiwać, że będziemy dominować w tym meczu od początku do końca, rzadko kiedy dając gościom prawo głosu. Tymczasem nie, momentami nasza gra wyglądała przygnębiająco słabo i tylko jakiś cud sprawił, że ten mecz podopieczni Dorny skończyli na zero z tyłu. Polacy wybijali piłkę z pustej bramki, Wrąbel musiał bronić rzut karny, kilka razy Ukraińcom brakowało centymetrów, trochę więcej jakości, by skarcić naszą reprezentację. Najlepszym z nich był chyba Arendaruk, który momentami na skrzydle robił naprawdę sporo wiatru. Jeśli mielibyśmy natomiast wskazywać najbardziej wyróżniającego się piłkarza reprezentacji Polski, byłby to właśnie Wrąbel, co symptomatyczne, przed meczem w ciemno stawialibyśmy przecież na choćby Stępińskiego.
Napastnik rzeczywiście swoją bramkę strzelił i była ona generalnie podsumowaniem pomysłu Polaków na ten mecz, a właściwie jego braku. Nasze sytuacje wynikały często z przypadku i błędów Ukraińców, którzy poza wyjątkami są piłkarzami przeciętnymi. Spójrzcie tylko jak padł pierwszy gol:
But de Stepinski! Bien lancé par Piatek, il trompe le gardien de près, but typique d’un 9 en confiance – 🇵🇱 U21 (1-0) 🇺🇦 U21 #POLUKR #FCN pic.twitter.com/Gd3lnzf123
— Piłka & Nożna (@OwskiMateusz) 6 października 2016
Dramat, najpierw pomylił się pierwszy obrońca, potem drugi i Stępiński to skończył, bo musiał. I okej – skoro rywal się myli, trzeba to wykorzystać, ale problem jest taki, że nawet z tym Polacy mieli kłopoty. Stępiński w drugiej połowie zmarnował rzut karny i sytuację sam na sam, dobitkę po jego pudle z jedenastu metrów Formella przeniósł wysoko nad poprzeczką. Co ważne – wszystkie te opisane sytuacje wydarzyły się już po czerwonej kartce dla jednego z Ukraińców, wcześniej mecz był równy.
Ostatecznie udało się wygrać 2:0, bo osłabionego rywala pognębił jednak Mazek. I wynik to tak naprawdę jeden z nielicznych pozytywów tego meczu, taka gra na mistrzostwach Europy nikogo nie porwie i nie pozwoli pokonać. Do nich jednak sporo czasu i po prostu trzeba zaufać Dornie, że dziś przyszedł wynik, a za parę chwil dojdzie do niego styl.
Fot. FotoPyk