Reklama

Oszukać przeznaczenie. Jak osłabiony Chrobry przez ponad godzinę próbował bronić wyniku

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

02 października 2016, 14:45 • 2 min czytania 0 komentarzy

Oj, męczą się na zapleczu Ekstraklasy spadkowicze – po jedenastu kolejkach mają po 15 punktów, zajmują miejsce w środku tabeli i ciułają kolejne „oczka”. Wczoraj Podbeskidzie w 89. minucie straciło wyrównującego gola, a dziś Górnik szalę na swoją korzyść przechylił dopiero w doliczonym czasie gry.

Oszukać przeznaczenie. Jak osłabiony Chrobry przez ponad godzinę próbował bronić wyniku

Chrobry zgłosił właśnie materiał do kolejnej części filmu „Oszukać przeznaczenie”. Głogowanie wybrali się na bardzo trudny teren w Zabrzu, szybko objęli prowadzenie, którego musieli przez ponad godzinę bronić w dziesięciu. Żeby zadanie było trudniejsze, gościom brakowało w wyjściowym składzie trzech podstawowych obrońców, a za czerwoną kartkę wyleciał asystujący przy golu Danielak. Ireneusz Mamrot od razu zrobił zmianę, potem w 55. minucie ściągnął kontuzjowanego obrońcę, wprowadzając pomocnika, bo defensora na ławce nie miał już żadnego. A z ostatniej roszady wystrzelił się blisko pół godziny przed końcem. Chrobry wtedy jeszcze prowadził, a Marcin Brosz wpuszczał Plizgę, kolejnego ofensywnego zawodnika.

Goście nie próbowali nawet udawać, że od gry w dziesiątkę zależy im tylko na murowaniu własnej bramki. Może jakimś cudem uda się utrzymać prowadzenie, może przynajmniej zostanie na koncie jeden punkt… Górnik bił więc głową w mur – rozgrywał piłkę na połowie rywala, wymieniał kolejne podania, przeciskał się środkiem, dogrywał ze skrzydeł. Przy defensywie popełniającej prostej błędy i gubiącej krycie, gole wydawały się kwestią czasu. Ale tuż przed przerwą Angulo przestrzelił z metra. Z metra!

Oczywistym było, co nas czeka w drugiej połowie. Dalsze próby dochodzenia do sytuacji podbramkowych, obojętnie w jaki sposób, i coraz częstsza gra na czas gości. Stojący w bramce Chrobrego Janicki kładł się z piłką nawet, gdy łapał niegroźne dośrodkowania. Można go jednak jakoś zrozumieć, bo roboty miał całkiem sporo, a i szczęścia niemało. Wspomniane pudło Angulo, piłka lądująca na poprzeczce po główce Urynowicza, nieczyste uderzenie Ledeckiego tuż przed bramką… No, trochę tego było.

W końcu po fatalnym wyprowadzeniu Michalca piłkę przejął Plizga i od razu uruchomił Angulo, jego strzał zdołał trącić Janicki, słupek i gol. Milimetrów, bo to kwestia odpowiedniego kąta, zabrakło Chrobremu, by piłka odbiła się tak, by utrzymać się na linii bramkowej. A tak, dziesięć minut przed końcem Górnik zasłużenie wyrównał, by w doliczonym czasie Angulo dobił strzał Cerimagicia z rzutu wolnego. 2:1, koniec. I prawdziwy szał radości w Zabrzu!

Reklama

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...