Oj, męczą się na zapleczu Ekstraklasy spadkowicze – po jedenastu kolejkach mają po 15 punktów, zajmują miejsce w środku tabeli i ciułają kolejne „oczka”. Wczoraj Podbeskidzie w 89. minucie straciło wyrównującego gola, a dziś Górnik szalę na swoją korzyść przechylił dopiero w doliczonym czasie gry.
Chrobry zgłosił właśnie materiał do kolejnej części filmu „Oszukać przeznaczenie”. Głogowanie wybrali się na bardzo trudny teren w Zabrzu, szybko objęli prowadzenie, którego musieli przez ponad godzinę bronić w dziesięciu. Żeby zadanie było trudniejsze, gościom brakowało w wyjściowym składzie trzech podstawowych obrońców, a za czerwoną kartkę wyleciał asystujący przy golu Danielak. Ireneusz Mamrot od razu zrobił zmianę, potem w 55. minucie ściągnął kontuzjowanego obrońcę, wprowadzając pomocnika, bo defensora na ławce nie miał już żadnego. A z ostatniej roszady wystrzelił się blisko pół godziny przed końcem. Chrobry wtedy jeszcze prowadził, a Marcin Brosz wpuszczał Plizgę, kolejnego ofensywnego zawodnika.
Goście nie próbowali nawet udawać, że od gry w dziesiątkę zależy im tylko na murowaniu własnej bramki. Może jakimś cudem uda się utrzymać prowadzenie, może przynajmniej zostanie na koncie jeden punkt… Górnik bił więc głową w mur – rozgrywał piłkę na połowie rywala, wymieniał kolejne podania, przeciskał się środkiem, dogrywał ze skrzydeł. Przy defensywie popełniającej prostej błędy i gubiącej krycie, gole wydawały się kwestią czasu. Ale tuż przed przerwą Angulo przestrzelił z metra. Z metra!
Oczywistym było, co nas czeka w drugiej połowie. Dalsze próby dochodzenia do sytuacji podbramkowych, obojętnie w jaki sposób, i coraz częstsza gra na czas gości. Stojący w bramce Chrobrego Janicki kładł się z piłką nawet, gdy łapał niegroźne dośrodkowania. Można go jednak jakoś zrozumieć, bo roboty miał całkiem sporo, a i szczęścia niemało. Wspomniane pudło Angulo, piłka lądująca na poprzeczce po główce Urynowicza, nieczyste uderzenie Ledeckiego tuż przed bramką… No, trochę tego było.
W końcu po fatalnym wyprowadzeniu Michalca piłkę przejął Plizga i od razu uruchomił Angulo, jego strzał zdołał trącić Janicki, słupek i gol. Milimetrów, bo to kwestia odpowiedniego kąta, zabrakło Chrobremu, by piłka odbiła się tak, by utrzymać się na linii bramkowej. A tak, dziesięć minut przed końcem Górnik zasłużenie wyrównał, by w doliczonym czasie Angulo dobił strzał Cerimagicia z rzutu wolnego. 2:1, koniec. I prawdziwy szał radości w Zabrzu!
Fot. FotoPyk