Reklama

Niezniszczalna defensywa Wisły. Kamil Sylwestrzak wciąż czeka

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

01 października 2016, 09:36 • 3 min czytania 0 komentarzy

Pierwszy przed tym sezonem, pomimo 32 lat na karku, miał na koncie ledwie 13 spotkań w Ekstraklasie, drugi nastukał ich 58, trzeci – 22, a czwarty to absolutny debiutant. Jeśli ktokolwiek na początku lipca zakładał, że ten skromnie wyglądający na papierze kwartet, stworzy jedną z najszczelniejszych defensyw w lidze, no to chylimy czoła i okazujemy szymkowiakowy „szacuneczek”. Aczkolwiek nie dowierzamy zbytnio, że zabraknie nam palców u rąk, by takie osoby policzyć.

Niezniszczalna defensywa Wisły. Kamil Sylwestrzak wciąż czeka

Stawiamy odważną tezę: nie do końca wierzył w to również ten, który najmocniej przyczynił się do tego, że o Cezarym Stefańczyku, Tomislavie Boziciu, Patryku Stępińskim i Przemysławie Szymińskim (o wszystkich razem i każdym z osobna) mówić dziś możemy: naprawdę solidni ligowcy. Trener Marcin Kaczmarek konsekwentnie w każdym z dziesięciu dotychczasowych meczów w Ekstraklasie postawił na tę czwórkę (co jest pewnym ewenementem, inni trenerzy chcieli albo w końcu musieli rotować). Z konieczności rozbił ją ledwie na 20 minut, dokonując roszad w dwóch spotkaniach, ale plan najprawdopodobniej był trochę inny.

Mieścił się w nim zapewne Kamil Sylwestrzak. Jeśli na początku wspominaliśmy o doświadczeniu w naszej Ekstraklasie, to były obrońca Korony sam miał je przed startem sezonu większe, niż wymieniona czwórka razem wzięta. Zgodzicie się chyba – to bardzo solidny piłkarz, może nawet TOP5 lewych obrońców w poprzednich sezonach. Jeśli dodamy do tego fakt, że Wisła dość mocno zabiegała o jego sprowadzenie i według naszej wiedzy stał się on najlepiej opłacanych defensorem w płockiej drużynie, no to ciężko traktować go w jedynie kategoriach uzupełnienie. Na początku narzekał na problemy ze zdrowiem, lecz od pewnego czasu tylko czeka na szansę.

Ale ta jakoś nadejść nie może. No bo skoro idzie, to po co majstrować?

Na tę chwilę mniej goli od płockiej Wisły straciły jedynie drużyny Jagiellonii, Zagłębia, Arki, Lechii i Śląska. Gdy popatrzymy na średnią naszych not u defensorów „Nafciarzy”, mieszą się oni w przedziale 4.6-4.9, a to u nas całkiem przyzwoity wynik. Jasne, każdemu zdarzają się błędy (a czasami nawet babole jak np. Stefańczykowi z Koroną), ale generalnie jest stabilizacja. A przecież i w ofensywie (mocna strona Sylwestrzaka) zdarza się tym obrońcom dorzucić coś ekstra.

Reklama

Co warte podkreślenia, Stępiński i Szymiński ocierają się o reprezentacje młodzieżowe, mamy więc kolejny ewenement, bo regularnie na dwóch gołowąsów w tyłach stawiają chyba tylko w Lechu, z tą różnicą, że Bednarek musiał na wskoczenie do składu chwilę poczekać, a Gumny z czasem z niego wypadł.

Jak na nasze pierwszy do odstrzału nie jest żaden z młodszych a Stefańczyk. Jego miejsce zająć może prawonożny przecież Stępiński, a na lewą flankę wreszcie wskoczyłby wtedy Sylwestrzak, ale kiedy – i czy w ogóle – do takiej roszady dojdzie, strzelać nie zamierzamy.

Pewne jest za to, że dziś niezniszczalną defensywę Wisły sprawdzą piłkarze rozpędzającej się imienniczki z Krakowa. W jej obronie z kolei sporo uznanych twarzy, ale 19 straconych goli ma swoją wymowę. Dość nieoczekiwana zamiana miejsc.

WFI1RbW

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...