Polscy obrońcy występujący w europejskich pucharach w barwach zagranicznych zespołów wciąż w gazie. Po tym jak kapitalną bramkę przeciwko Bayerowi Leverkusen zdobył Kamil Glik, a naprawdę przyzwoite zawody w starciu z Realem Madryt rozegrał Łukasz Piszczek dziś z bardzo dobrej strony na tle lidera Ligue 1 pokazał się Artur Jędrzejczyk. Jego FK Krasnodar wygrał u siebie w Lidze Europy 5:2 z Niceą, zaś Polak zaliczył asystę przy pierwszym trafieniu i przez całe spotkanie prezentował niezwykle solidny, równy poziom.
Jeśli chodzi o defensywę, Artur zagrał dziś – co tu dużo gadać – bez zarzutu. Nie popełnił w zasadzie żadnego błędu mogącego nieść za sobą poważne konsekwencje. Nie dawał się objeżdżać na skrzydle (choć trzeba zaznaczyć, że zdecydowanie częściej Nicea atakowała drugą stroną), nie gubił krycia, a kiedy trzeba było jeździł na dupie i wybijał, co było do wybicia. Ponadto, swoim ustawieniem niejednokrotnie też zawężał pole gry i wymuszał na rywalu niedokładne podania.
Gołym okiem dało się także zauważyć, że koledzy najzwyczajniej w świecie mu ufają i nie boją się zagrywać do niego trudnych nieraz piłek. Nawet z przeciwnikiem na plecach potrafił albo od razu dobrze odegrać, albo przetrzymać futbolówkę i oddelegować ją w bezpieczny sektor. Próżno było szukać w tym jakiejkolwiek elektryczności. Praktycznie przy każdym jego kontakcie z piłką dało się zauważyć pewność i chłodną głowę.
Z przodu również było więcej niż przyzwoicie – “Jędza” dość często zapuszczał się do ataku i szarpał skrzydłem. Co jednak najważniejsze, zazwyczaj niosło to ze sobą sporo pożytku dla zespołu. Najlepszym dowodem jest oczywiście asysta przy pierwszym golu dla Krasnodaru – Jędrzejczyk świetnie wyszedł do prostopadłego podania między trójkę zawodników Nicei, szybko podniósł głowę, rozejrzał się i zagrał wzdłuż bramki wprost na nogę Fiodora Smołowa.
Przy odrobinie szczęścia Artur kilka chwil później mógł mieć udział także przy kolejnej bramce, gdy bardzo przytomnie uruchomił Odila Ahmedova, którego strzał po indywidualnym rajdzie koniec końców obronił bramkarz Nicei. Tak czy inaczej, Krasnodar w ogólnym rozrachunku nie miał jednak większych problemów ze zdobywaniem goli. Jeszcze przed przerwą na 2:0 podwyższył Joaozinho, który dołożył jeszcze jedną sztukę z rzutu karnego już w drugiej połowie, a w samej końcówce dwukrotnie ukłuł Ari.
Wracając do Jędrzejczyka, mocno na siłę można by się uczepić tylko tego, że był on dość dziwnie ustawiony przy kontaktowym trafieniu Mario Balotellego, choć należy zauważyć, że jego sektor był w teorii zabezpieczony. Przy drugiej bramce dla gości Artur nie ponosił absolutnie żadnej winy – odpowiedzialność była po stronie pary stoperów, która pozwoliła wrzucić sobie za kołnierz długie podanie ze środka pola i wyjść Cyprienowi sam na sam z bramkarzem.
W ogólnym rozrachunku Jędrzejczyk – podobnie jak cały zespół Krasnodaru – zaliczył bardzo udany mecz. W naszej skali – mocna siódemka.