Oczywiście, to nie jest żadna nowość, żadne odkrywanie Ameryki, ale skala dominacji Górnego Śląska i okolic pod względem otoczki wokół klubu w I lidze naprawdę przytłacza. Analiza frekwencji na spotkaniach zaplecza Ekstraklasy prowadzi do prostych wniosków – nie ma chyba drugiego tak spragnionego piłki regionu, w którym jednocześnie ta piłka byłaby na poziomie… Cóż, ani górnikom z Zabrza, ani górnikom z Tychów awansu nie wróżymy.
Górnik Zabrze. GKS Tychy. GKS Katowice. Do tego jeszcze sąsiednie Podbeskidzie Bielsko-Biała i Zagłębie Sosnowiec, których do Górnego Śląska zaliczyć nie można, ale jednak – to cały czas to samo województwo. Z 10 rozegranych kolejek postanowiliśmy wynotować mecze, które zebrały na trybunach więcej niż 3000 osób.
Stal Mielec – Sandecja Nowy Sącz (4388)
GKS Tychy – Pogoń Siedlce (5108)
Górnik Zabrze – Stal Mielec (10 625)
Podbeskidzie – Wigry Suwałki (4526)
Stal Mielec – MKS Kluczbork (3687)
GKS Tychy – Górnik Zabrze (8822)
Górnik Zabrze – Pogoń Siedlce (6871)
GKS Katowice – Zagłębie Sosnowiec (3500)
Podbeskidzie – Chojniczanka (5059)
GKS Tychy – Olimpia Grudziądz (5289)
Podbeskidzie – GKS Katowice (6685)
GKS Tychy – Wigry Suwałki (5539)
Górnik Zabrze – MKS Kluczbork (8697)
Podbeskidzie – Zagłębie Sosnowiec (5621)
GKS Tychy – Chojniczanka (5551)
Górnik Zabrze – Bytovia (9353)
GKS Katowice – Stal Mielec (3200)
Podbeskidzie – Wisła Puławy (4929)
Tylko dwa razy ten wynik przekroczył zespół spoza regionu – była to Stal Mielec, która po latach wróciła na jakikolwiek rozsądny ligowy szczebel z rejonu Polski, gdzie złaknieni jakiejkolwiek piłki ludzie potrafili zapełniać obiekt nawet na meczach Bruk-Bet Termaliki. Poza tym – Górnik, GKS, Podbeskidzie, Górnik, GKS, Podbeskidzie, incydentalnie jeszcze GieKSa Katowice.
Można wszystko zrzucić na efekt nowych stadionów, ale przecież taki GKS Katowice – a to on jako jedyny przebija się w tym zestawieniu poza Stalą Mielec i trójką potentatów – takiego nie ma. Wyraźnie widać to przecież także na meczach wyjazdowych, gdzie GKS Katowice potrafi pojechać w przeszło 600 osób (Legnica), Zagłębie Sosnowiec w 400 (Pruszków, Olsztyn), GKS Tychy w 350 (Nowy Sącz). Poza tym efekt nowych stadionów w pewien sposób równoważy forma sportowa – na trzech obiektach z najwyższą frekwencją grają drużyny mizerne (Tychy) albo średnie (Zabrze i Bielsko-Biała). To w teorii powinno zniechęcać fanów wyłącznie dobrego cateringu, dobrej piłki i wygodnego miejsca na trybunie. Ale jednak – tak się nie dzieje.
Przy czym to nie są jakieś iluzoryczne różnice, to są prawdziwe nokauty. Zsumowana liczba kibiców na wszystkich pozostałych stadionach może się równać z tym, co wypracowują w pojedynkę Zabrze czy Tychy. Tak było chociażby w drugiej kolejce, gdy na stadionie Górnika usiadło osiemset osób mniej niż na ośmiu pozostałych stadionach łącznie.
Gdy weźmiemy w dodatku pod uwagę liczbę mniejszych klubów na tym terenie oraz oczywiście obecność ekstraklasowców w Gliwic i Chorzowa w bezpośrednim sąsiedztwie, które też mają swoją bazę fanatyków – widzimy skalę głodu piłki w tym województwie. Aż szkoda, że na razie nie zanosi się, by towarzyszył temu wszystkiemu jakiś spektakularny sukces na murawie.
Fot.FotoPyK