Gdyby wszystko potoczyło się tak jak powinno, dziś przeklinałby Arka Milika, że ten coraz śmielej depcze go po piętach i zastanawiałby się, czy zamieniać Romę na Wolfsburg i kiedy skusić się na intratną ofertę od szejków, która już od roku leży na biurku jego menedżera. Niestety, Dawid Janczyk to 19267 przykład na to, że w futbolu same umiejętności to nie wszystko…
Jedna z najsmutniejszych historii polskiego futbolu. Ileż było upadków tego chłopaka i o ile były one boleśniejsze przez to, z jakiego pułapu przyszło mu spadać. Mistrzostwa świata U-20, szybki debiut w Legii, największy transfer w dziejach polskiej piłki (za 4,2 mln do CSKA) – wszystko układało się modelowo. Nie trzeba było mieć umiejętności jasnowidza Macieja, by wróżyć temu chłopakowi wielką karierę.
Za jakiś czas wszystko zaczęło się jednak pieprzyć. W Belgii grał już coraz mniej, ważył coraz więcej. Przejście do Korony Kielce? Ciągła walka ze zrzuceniem kilogramów (niestety nierówna) i bezbarwne występy. Odejście do PFK Ołeksandrija, jednej z najgorszych drużyn ligi ukraińskiej? Tam także kompletnie przepadł. Później fiaskiem zakończyły sie nawet testy (testy!) w drugiej lidze irlandzkiej. Dawid zawiesił karierę piłkarza, rękę w końcu podała mu Legia. Do pewnego momentu wracał do żywych zgodnie z planem, został umieszczony nawet w zakładzie zamkniętym, aż w końcu poszedł w długą. Piast? Podobny schemat, tylko że tam już nawet notował występy w pierwszym zespole i nawet strzelał bramki. Ostatecznie wybrał strzelanie innych setek.
– Kiedy nie grałem, pojawili się różni ludzie i popijało się. Ale to nie było tak, że piłem, bo musiałem, bo nie mogłem bez tego funkcjonować. Nie jestem alkoholikiem. To była ucieczka od kłopotów. Na początku zeszłego roku żona poroniła, nie grałem, miałem kłopoty finansowe. Piłem, żeby zapomnieć. (Super Express)
Dziś Dawid Janczyk obchodzi 29. urodziny i znów próbuje wrócić do futbolu w Sandecji Nowy Sącz. Z dala od zgiełku, z dala od mediów, w rodzinnym mieście, w którym zna go każdy i w którym dostanie dwa razy większe wsparcie i zaufanie. Dawid, na godną karierę już chyba nie ma co się łudzić, ale… życzymy wytrwałości. Nawet na boiskach pierwszej ligi można dobrze pokopać i godnie zarobić.