Są takie mecze, w przypadku których można odnieść nieodparte wrażenie, że obecne były one wśród nas od zawsze. Zupełnie jak gdyby wpisane były w schemat tworzenia świata. Jakkolwiek trudno w to uwierzyć, wszystko musiało jednak mieć kiedyś swój początek. Nawet krakowska “Święta Wojna”.
Dziś mija równo 108 lat od pierwszej udokumentowanej potyczki Wisły Kraków z Cracovią. Choć przypuszcza się, że obie drużyny mogły mierzyć się ze sobą już wcześniej, to jednak nie zachowały się na ten temat żadne będące w stanie potwierdzić to zapiski. Dlatego też za datę premierowych krakowskich derbów uznaje się właśnie 20 września 1908 roku.
Dla zachowania nastroju, zobaczmy, jak tamto starcie zapowiadał przeszło wiek temu krakowski “Czas”:
Tak zaś dziennikarze tej samej gazety opisywali późniejszy przebieg boiskowych wydarzeń:
“O godzinie 3,5 rozpoczął się match […] walka półtoragodzinna wykazała równość sił obu klubów. Tempo było jak zwykle u krakowian szybkie, piłka przenosiła się z jednego końca boiska na drugie, odrzucana długimi rzutami przez bardzo dobrych obrońców po obu stronach. Do pauzy zdawało się, że żadna strona nie uzyska przewagi nad drugą. Na trzy minuty przed pauzą p. Górski strzelił w bramkę Cracovii i Wisła zyskuje jeden punkt. […] Za chwilę znów rozlega się głos kapitana Cracovii: “Naprzód!” Wśród młodych widzów okrzyk: “Jadą!”, W pełnym spurcie prowadzi znów p. Szeligowski piłkę i celnym strzałem wyrównuje stosunków punktów przed pauzą 1:1. Walka po pauzie, jakkolwiek zacięta, nie daje żadnego rezultatu i match o mistrzostwo Krakowa zostaje nie rozstrzygnięty. Wykazał on absolutną równość sił”.
(źródło: historiawisly.pl)
Od tamtego momentu świat doświadczył dwóch wojen, Polska przeżyła czasy głębokiej komuny i proces powolnego wychodzenia na prostą, wynaleziono komputer, następnie internet, gdzieś po drodze zaś obraz w telewizji z czarno-białego stał się ostrzejszy niż otaczająca nas rzeczywistość. A Wisła z Cracovią do teraz regularnie spotykają się na zmianę po obu stronach Błoń, wciąż nie mogąc się zdecydować, kto tak naprawdę wiedzie prym w Krakowie. I pewnie nie zdecydują się jeszcze na długo po naszej śmierci.