Wszystko wskazuje na to, że rozstanie się Legii z Besnikiem Hasim jest kwestią czasu i to nie odległego. Nie ma już argumentów na obronę albańskiego szkoleniowca, porażka z Borussią Dortmund (0:6) była tą kroplą, która przelała czarę goryczy. Przy Łazienkowskiej doszli do wniosku, że trener zatrudniony przed tym sezonem raczej nie da rady wyprowadzić drużyny z kryzysu. Rozpoczęto poszukiwania nowego szkoleniowca, ale ewentualnej zmiany należy spodziewać się najwcześniej w przyszłym tygodniu. Hasi poprowadzi drużynę w spotkaniu z KGHM Zagłębiem Lubin – czytamy dziś w Przeglądzie Sportowym.
FAKT
Czas tego człowieka się skończył.
Rozbita szatnia, brak wyników oraz pomysłu na grę zespołu, szaleńcze żonglowanie podstawową jedenastką, a co za tym idzie, zupełnie niezrozumiałe decyzje personalne – lista zarzutów wobec Besnika Hasiego jest długa jak rzeka Amazonka (6800 kilometrów). Już nikt i nic nie broni albańskiego trenera Legii. (…) Jedyne, co właścicieli Legii powstrzymuje przed wywaleniem Hasiego to wysoka odprawa (może wynieść nawet 1,5 miliona euro), którą musieliby zapłacić całemu sztabowi za zerwanie obowiązującego do czerwca 2018 roku kontraktu.
Kto ewentualnie w miejsce Hasiego? Fakt proponuje trzech kandydatów: Karel Krejci, Oleg Kononow, Luis Fernandez. Zobaczymy.
Przez to bydło kibice mogą nie zobaczyć Ronaldo.
Wszystko przez zajścia z pierwszej połowy, kiedy grupa zamaskowanych bandytów próbowała wedrzeć się na sektor kibiców gości. – Aż boję się pomyśleć, jak zareaguje UEFA. W Polsce miało miejsce coś, co jest żenujące w oczach całej Europy – stwierdził prezes PZPN, Zbigniew Boniek. Na decyzję UEFA trzeba będzie poczekać kilka dni, ale biorąc pod uwagę poprzednie lata, kiedy też dochodziło do różnych incydentów na trybunach Legii, kary mogą być bardzo dotkliwe.
Najsilniejszy bramkarz ligi. Tekst o Martinie Polacku wraz z fotkami.
Martin Polacek ma 198 cm wzrostu, waży prawie 100 km i jest jednym z liderów Zagłębia Lubin. W ekstraklasie wyróżnia się jednak nie tylko gabarytami, ale przede wszystkim statystykami. W tym sezonie skapitulował tylko cztery razy i może pochwalić się najwyższym współczynnikiem obronionych strzałów – 87,9 proc. Według autorów gry FIFA 16, Słowak jest… najsilniejszym bramkarzem świata. Wyciska sztangę ważacą 135 kg.
GAZETA WYBORCZA
Bartłomiej Kubiak i Przemysław Zych w słusznej sprawie: Kibole znowu trzęsą Legią.
Atak zamaskowanych osiłków na sektor gości z Dortmundu, walka gazem łzawiącym i pięściami z ochroną, odpalone setki rac, niecenzuralne, być może nawet rasistowskie okrzyki. Legia znowu słono zapłaci za wybryki kiboli. Czy mecz Ligi Mistrzów z Realem Madryt odbędzie się przy pustych trybunach? (…) Zaczęło się od odpalenia kilkunastu rac na sektorze Borussii, potem kilkudziesięciu na “żylecie”, trybunie ultrasów. Do najpoważniejszego incydentu doszło około 10 minut przed końcem pierwszej połowy, kiedy chuligani Legii próbowali wtargnąć do sektora Borussii. Grupa około 170 zadymiarzy (na tyle szacuje ją policja) po przebiegnięciu w okolice południowej trybuny próbowała dostać się do sektora gości. W pewnym momencie zaskoczeni kibice Dortmundu zerwali się z miejsc i zbiegli w dół sektora. Stało się to prawdopodobnie po tym, gdy po drugiej stronie pleksiglasowej szyby dojrzeli chuliganów w barwach Legii. Ci, najpewniej nie mogąc się dostać przez zabezpieczenia w sektorze gości, zabrali gaz stewardom i rozpuścili go po sektorze swoich kibiców. O burdach szybko poinformowały portale niemieckich gazet i telewizja ZDF. Na jej nagraniu widać, że jeden z zamaskowanych pseudokibiców ma gaz, którym atakuje stadionowego stewarda. (…) Klub stanowczo odciął się także od okrzyków: “Jude, Jude BVB”. W komunikacie na stronie wyjaśniał, że kibice obrażali Borussię, ale krzyczeli “Nutte”, a nie “Jude”. Nutte znaczy “dziwka”. I faktycznie, w internecie można znaleźć sporo filmów, na których słychać zorganizowane wznoszenie tych haseł. (…) Kluczowe jest jednak to, jak zdarzenia zakwalifikował delegat UEFA. Jeśli usłyszał okrzyki dyskryminujące i rasistowskie, Legii grozi zamknięcie stadionu na mecz z Realem Madryt.
SUPER EXPRESS
Jaga jak Leicester. Krótka rozmowa z Vassiljevem.
W Anglii „Lisy” jak wyszły na prowadzenie w tabeli, to już nie dały się dogonić. Jagiellonia jest na tyle silna żeby utrzymać pierwsze miejsce, jeśli nie do końca rozgrywek, to przynajmniej do końca rundy jesiennej?
– Na razie faworyci ligi – Legia i Lech zawodzą. Mamy świadomość, że nie będą wiecznie dołować i w końcu przezwyciężą kryzys, ale my łatwo się nie poddamy. Wreszcie w okresie przygotowawczym omijały nas kontuzje, nie graliśmy w pucharach, mogliśmy solidnie potrenować i są efekty. Nie wiem jak długo będziemy rządzić w Ekstraklasie, ale chcielibyśmy jak najdłużej.
(…)
Na razie zajmujecie pierwsze miejsce w lidze, ale właściwie po co, skoro trener Michał Probierz powiedział kiedyś, że awans do pucharów jest dla trenera polskiej drużyny jak pocałunek śmierci. Przez wąską kadrę gra w Europie odbija się później na postawie w lidze…
– To co mamy powiedzieć, że chcemy zająć piąte czy szóste miejsce?! Gramy o to żeby być jak najwyżej. A gra w pucharach to nagroda. Nie znam piłkarza, który nie chciałby się sprawdzić z rywalami z europejskiego topu.
Milik zaimponował mocną głową i językami – mówi Przemysław Pańtak, menedżer piłkarza.
Włosi zwracali uwagę tylko na umiejętności czy jeszcze na coś innego?
– Bardzo ważne dla Napoli były na przykład dwa rzuty karne, wykorzystane przez Arka w trakcie EURO 2016.
Chodziło im o mocną głowę Milika?
– Dokładnie, te karne były ważne, bo pokazały, że Arek dobrze radzi sobie z wielką presją. Działaczom Napoli bardzo spodobał się jego charakter, to że gdy się potknie, to nie poddaje się i walczy o swoje. Tak było w Rozwoju, gdzie trafił w bardzo młodym wieku do seniorów, w Górniku Zabrze, gdzie musiał szybko przystosować się do Ekstraklasy i później, gdy trafił do wielkiego klubu, Bayeru Leverkusen… Następnie wypożyczenie do Augsburga, potem drugie do Ajaxu gdzie grał i strzelał, ale nie był pewny przyszłości… Zawsze pokazywał upór i determinację. Ponadto trenerowi Napoli bardzo zaimponowało, że Arek porozumiewa się w czterech językach. Poza polskim, zna angielski, niemiecki i holenderski, a za chwilę opanuje włoski i jako 23-latek będzie znał 5 języków. Zrobił wrażenie dojrzałego i świadomego.
Hasi, miej honor. Odejdź!
Przegrywając 0:6 z Borussią, Legia pobiła trzy niechlubne rekordy: doznała najwyższej w historii klubu porażki w europejskich pucharach, najwyższej porażki u siebie z polskich drużyn w pucharach i jako jedyna drużyna w LM straciła 3 gole w pierwszych 17 minutach. Dodajmy do tego lania od takich krajowych “mocarzy”, jak Termalica Nieciecza, Arka Gdynia czy Górnik Łęczna. Za tymi wszystkimi klęskami stoi albański trener Legii Besnik Hasi (45 l.), jego bilans to zaledwie pięć zwycięstw w 17 meczach! Czy ten szkoleniowiec ma honor? Jeśli tak, to powinien podać się do dymisji. Po fatalnej przegranej w Niecieczy (1:2) Hasi ględził, że Legia była lepsza. Przed meczem z Borussią “motywował” piłkarzy, mówiąc, że gdy prowadził Anderlecht, to przez pierwszą połowę meczu z Niemcami jego zawodnicy nie mogli wyjść z własnej połowy. Po meczu nie było lepiej. Pytał dziennikarzy, czy naprawdę myśleli, że Legia wyjdzie z grupy?
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka z kolejnymi złymi wiadomościami dla mistrza Polski.
O Ligę Mistrzów jeszcze trudniej. Tomasz Włodarczyk tłumaczy, dlaczego.
Nowe zasady kwalifikacji do Ligi Mistrzów w latach 2018-2021 nabierają coraz bardziej realnych kształtów i nie jest to dobra wiadomość dla zespołu, który wywalczy w przyszłym sezonie mistrzostwo Polski. Jeszcze w tym roku Legia Warszawa biła się w eliminacjach o jedno z pięciu wolnych miejsc dla krajów, które w rankingu UEFA zajmowały miejsca od 16. w dół. Jeśli kierunek zmian nie zostanie zatrzymany, a jest to mało prawdopodobne, bo ścieżki przedstawione na infografice to i tak wynik kompromisu, o kolejny awans będzie trudniej. Triumfator rozgrywek ekstraklasy będzie walczył o jedno z czterech miejsc, a rywale mogą pochodzić nawet z 11. ligi rankingu UEFA. Zespoły, które po reformie Platiniego awansują do Ligi Mistrzów z tzw. ścieżki mistrzowskiej, nie radzą sobie w elicie, co widać choćby po wynikach 1. kolejki. Trzy przegrały, dwa zremisowały. Takie klęski, jak ta Legii (0:6 z Borussią Dortmund), Celticu Glasgow (0:7 z Barceloną) czy zeszłoroczna Malmö FF (0:8 z Realem Madryt) utwierdzają możnych w przekonaniu, że rywalizacja z mistrzami słabszych lig niczemu nie służy, a różnica poziomów między Zachodem a biedniejszymi tylko się pogłębia i najchętniej wcale by z nimi nie grali. Można narzekać, że odwrócenie głowy z niesmakiem na widok bezdomnego nie poprawia jego losu, ale w takim kierunku idzie współczesna piłka.
Dni Hasiego są policzone.
Wszystko wskazuje na to, że rozstanie się Legii z Besnikiem Hasim jest kwestią czasu i to nie odległego. Nie ma już argumentów na obronę albańskiego szkoleniowca, porażka z Borussią Dortmund (0:6) była tą kroplą, która przelała czarę goryczy. Przy Łazienkowskiej doszli do wniosku, że trener zatrudniony przed tym sezonem raczej nie da rady wyprowadzić drużyny z kryzysu. Rozpoczęto poszukiwania nowego szkoleniowca, ale ewentualnej zmiany należy spodziewać się najwcześniej w przyszłym tygodniu. Hasi poprowadzi drużynę w spotkaniu z KGHM Zagłębiem Lubin (18.09, godz. 18). (…) Nie ma chemii pomiędzy zawodnikami, a trenerem. Częste zmiany składu czy koncepcji gry powodują, że piłkarze przestają rozumieć, o co mu chodzi. I to widać na boisku, bo przecież Borussia dawno nie rozegrała meczu, w którym tak łatwo zdobywałaby bramki. I nie wynikało to z ich fantastycznej gry, a wielu błędów indywidualnych legionistów. Także w ustawieniu. Wiadomo, że Hasi był w najtrudniejszej sytuacji spośród ostatnich trenerów Legii, EURO 2016 i odejście kilku podstawowych graczy poważnie skomplikowały mu przygotowania do sezonu. Przed meczem z Borussią rozsypała się formacja obronna, Jakub Czerwiński i Maciej Dąbrowski pierwszy raz grali ze sobą. Zresztą Albańczyk wrzucił kamień do ogródka osób decyzyjnych w Legii. – Postawiłem przecież na graczy sprowadzonych do klubu w letnim oknie transferowym – powiedział. Tym stwierdzeniem na pewno nie poprawił i tak słabej pozycji.
Dziś w PS sporo czytania, ale odpuszczamy sobie mniejsze tematy, tylko cytujemy te obszerniejsze. Michał Probierz na wiele tematów.
Mamy poważny zespół. Piłkarze, sztab, ludzie związani z klubem – wszyscy zdobyliśmy większe doświadczenie. Po poprzednim, burzliwym sezonie dostałem poparcie od szefów klubu i kibiców. Potrafimy wychodzić z kryzysu. Ten, który przeszliśmy, nauczył nas cierpliwości. A mnie wzmocnił jako trenera. Zdobycie miejsca na podium nie jest łatwą sprawą. Wiem, dla hejterów trzecie miejsce to żaden wynik. Ja uważam inaczej. (…) Poza Bartkiem Drągowskim przed obecnym sezonem z klubu nie odszedł nikt i jest to sukces. Problem może być zimą, bo na pewno zechcą nas rozkraść. Jeśli będziemy wysoko, pewnie ktoś z ligowych rywali zechce nas osłabić, byśmy za bardzo nie mieszali.
Chcemy pozostawić po sobie coś pięknego – mówią Jakub Wawrzyniak i Sebastian Mila.
Nie byłoby to –naste mistrzostwo, ale pierwsze, wyczekane.
Wawrzyniak: – Może to źle zabrzmi, ale możemy stać się jednymi z najbardziej utytułowanych piłkarzy Lechii. Nie mylić z zasłużonymi dla klubu, to dwie różne historie.
Mila: – Jest tutaj ogromne zapotrzebowanie na sukces. Widzimy tych ludzi na co dzień, czujemy, że bardzo chcą, a to też nam się udziela. W Gdańsku wszyscy żyją Lechią, wygląda to podobnie jak w Anglii. Dzień po meczu wszyscy o nim mówią, od pani w kiosku, po taksówkarza.
(…)
Z tego, co mówicie, wyłania się obraz sielanki w Lechii.
Mila: – Widziałeś… My go gościmy, a on nas ciach!
Wawrzyniak: – Może być fajnie i sympatycznie, ale i tak na samym końcu najważniejszy jest wynik. Drużyna jest przygotowana na najpoważniejsze wyzwania.
Mila: – Ale to znamienne, że mówimy w tym wywiadzie tylko o Lechii. Najczęściej zdarzało się, że opowiadaliśmy o karierach, reprezentacji… Ale to się zmienia. Były momenty w Gdańsku, że dostawaliśmy pięć razy w czapę, nie było za dobrze, ale to już za nami. Zebraliśmy doświadczenie jako zespół, wiemy, jak w pewnych sytuacjach reagować. Puentą niech będzie to, że ja, „Wawrzyn” i reszta mamy miejsca w domach, by powiesić jeszcze jeden medal. Złoty. Z tym nie będzie problemu.
“Chwila z…” Michałem Masłowskim. Byłem jak kaleka. Wygrałem, bo wróciłem.
– (…) Po meczu z Górnikiem Łęczna graliśmy w Lidze Europy z Kukesi. Miałem wyjść w pierwszym składzie, ale przed spotkaniem coś poczułem. Kiedy trener Henning Berg mnie zobaczył, zrobił się zielony. Widział, że mam zapadnięte oczy, w ogóle nie spałem. Spojrzał na mnie i stracił nadzieję, że jestem w stanie zagrać. Wylądowałem w szpitalu. Przychodzili kolejni lekarze, stawiali różne diagnozy. Czułem ogromny strach. Jeden stwierdził, że mój stan jest dramatyczny i na pewno już nie pogram w piłkę. Inny mówił, że wrócę, kolejny, że obie wersje są możliwe. Jak mogłem się czuć? Ileż to razy słyszałem, że problem leży tylko w mojej głowie! Nienawidzę, kiedy się robi z człowieka idiotę. Widzieli, że ledwo wstaję, a powtarzali, że to kwestia psychiki. Czułem się fatalnie, nie mogłem ruszać nogą. Jak kaleka. Dopiero gdy klub wysłał mnie do kliniki w Rzymie, usłyszałem, że mam podwójny ucisk przepukliny na nerw. I że operacja jest koniecznością. Wtedy było mi już wszystko jedno. Marzyłem tylko, by nie czuć bólu. Myślałem: „Skończę grać w piłkę, poryczę przez miesiąc, trudno…”.
Tak zaczęła się depresja. Trudno się do niej przyznać?
– Na początek trzeba dopuścić do siebie, że naprawdę się na nią zachorowało. Ja nie chciałem zaakceptować myśli, że mam problem. Dopiero pod koniec leczenia kontuzji uświadomiłem sobie, że to depresja. Poczytałem, zobaczyłem, jak wiele objawów się zgadza.
Jakie?
– Nie widziałem pozytywów, nie znajdowałem rozwiązania swoich kłopotów. Non stop myślałem o swoim problemie. Na boisku nic mi nie wychodziło, bo głowa była gdzie indziej. Zamiast skupić się na grze, uważałem, jak stawiam stopę. (…)
Naprawdę dobry materiał.