Nie chce słyszeć o monopolu potęg na Ligę Mistrzów. Ma poważne wątpliwości co do rozgrywania Euro w całej Europie. Nazywa się człowiekiem spoza establishmentu, a nawet… Robin Hoodem europejskiej piłki, który zabierze bogatym, a wyrówna szanse dla mniejszych. Oto nowy szef UEFA, Słoweniec Aleksander Ceferin. Na papierze wszystko wygląda pięknie – na tyle pięknie, że coś aż za cukierkowo.
To jednak zweryfikuje życie, póki co trzymajmy się faktów. Ceferin to 48-letni prawnik, który ma świetnie prosperującą firmę prawniczą – na kasę z centrali naprawdę się nie rzucił, ma co do kotła włożyć. Ostatnie pięć lat był szefem słoweńskiej federacji piłkarskiej.
Zatwierdzona już podobno reforma Ligi Mistrzów, gdzie cztery topowe ligi zajmowałyby ot tak szesnaście miejsc, ma zostać zrewidowana. Ceferin powiedział w jednym z wywiadów, że jego zdaniem obecny model kwalifikacji do Champions League jest idealny, a ten nowy – ni mniej nie więcej – skandaliczny. Superliga? Jeśli topowe kluby spróbują, UEFA Ceferina ma pójść z nimi na wojnę.
Nie ma szans na to, by Euro 2020 zmieniło kształt, tu jest musztarda po obiedzie i będziemy grać po całym kontynencie. Ceferin przyznał jednak, że to format niezwykle ryzykowny i niewygodny dla kibiców. Innymi słowy możliwe jest, że za jego kadencji przyznana będzie organizacja kolejnego turnieju w starym systemie – jednemu, góra dwóm krajom.
Co do samej UEFA, to gdy obedrze się papkę wyborczą, tradycyjną gadaninę o transparentności, walce z korupcją, kreatywności i świeżych pomysłach, to Ceferin proponuje choćby ograniczenie liczby kadencji na najważniejszych stołkach w centrali, od prezydenta i komitetu wykonawczemu począwszy. Znowu trudno nie przyklasnąć: – Jak zasiadasz dwadzieścia lat na stołku, zaczynasz traktować UEFA jak swoją własność.
Czy może dziwić, że swojego rywala, Van Praaga, rozbił 42 do 13? Za Ceferinem poszli nie tylko średniacy (chociażby Rumuni w oficjalnym oświadczeniu napisali, że Ceferin to brakujące ogniwo, które połączy świat piłki zachodniej i wschodniej) ale też podobno wielkie kraje jak Niemcy, Włochy, Francja.
Podczas kampanii tąpnięcie było jedno. Artykuł, który sugerował, że Ceferin za głosy “sprzedał” skandynawskim krajom jeden z przyszłych turniejów Euro, a także jest marionetką Infantino. Bardzo aktywnie promował ten tekst na Twitterze rywal Ceferina, Van Praag. Mógł to być jednak wyłącznie desperacki ruch tracącego poparcie Holendra, Ceferin odniósł się do sprawy tak: – Dziś jestem marionetką Infantino, wczoraj byłem marionetką Platiniego, jutro będę marionetką Rosjan. Niektórzy nie są w stanie wyobrazić sobie, że można być niezależnym, a przy tym denerwuje ich, że otrzymuję tyle poparcia.
Cóż, plan wyborczy facet ma jak skrojony pod nasze żądania, nie ma co narzekać. Mógł się trafić kandydat, który z miejsca owinąłby się szalikiem Barcy, założył spodenki Realu i koszulkę Bayernu, tańczył pod dyktando najbogatszych. Tutaj przynajmniej są szanse, że jest ktoś, kto widzi sens w wyrównywaniu różnic, a nie ich pogłębianiu.