Napastnicy mający na swoim koncie zero bramek strzelonych. Identyczna cyfra po stronie zdobyczy dzięki stałym fragmentom gdy, które w minionych rozgrywkach były najgroźniejszą bronią. Dramatycznie niski współczynnik xG, wskazujący na liczbę sytuacji strzeleckich drużyny. Bolączkami Piasta przed przerwą na kadrę można było sypać jak z rękawa i szybko to by się one raczej nie skończyły.
Gliwiczanom trzeba było porządnego wstrząsu. I to, co stało się w klubie kilkanaście dni temu, to nie było małe tąpnięcie, a duże trzęsienie ziemi. Bo trudno nam przypomnieć sobie przypadek powrotu na ławkę w takich okolicznościach, jak ten Latala. Kilka sesji treningowych, krótkie zgrupowanie i… to był, szczególnie w pierwszej połowie mecz z Górnikiem Łęczna, zupełnie inny Piast niż ten, którego oglądaliśmy w siedmiu pierwszych meczach.
Postęp było widać gołym okiem. To niby tylko dwa tygodnie przerwy reprezentacyjnej, ale Piast w pierwszym meczu po zmianie szkoleniowca oddał aż trzy razy więcej strzałów celnych niż… w dwóch poprzednich meczach razem wziętych, a tylko jednej bramki brakło mu do wyrównania wyniku z siedmiu pierwszych kolejek sezonu zebranych do kupy.
Nie można też było nie zauważyć, że wielu graczy właśnie wczoraj wzniosło się na wyżyny. Jeden z najlepszych meczów w barwach Piasta (najlepszy?) zagrał wczoraj Martin Bukata. W wywiadzie z serii „Cały na biało” menedżer Daniel Weber mówił o nim:
„Piłkarz z tego samego miotu co Ondrej Duda i cieszę się z tego powodu, że Latal wrócił, bo wiem, że z niego wyciśnie maksa. W Polsce to chłopak w przyszłości na Legię. Ma charakter, ma umiejętności.”
Do maksa i poziomu z najlepszych meczów Ondreja Dudy jeszcze daleka droga, ale jeżeli mecz z Górnikiem potraktować jako zwiastun tego, czego można się spodziewać po Bukacie, to chętnie kupimy bilety na cały film. Posłużmy się statystyką:
– w poprzednich meczach Bukata zaliczał średnio 40,6 podania i wywalczył 0,89 faulu na 90 minut,
– w spotkaniu z Górnikiem zanotował aż 55 podań i wywalczył 2 przewinienia.
Wreszcie znacznie więcej zależało od Słowaka w rozegraniu, a więc tam, gdzie po odejściu Kamila Vacka powstał wakat. W relacji pomeczowej pisaliśmy wręcz, że to był występ na poziomie Czecha, i to ze spotkań, po których spiker na stadionie Piasta mógł z dumą obwieszczać: „cała Polska znów się dowie, że Piast ma wielkiego Vacka!”.
Grający obok Bukaty, a wcześniej Vacka Murawski również wybił się mocno ponad przeciętność. I nie mamy na myśli wyłącznie tego, że wbił pierwszego ligowego gola od sierpnia ubiegłego roku i meczu z… Górnikiem Łęczna. On także zdecydowanie wyraźniej zaprezentował swoje największe atuty:
– zanotował 69 podań (w poprzednich meczach – średnio 49,5 na 90 minut),
– zaliczył 5 odbiorów (w poprzednich meczach – średnio 2,53 na 90 minut),
– dorzucił do tego 2 przejęcia (w poprzednich meczach – średnio 1,63 na 90 minut).
Skoro jesteśmy już przy najważniejszej postaci wicemistrzowskiego Piasta, to nie sposób było nie zauważyć również metamorfozy innego kluczowego trybu w machinie Latala w wersji 1.0. Patrik Mraz, dysponujący jedną z najlepiej ułożonych lewych nóg w lidze, nie potrafił do tej pory zanotować choćby jednej asysty, nie stwarzając też kompletnie żadnego zagrożenia w momencie, gdy rozpoczynał grę z rzutu rożnego czy wolnego. Znamienne, że do wczoraj Piast jako jedyny zespół w lidze żadnej z bramek nie strzelił właśnie po rozegraniu stałego fragmentu.
Po dwóch minutach meczu z Górnikiem miał wreszcie tę pierwszą. Otwierające podanie autorstwa właśnie Mraza na bramkę zamienił Pietrowski. Kto asystował przy trafieniu Jankowskiego na 3:0, raz jeszcze po zagraniu ze stojącej piłki? Oczywiście Mraz, który wczoraj zanotował też jeden z rekordowych meczów w Piaście pod względem kontaktów z piłką (wykonał aż 107 podań!).
A szalał również Jankowski. Zaliczył sporo wygranych pojedynków, podczas gdy ostatnio można się było zacząć zastanawiać, czy wygrałby ten z piątoklasistą o pierwszeństwo do kupowania batonów w automacie. Do tego pierwszy gol od października ubiegłego roku, gdy w Białymstoku po wrzutce Sadloka zaskoczył Drągowskiego, 4 z 5 celnych strzałów w obecnym sezonie oddanych właśnie w tym jednym spotkaniu. Nie pomylimy się chyba wiele mówiąc, że połowa wczorajszego składu Piasta zagrała swoje najlepsze mecze w tym sezonie.
Jasne, przed Latalem jeszcze sporo pracy. Choćby z obroną, która za jego pierwszej kadencji była dużym atutem. Wczoraj momentami kompletnie niezorganizowana wybijanka, gdy Górnik przycisnął w końcówce, sprawia, że zachowanie podobnie jak w poprzednim sezonie dwucyfrowej liczby czystych kont wydaje się równie prawdopodobne, co powołanie Heberta do reprezentacji Brazylii. Ale trzeba zauważyć, że powrót czeskiego trenera dał drużynie ważny impuls, którego w ostatnich tygodniach potrzebowała jak tlenu.
fot. 400mm.pl