Reklama

Hej, polska piłko! Raz uczmy się na cudzych błędach

redakcja

Autor:redakcja

05 września 2016, 13:24 • 4 min czytania 0 komentarzy

Polska piłka nosi w kieszeni granat. Granat, który w każdej chwili może wybuchnąć nam w twarz, granat, który aby rozbroić wystarczy tylko chcieć. Sytuacja jest zawiła, także uzbrójcie się w cierpliwość – konieczne jest najpierw przyjrzenie się kuli śniegowej, która właśnie przetacza się po Anglii.

Hej, polska piłko! Raz uczmy się na cudzych błędach

Po pierwsze, Sergio Aguero mało nie wybija zębów Winstonowi Reidowi z West Hamu podczas meczu Premier League.

Po drugie, sędzia Andre Marriner nie zauważa sytuacji.

Na tym niby powinno City skorzystać, bo dzięki temu nie grało w osłabieniu. Jest jednak inaczej: brak decyzji arbitra sprawia, że do roboty może wziąć komisja dyscyplinarna. Jeśli bowiem sędzia widział zdarzenie, nie można już zrobić nic, ale jeśli nie widział, mogą włączyć się do gry inne organy decyzyjne.

Reklama

Komisja zawiesza Aguero na trzy mecze, czyli również na derby Manchesteru. Tej jesieni wyjątkowo prestiżowe, bo to odnowienie rywalizacji Pep – Mourinho.

Włodarze City chcą się odwoływać, wskazywać stopklatki, udowadniające, że Marriner sytuację miał jak na dłoni, a więc i udowadniające, że komisja nie mogła interweniować. Tę interpretację wspiera ekspert Sky Sports, były sędzia międzynarodowy Dermot Gallagher, który w oparciu o zapis video twierdzi, że Marriner patrzył prosto na zdarzenie.

Regulamin jest tak spartaczony, że rozstrzygną kwestie trzeciorzędne. Marriner widział i nie gwizdnął – brak zawieszenia. Marriner nie widział – zawieszenie. Istotą sprawy na zdrowy rozsądek powinno być samo zajście między Aguero a Reidem, tymczasem na szali znajduje się to, czy Marriner oglądał mecz, czy laski na trybunach.

Puszkę Pandory jeszcze szerzej rozchyla były sędzia Mark Halsey, który przyznaje, że bywał w przeszłości namawiany, a nawet przymuszany przez szefostwo do kłamstw w sprawie tego czy widział zapalną boiskową sytuację.

Łatwo domyśleć się jakie tu istniało żyzne pole do manipulacji na czyjąś korzyść. Nie dziwi więc, że burza przetacza się przez całą angielską prasę i całe tamtejsze piłkarskie środowisko. Szef sędziów Mark Riley jest pod ostrzałem, pojawiają się zarzuty korupcyjne. Gary Neville twierdzi, że to afera, która może pogrążyć angielski futbol, że trzeba zacząć regularne śledztwo. Halsey nawołuje, by wszyscy sędziowie zjawili się w sądzie w roli świadków. Jeśli byli przymuszani do świadczenia nieprawdy, to jest to sprawa kryminalna.

A teraz zostawiamy Anglię, przenosimy się do Polski, niestety z bagażem. Mamy ten sam spieprzony regulamin.

Reklama

Ten sam spieprzony regulamin, przez który Tymiński może połamać Dąbrowskiego, ale jeśli dostał za to żółtą kartkę, to nic więcej mu nie grozi. Ten sam spieprzony regulamin, który tworzy zakulisową przestrzeń do mataczeń. Jest naiwnością myśleć, że u nas wszystko w tej kwestii odbywa się zupełnie czysto. Kto uważa, że u nas nie pada przynajmniej “dobra, prościej będzie, jak napiszesz, że tego nie widziałeś”, wierzy również zapewne w Świętego Mikołaja i Wróżkę Zębuszkę. Jak człowiek przystawi szu gdzie trzeba, złudzenie pryska zupełnie.

Co więcej, obecny regulamin jest pozbawiony konsekwencji. Z jednej strony przyświeca mu idea, by decyzje sędziowskie były niezawisłe. Okej, fajnie. Tylko z drugiej strony przecież niejednokrotnie zdarza się, by komisja ligi anulowała żółtą lub czerwoną kartkę po apelacji. Czyli w tę stronę można dokonywać korekt, ale w drugą nie? W tą w zasadzie istotniejszą, bo tworzącą bat na ligowych rzeźników? Nie tylko winą pobłażliwych arbitrów jest tak ostry początek sezonu w Ekstraklasie – sam kulawy regulamin jest parasolem ochronnym.

Jaki absurd: FIFA coraz odważniej eksperymentuje z systemami video, to bez dyskusji przyszłość futbolu, również w Polsce są wyraźnie słyszalne głosy, że pójście tą drogą jest palącą koniecznością, a zarazem… przez głupi zapis w regulaminie pozbawiamy się korzyści, jakie mogłyby płynąć z powtórek video nawet teraz.

Nie ma żadnych przeszkód, by regulamin zmienić. To nie jest próba wprowadzenia drugiej piłki na boisko albo gry po piętnastu – nie, kwestie dyscyplinarne takie jak ta zależą od widzimisię federacji. Nie ma żadnej przyczyny, przez którą musimy być zakładnikami wadliwego dokumentu, nie zwlekajmy aż to wystrzeli nam w twarz, uczmy się raz na cudzych błędach, nie czekając, aż zdarzą się – ujrzą światło dzienne? – nasze.

Leszek Milewski

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...