Ciszej jedziesz – dalej zajedziesz, mówi życiowa prawda. Najgorzej, jeśli po odejściu skądś paplasz jęzorem na prawo i lewo, palisz za sobą kolejne mosty, a potem życie zmusza cię do odwrotu. Eduards Visnakovs po nieudanym podboju Belgii – w zespole, który zajął przedostatnie miejsce, a on sam częściej nie grał niż grał – wrócił do Ruchu Chorzów. Czyli znów jest w lidze, w której to:
– „dobra jest tylko Legia Warszawa”,
– „fani są bardziej agresywni i nie zawsze jemu jako zawodnikowi bywało z tego powodu przyjemnie”,
– „Polacy myśleli bardziej o sobie niż o korzyściach piłkarza”,
– życie jest gorsze. „Tu, w Belgii, wszystko jest lepsze. Życie, perspektywy, poziom rozgrywek. Genk w tym roku awansował do 1/8 finału Ligi Mistrzów, a Anderlecht i Brugge to też dobre zespoły. Ale poziom innych jest zbliżony. Na przykład my – walczyliśmy o przetrwanie w tym sezonie, ale w przyszłym możemy spokojnie zająć miejsce w środku tabeli” (powyższe wypowiedzi dla sportacentrs.com, przetłumaczone przez Onet),
– „zawodnik wszystkim musi zajmować się sam. Wynająć mieszkanie, znaleźć samochód, a do tego jeszcze często mu nie zapłacą. Westerlo to mały klub, a pierwszego dnia odebrałem klucze do domu i auto. Jedynym moim kosztem jest paliwo. Muszę tylko skupiać się na treningach” (wywiad dla Weszło).
Czy Westerlo, które zakończyło rozgrywki na przedostatnim miejscu, może spokojnie być w środku? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że w pierwszych pięciu meczach uzbierało punkt, a ten zapowiadany przez Visnakovsa marsz w górę rozpocznie bez niego. W klubie uznali, że na razie jest zbędny.
No, ale na Ekstraklasę – w sam raz. Eduards, jak ty tylko zniesiesz to życiowe i sportowe upokorzenie? Korona ci z głowy spadnie, gdy będziesz schylał się po wypłatę w złotówkach a nie w euro, czy jednak dasz radę ją utrzymać na głowie? Jak ty zniesiesz grę w lidze, w której trzeba samemu poszukać sobie mieszkania, zająć się czymś oprócz jednego-dwóch treningów dziennie? Czy jest sens męczyć się w kraju, w którym życie i perspektywy nie wyglądają zbyt dobrze, w którym dobry jest tylko jeden zespół, a zachowanie kibiców nie do końca ci odpowiada?
Rozumiemy, że Visnakovsa trochę krzywd tutaj spotkało, że współpraca z Cackiem mogła zryć psychikę, ale bądźmy poważni. Mówimy o gościu, który przychodził do Polski jako kompletny anonim, dostał prawdziwą szansę i możliwość wyjazdu na Zachód. Może i nie ustawił się na kilka pokoleń, ale choćby specjalnie dla niego, by nie czuł się samotny, Widzew sprowadzał jego brata…
Trochę szacunku chyba się jednak należy, co?
Fot. FotoPyk