Pepa Guardioli w Bawarii nie ma już od jakichś dwóch miesięcy, ale nie oznacza to, że temat Hiszpana nie grzeje niemieckich mediów. Przeciwnie – głos w sprawie jego metod szkoleniowych oraz generalnie podejścia do zawodników ochoczo zabierają kolejni zawodnicy Bayernu. Najpierw Hiszpanowi oberwało się od Francka Ribery’ego, a teraz parę cierpkich słów w eter rzucił Dante.
Przez trzy lata pracy Guardioli na Allianz-Arena klub wykręcał kosmiczne wyniki na arenie krajowej i mocno niezadowalające na arenie europejskiej. Tak czy owak – trzeba oddać królowi, co królewskie. Pod okiem Hiszpana wielu piłkarzy rozkwitło piłkarsko, Bayern przeobraził się w walec, który jak Niemcy długie i szerokie, rozjeżdżał każdą napotkaną przeszkodę. Każda wojna ma jednak swoich poszkodowanych, nierzadko też wśród własnego wojska. Nie każdemu na rękę był styl gry wypracowany przez Pepa, ale i jego sposób komunikacji z niektórymi ludźmi w klubie (choćby z zasłużonym lekarzem – Wilhelmem Müller-Wohlfahrtem).
Dziś, ci którzy niezbyt dogadywali się ze szkoleniowcem, wywlekają brudy na światło dzienne. Ofensywę zaczął kilkanaście dni temu Franck Ribery, który stwierdził, że „Guardiola jest młody, niedoświadczony i za dużo gada”. Potem zresztą kilka szpilek wbił jeszcze między wersami rozpływając się nad pracą Carlo Ancelottiego: „W końcu czuję zaufanie trenera. Carlo potrafi dotrzeć do piłkarza”. Trudno nie odczytać jasnej aluzji.
Teraz swoja trzy grosze dołożył natomiast Dante: „Bardzo mało z nami rozmawiał. Istnieją trenerzy, którzy pod względem taktyki prezentują klasę światową, ale jako ludzie już nie. Tak jak Guardiola”. Potem Brazylijczyk przejechał się jeszcze po swoim byłym klubie, VfL Wolfsburg, ale to jednak krytyka Pepa wysuwa się w całym tym monologu na pierwszy plan.
Po pierwsze – uważamy za mocno nieeleganckie takie załatwianie sprawy. Zarówno Ribery jak i Dante na jakieś 99 procent nigdy już w życiu nie odbędą jednostki treningowej pod okiem Guardioli, a takie rozgrzebywanie ran po pewnym czasie od zakończenia współpracy po prostu nie przystoi. Zwyczajny brak klasy. Cenimy oczywiście szczerość, to bardzo fajna cecha, ale wszystko powinno mieć swoje granice. Zwłaszcza na takim poziomie, w świecie tak ogromnego biznesu jakim jest piłka nożna. Uścisk dłoni, kurtuazyjne podziękowania, urazy schowane do kieszeni. Tak zachowują się poważni ludzie.
Po drugie – skoro już Dante i Ribery zdecydowali się pojechać z Pepem, to nie można uniknąć krótkiej refleksji nad ich wypowiedziami. Poza jakimiś skrajnie absurdalnymi przypadkami, jak choćby słynne opowieści polskich piłkarzy o ich byłych trenerach, na tak wysokim poziomie nie spotkaliśmy się chyba z podobnymi oskarżeniami. Ciężko skojarzyć, by ktoś publicznie rozliczał się z Mourinho, Kloppem czy Allegrim. Guardiola od zawsze wydawał się być do bólu autorytarną postacią, która nie znosi żadnego sprzeciwu, ale takie laurki ze strony byłych podopiecznych dobrej reklamy nie robią. Niby fajne jest trzymanie szatni krótki za pysk i rządy twardej ręki, ale nie można też przeholować w drugą stronę.
Trochę więc parafrazując słynny dowcip – Pepa już nie ma, ale niesmak pozostał…