Reklama

Hart w Torino, czyli zjazd bez trzymanki i głową w dół

redakcja

Autor:redakcja

30 sierpnia 2016, 17:39 • 2 min czytania 0 komentarzy

Jeśli Joe Hart usłyszałby parę lat wcześniej, że przyjdzie mu grać w Turynie, mógłby pomyśleć – pójdzie zastąpić Buffona, który odszedł już na zasłużoną emeryturę. Niestety, jak w wielu innych przypadkach, życie depcze wyobraźnię. Anglik może zastąpić Włocha jedynie w koszeniu trawnika, jeśli ten go poprosi. Torino, nie Juventus, tam będzie grał dotychczasowy pierwszy bramkarz Manchesteru City. Jakkolwiek na to spojrzeć, gość zalicza spory zjazd ze stromej zjeżdżalni.

Hart w Torino, czyli zjazd bez trzymanki i głową w dół

Hart zamienia bowiem regularnego uczestnika Ligi Mistrzów na średniaka Serie A, który w pucharach ostatnio zagrał tylko dlatego, bo zajmująca wyższe miejsce Parma nie dostała licencji. Faworyta większości rozgrywanych meczów na zespół występujący w tej roli rzadko kiedy. Ekipę walczącą co roku o mistrzostwo na drużynę przyjmującą końcówkę pierwszej dziesiątki ze zrozumieniem. Dorzućcie do tego różnice finansowe, infrastrukturalne – bo jak wygląda stadion w Turynie, a jak w Manchesterze – i macie ponury obraz tej przeprowadzki.

Przeprowadzki, do której wszyscy wiemy dlaczego Hart został tak naprawdę zmuszony. Słaba gra nogami – taki wyrok wydał Pep Guardiola po pewnym czasie spędzonym z nową drużyną. Nie trzeba się szalenie interesować futbolem by wiedzieć, że do utrzymania piłki Hiszpan przywiązuje olbrzymie znaczenie i wybijanie jej na ślepo czy niedokładnie, powoduje u niego białą gorączkę. Najpierw postawił więc na Caballero, który w tym fachu jest też mocno średni, ale jednak nieco lepszy od Anglika, aż w końcu dopiął swego i ściągnął Bravo, który potrafi robić to bardzo dobrze.

Miejsca dla Harta więc zabrakło, bo bycie trzecim bramkarzem na pewno nie jest dla niego specjalnie interesującą wizją. – Tak, Joe Hart będzie grał dla Torino – stwierdził Jonathan Barnett, agent piłkarza, w rozmowie z „Tuttosport”. Bramkarz będzie tam wypożyczony, a City pokryje jeszcze część jego tygodniówki, która jak to u Obywateli – bez zaskoczenia – była wysoka, bo bramkarz co tydzień zarabiał ponad 100 tysięcy funtów. Pensja na pewno nie poprawiała jego pozycji na rynku, długo wahał się na przykład Sunderland, ale koniec końców Anglik i tak chciał zacząć wszystko od nowa, stawiając na przeprowadzkę do Włoch.

Reklama

Anglia nigdy nie wyglądała zbyt dobrze z bramkarzami, ale teraz jest jeszcze gorzej. W Leicester broni Duńczyk, w Arsenalu Czech, w Tottenhamie Francuz, no a od teraz w City Chilijczyk. Efekt: żaden z angielskich golkiperów nie wysłucha na murawie w tym sezonie hymnu Ligi Mistrzów. A największa nadzieja na tej pozycji właśnie przeżywa nawet nie upokorzenie, co piłkarską degradację, o jakiej dwa lata temu nie śnił nawet w najgorszych koszmarach.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...