Real grający tamtej wiosny bardzo przeciętnie, przegrywający w dwumeczu 1:2 z Manchesterem United i grający w jaskini lwa na Old Trafford – „Królewskim” nie dawano wielkich szans na awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów 2012/2013. Aż przyszła 56. minuta, Nani postanowił sprawdzić na Arbeloi swoje umiejętności kung-fu, a losy meczu zaczęły się odwracać.
Kilka minut później było już wiadomo, że Real poczuł krew i spróbuje awans wywalczyć podczas tych kilkudziesięciu pozostających do rozegrania minut. Ruszył więc na „Czerwone Diabły” ze zdwojoną siłą. Ale zanim losy dwumeczu przesądził Cristiano Ronaldo, swój moment chwały miał Luka Modrić.
„Królewscy” długo klepali piłką pod polem karnym Manchesteru United, szukając luki do zagrania otwierającej piłki do któregoś z napastników. Aż w końcu Chorwat uznał, że nie ma co szukać kwadratowych jaj i zamiast tego uciekł się do prostych środków. Zejście na prawą nogę i potwornie nieprzyjemny strzał przy samym słupku. Piłka odbija się jeszcze od konstrukcji bramki i wpada do siatki.
Dlatego też obrońcy Legii, którzy wkrótce zmierzą się z Modriciem i spółką, muszą pamiętać – bić na alarm trzeba nie tylko wtedy, gdy do strzału z dystansu składają się Bale’a czy Ronaldo. Na filigranowego maestro z Chorwacji również trzeba w takich sytuacjach bardzo, ale to bardzo uważać. Świeższy dowód mieliśmy choćby na Euro, w meczu Chorwacji z Turcją.