Reklama

Jak wyjść z twarzą z meczu z gigantem? Pokazuje Wisła Kraków

redakcja

Autor:redakcja

26 sierpnia 2016, 09:39 • 2 min czytania 0 komentarzy

Pierwsza myśl po wylosowaniu Realu Madryt? Kapitalny rywal, wielki mecz, pojedynki Pazdan vs Ronaldo (i spora porcja kupy w gaciach tego drugiego) oraz Kucharczyk vs Ramos. Druga… będzie wpierdol. Solidny wpierdol. Bo kto jak kto, ale Real lubi u siebie zapakować kelnerom kilka bramek. Osiem lat temu polski klub – a konkretnie Wisła Kraków – pokazał, że z meczu z rywalem tego kalibru można wyjść jednak z twarzą.

Jak wyjść z twarzą z meczu z gigantem? Pokazuje Wisła Kraków

Wisła Kraków – FC Barcelona. Ta Barcelona, z tym Iniestą, Eto’o czy Henrym w składzie i Guardiolą na ławce trenerskiej. Tak, także ta, która w tym samym sezonie wygrała wszystko, co dało się wygrać na świecie. A mimo to udało się jej dać pstryczka w nos. Że to zwycięstwo miało marginalny wpływ na losy dwumeczu, bo w Katalonii Polacy dostali już cztery bramki? Nieistotne. Że gdyby Barcelona tylko chciała i zagrała na serio, rozmiotłaby nas w pył? To bez znaczenia, naprawdę.

Ważne, że – jak to się ładnie mówi – wynik poszedł w świat. 1-0. Strzelcem bramki – Cleber.

Tym bardziej że to też nie było tak, że piłkarze Barcelony mieli totalną wyjebkę na ten mecz. Doskonale pamiętamy to wkurzenie Henry’ego, to zniecierpliwienie Puyola, kiedy kolejne piłki nie chciały wpaść do siatki. Sam Pique mógł zaliczyć w tamtym meczu hat-tricka, dogodne sytuacje mieli też Eto’o, Gudjohnsen, Krikić. Albo górą był jednak Pawełek (tak!), albo walili gdzieś po trybunach.

Wyobrażacie sobie, gdyby Legia wygrała z Realem po bramce Kucharczyka? Nawet nieistotny mecz, nawet przy farcie na poziomie +10000… Czekamy na to.

Reklama

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...