Dziś, znając relację między tymi dwoma panami, trudno w to uwierzyć, ale ostatnim który wpadł na pomysł powołania Patryka Małeckiego do reprezentacji Polski był… Franciszek Smuda. Dokładnie pięć lat temu po raz ostatni na piśmie od PZPN-u przesłanym na Reymonta 22 znalazło się nazwisko Małeckiego.
Zastanawialiśmy się wtedy, czy znany z braku poszanowania dla jakichkolwiek autorytetów Małecki zapyta Mesuta Oezila w swoim stylu „kim on kurwa jest”. Pisaliśmy wręcz o tym, że taki trochę niezrównoważony (no dobra, pieprznięty) zawodnik wręcz budzi sympatię. Nie jest zmanierowanym gościem, grzecznym i poukładanym, za to dba o to, by nigdy nie było nudno.
O ile to, że Małecki nie ma kompletnie żadnego szacunku do przeciwników nawet mogło się podobać, o tyle do partnerów z drużyny również nie miał go za wiele. Gdy otrzymywał tamto, ostatnie jak się później okazało, powołanie na Meksyk i Niemcy, przytaczaliśmy taką historyjkę:
„Przypomina nam się mecz Legia – Wisła 0:3, po którym niektórzy zawodnicy Legii byli lekko zszokowani. Nie tyle wynikiem (tym też!), ale sposobem, w jaki Małecki komunikował się z Radosławem Sobolewskim czy Arkadiuszem Głowackim. A było to jakoś tak – „Mały” chciał koniecznie strzelić gola i nikomu nie podawał.
Sobolewski: – Podaj do Brozia, a nie idziesz na chama!
Małecki: – Spierdalaj, kurwa!
Sobolewski: – Co powiedziałeś?
Małecki: – Odpierdol się!
Głowacki: – Masz taki wpierdol w szatni!
Małecki: – No dobra, sorry.”
Naprawdę szkoda, że duży talent tylko do pewnego momentu chciał towarzyszyć głowie, w której niewiele spraw było poukładanych tak, jak być powinny. Niedługo później zaczęła się przykra droga od Małeckiego, którego pragnęło u siebie włoskie Lazio, do Małeckiego który nie potrafił się przebić w Pogoni Szczecin i z podkulonym ogonem musiał wracać do Wisły.
Teraz zdarzają mu się jeszcze sporadyczne błyski, jak wiosną tego roku, gdy wraz z Wolskim, Brożkiem i Ondraskiem siali spustoszenie w szykach obronnych rywali. Ale nie będziemy wam mydlić oczu – spodziewaliśmy się po tym chłopaku znacznie, znacznie więcej. Na pewno nie tego, że ostatni raz na występ w koszulce z orzełkiem zasłuży sobie w 2011 roku.